Kolekcja sukienek Marzeny Więcek
Dioni Hamilton
Czy film oparty głównie na monologu i poetyckich nieco statycznych obrazach symbolizujących kobiece losy może współcześnie poruszyć widza? Okazuje się że tak. Reakcje po zakończeniu seansu zaskakujące. Widzowie śledzili historie kilku kobiet w milczeniu i całkowitym skupieniu. Wiele osób, tak mężczyzn jak i kobiet wzruszyło się. Ja także. Film reżyserowany jest przez kobietę, większość obsady to Panie, wybitne polskie aktorki kilku pokoleń (to też sztuka – połączyć w jednym obrazie filmowym tyle indywidualności i rozpisać dla nich role), ale nie jest to melodramat czy typowy „obyczaj” skierowany głównie do damskiej części widowni. Paradoksalnie – adresatami przekazu twórców filmu są mężczyźni.Te wszystkie wymienione elementy to mocna strona filmu, budująca trudne, bo wymagające skupienia napięcie. Widz ani na chwilę nie traci kontaktu z przekazem płynącym z ekranu. Staranne, bardzo dobrze zakomponowane kadry absolwenta łódzkiej filmówki Łukasza Dębskiego nadają opowieści rys elegancji i precyzji. Na początku reżyser Marzena Więcek prowadzi nas w kilku kierunkach równolegle. Opowieść zmierza raz w stronę grepsu, raz w stronę historii obyczajowej, raz w stronę paradokumentu... Po jakimś czasie odkrywamy, iż każda z bohaterek skrywa w sobie tajemnicę, obsesję, jakieś niedopowiedziane do końca niespełnienie. I zawsze w tle jest jakiś mężczyzna, lub inna kobieta, jakiś życiowy dramat. Fabuła zaczyna nas „wsysać”,
[powrót]