kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy
SOLIDARNI INDYWIDUALIŚCI

Jędrzej Aleksandrowicz

Sztuka i jej rozwój zależną od wielu czynników. Jednym z najważniejszych jest mecenat. To on finansuje przedsięwzięcia artystyczne, pozwalając na rozkwit sztuki, ale i wpływa na jej obraz. Ma wpływ na jej rynek kształtując ceny i lansując konkretnych artystów. Kiedyś był nim kościół, potem arystokracja i mieszczaństwo. Dziś głównym mecenasem jest państwo. Jest jeszcze jeden element, równie ważny, mający wpływ na jej istnienie - samoorganizacja artystów. To ona w jej różnych formach często decydowała o sukcesach i upadkach artystów, w sensie indywidualnym, jak i zbiorowości - była siłą mogąca wywalczyć pozycję środowiska artystycznego wobec mecenatu. Organizacje służące temu celowi mają długą historię, zaczynając od cechów[1] po współczesne twórcze związki zawodowe i stowarzyszenia[2]

Dzisiaj w Polsce nie ma solidarności wśród artystów plastyków. Uważa się, że powodem tego jest charakter pracy jaki wykonują, polegający na wypracowywaniu i eksponowaniu indywidualnych cech osobowości. Lepiej radzą sobie w solidarnej postawie wobec mecenatu filmowcy, muzycy czy aktorzy - w zawodach, gdzie grupowa praca jest przypisana ich twórczości. W sztukach wizualnych artyści stali się ofiarami własnej samotności. Ale czy to jest prawda? Mamy tu jednak do czynienia z bardziej skomplikowanym problemem. Trzeba szukać powodów tej sytuacji w zmieniającej się rzeczywistości społecznej i politycznej. Wolność uzyskana po 1989 roku przyniosła też i ujemne skutki. Walka o dotacje i stanowiska w instytucjach kultury nałożyła się na podziały polityczne. Brak rynku sztuki, spowodowany pauperyzacją elit, pogłębił jeszcze ten kryzys. Rozbicie środowiska na grupy interesów spowodowało niepowetowane szkody, gdyż artyści nie są w stanie przeciwstawić się władzy, która traktuje sztukę i twórców instrumentalnie. Skutkiem tego jest też marginalizowanie środowisk artystycznych. Swoją drogą grupa ta, przez prowokacje artystyczne bulwersujące opinię publiczną, została uznana za niegodną zaufania. Najbardziej kuriozalną i szkodliwą stała się taktyka obrana przez grupy mainstreamowe, polegająca na skutecznym odpychaniu innych, niezwiązanych z nimi osób od źródeł finansowania i stanowisk w publicznych instytucjach kultury. Nagonki w pismach branżowych, akcje pseudoartystyczne, internetowe „hejty”, listy „za i przeciw” to codzienność życia artystycznego. Taktyka „spalonej ziemi” skierowana została w ludzi sztuki, a nie w rzeczywistą przyczynę problemu – w ignorancję władzy, nadużycia polityków i urzędników. Pozornie przynosi to korzyści, ale krótkotrwałe. Długofalowo jest dla środowiska artystycznego zgubne. I w tym procederze nie liczą się wartości merytoryczne (choć cynicznie je się przywołuje), a przynależność do określonej grupy.

Taką drogę podjęło jako swoją działalność Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej już na Kongresie Kultury w 2010 roku. Występuje ono w obronie środowiska, co jest rzeczą pozytywną, ale dotyczy to tylko wybranych przez nie artystów. Przykładem może być ważna inicjatywa z 2012 roku dotycząca honorariów za wystawianie prac w instytucjach sztuki współczesnej.  Ale o tym, kto jest artystą decyduje już OFSW. Gdzie wtedy był Związek Polskich Artystów Plastyków, który mógłby poprzeć tę inicjatywę i rozszerzyć ją na wszystkich artystów? Akurat, jak zawsze, zajęty był swoimi sprawami, czyli „koleżeńską” walką o władzę w Związku. To jest przykład braku solidarności i rozbicia środowiska wobec ważnych bytowych problemów.

Solidarnościowy charakter Związku został zaprzepaszczony w imię partykularnych interesów członków już w momencie reaktywacji w 1989 roku, a do wynaturzenia tej organizacji doszło po 2000 roku, gdy odzyskano mienie skonfiskowane po jego rozwiązaniu w 1983 roku. Cele tej organizacji  od początku istnienia w 1911 roku były szczytne: „Od początku swojego istnienia Związek chciał być jednak przede wszystkim organizacją możliwie uniwersalną. I choć przeszedł do historii dzięki wystawom otwierającym młodym adeptom sztuki drogę do artystycznej samodzielności, później kojarzony był z zachowawczością, by w latach 30. znowu stać się ostoją dla twórców nowoczesnych i poszukujących – to jednak idea jego powstania opierała się na wspieraniu artystów bez względu na zapatrywania artystyczne czy światopoglądowe”.[3] W tym samym Związku przed II wojną światową, członkami byli lewicujący artyści jak Władysław Strzemiński, Katarzyna Kobro i Edward Rydz-Śmigły - sanacyjny naczelnik państwa Polskiego, który również był malarzem, absolwentem ASP w Krakowie. Dzisiaj ZPAP stał się ostoją poglądów na wskroś konserwatywnych. Po reaktywacji Związek przestał być najważniejszą siłą środowiska artystycznego i jedynym jej przedstawicielem[4]. Drastycznie spadła ilość członków. Choć starano się wrócić do jego liczebności sprzed rozwiązania przez władze wojskowe stanu wojennego w 1983 roku, to nie udało mu się skupić najważniejszej grupy artystów, którzy przeważnie byli zabezpieczeni bytowo pracą na uczelniach artystycznych. Walka o miejsce we władzach związkowych osób nie mających często żadnego dorobku zniechęciła resztę znaczących artystów. Związek już nie zabezpieczał warunków pracowniczych czy życiowych członków, co również zmniejszyło jego liczebność[5].

Możliwość zrzeszania w stowarzyszenia w wolnej Polsce po 1989 roku spowodowała, że ZPAP przestał być monopolistą w kreowaniu życia artystycznego. Związek został zepchnięty, w pewnym stopniu na własne życzenia, do roli drugoplanowej. Miało to też ujemne skutki - rozproszenie siły oddziaływania na mecenat państwowy. Już w latach 90. najważniejsza stała się nieformalna grupa mainstreamowa skupiająca krytyków, kuratorów, niektóre pisma, galerie prywatne i stowarzyszenia. Powiązana z zagranicznymi instytucjami i kuratorami zaczęła nadawać ton sztuce współczesnej w Polsce. Ale od pewnego czasu jej monopol jednak jest kwestionowany. Pojawiły się grupy tworzące własne układy, co napawa pewnym optymizmem.

Od kilku lat zaczyna coraz intensywniej decydować o życiu artystycznym polityka, a to nie służy sztuce. Jeszcze bardziej spowodowało to rozdarcie środowiska artystycznego, a wystawy zaczynają bardziej przypominać agitacje i propagandę niż sztukę. Dominuje nadal mocno osadzony lewicująco-liberalny mainstream. Z drugiej strony mamy konserwatywną opozycję, z niejasną formułą sztuki jaką chciałaby lansować. Grupy te mają też preferowane partie polityczne. Śledząc konkursy na dyrektorów instytucji wystawienniczych można mieć wrażenie, że trwa wojna między dwiema siłami politycznymi, a idiotyczny system organizacji tych konkursów preferuje koneksje partyjne, a nie wartości merytoryczne[6].

Czy jesteśmy skazani na taką rzeczywistość? Jak na razie kryzys ten będzie się nasilał. Lecz powinniśmy mieć nadzieję, że ludzie sztuki „obudzą się” i przestaną kierować się tylko swoimi partykularnymi celami. Są jednak osoby w ZPAP, którzy mogą  te stowarzyszenie uratować i zbudować podwaliny pod porozumienie warunkujące solidarność wobec mecenatu. Napawa optymizmem wybór na prezesa Janusza Janowskiego. Po okresie sprawowania tej funkcji przez Jacka Kucabę, który pogrążył ZPAP w chaosie, jest nadzieja na uporządkowanie wielu spraw. Ale samo ZPAP nie jest w stanie wywalczyć pozycji środowisku artystycznemu. Widoczna jest potrzeba porozumienia się z innymi grupami świata artystycznego. W solidarności jest siła w walce o nasze sprawy bytowe, bez których trudno będzie uprawiać sztukę. Wiedzieli o tym nasi poprzednicy, łącząc się w cechy czy później w związki zawodowe i stowarzyszenia. Niestety dzisiaj o tym większość artystów zapomniała.

 


[1] Cechy skupiające malarzy, rzeźbiarzy i innych rzemieślników z zakresu sztuki na zasadach ogólnie wypracowanych przez społeczeństwa miast powstały w średniowieczu (choć istnieją przesłanki, że organizacje o charakterze cechowym istniały już w starożytności). Wpierw tworzyły się one przy klasztorach, by z procesem urbanizacji stać się częścią miejskiej samorządności. Wielcy artyści minionych epok byli członkami cechów jak inni rzemieślnicy: rzeźnicy, garbarze, sukiennicy czy kaci. Każdy cech miał swoje prawa, ale i obowiązki. Jego przedstawiciele zasiadali we władzach miast, a w czasie wojen musieli brać udział w ich obronie.  Tak zorganizowane środowiska przetrwały do XIX wieku, gdy nastąpiły transformacje społeczne i kulturowe.

[2] Romantyczny etos sztuki spowodował, że artysta nie przyznawał się już do rzemieślniczego charakteru swojej pracy. Jak artysta mógłby być porównywany do rzeźnika czy rymarza? Wraz z rewolucją przemysłową model ograniczający sztukę tylko do rzemiosła uległ transformacji. Bohema artystyczna odżegnywała się od starych reguł cechowych, a kapitalistyczne reguły stworzyły system galeryjny kierujący się twardymi prawami rynku. Ożywienie życia artystycznego we Francji w 2 połowie XIX wieku spowodowało organizowanie się artystów. Powstają wówczas nowe muzea, galerie, artyści biorą udział w salonach oficjalnych, jak i salonach odrzuconych, wyjeżdżają wspólnie lub indywidualnie w plener. Był to też czas solidarności i walki o przetrwanie. Zaczęto inaczej organizować życie artystyczne. Powstały grupy artystyczne, stowarzyszenia i związki zawodowe.

[3] Diana Wasilewska  Między walką o obraz a walką światopoglądową (1911-1939), Nowy Przekład w kolorze – historia, ZPAP 1911-2011, Warszawa 2010, s.91.

[4] ZPAP w okresie powojennym do momentu rozwiązania przez władze wojskowe stanu wojennego był jedyną organizacją skupiająca artystów. Pełnił jednak ambiwalentną rolę. Z jednej strony był jedyną w Polsce organizacją o charakterze demokratycznym, zaś z drugiej miał narzucony przez sytuację polityczną kontrolny charakter wobec środowiska plastycznego. Sowietyzacja systemu polegała na tym, że wraz ze szkolnictwem był w pewnym stopniu cenzorem nie dopuszczając do wykonywania zawodu nikogo spoza Związku. Nie było wówczas galerii prywatnych, a jedynym mecenasem sztuki było państwo. Działacze związkowi potrafili jednak wywalczyć dla swych członków wiele udogodnień bytowych i  pracowniczych. Emerytury twórcze, możliwość otrzymania pracowni, wyjazdy na plenery, duże zniżki na materiały artystyczne przyciągały artystów w szeregi stowarzyszenia.

[5] Liczba członków do tej pory jest szacunkowa, obliczona na podstawie dokumentów sprzed rozwiązania przez władze wojskowe w 1983 roku. Wielu członków zmarło albo nie potwierdziło przynależności do reaktywowanego Związku.

[6] Przykładem tej sytuacji może być konkurs na stanowisko dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu w 2013 i 2017 roku.

powrót