kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Marek Janiak, Osiek, 1982. Fot. J. Kasprzycki
CO TO ZA ZDJĘCIE?

Jacek Kasprzycki

Jacek Kasprzycki: Jak myślicie, co to za zdjęcie i kiedy to zdjęcie zostało zrobione (pokazując reprodukowaną fotografię)?

Marek Janiak: Myślę, że to było 17 – 18 lat temu, rok 83 lub 82-gi…

Jacek Kasprzycki: Tak – w granicach błędu, to rok 82-gi. A gdzie?

Marek Janiak: Sądzę, że w Teofilowie, widzę, że na łonie przyrody.

Jacek Kasprzycki: To Osiek nad Wisłą!

Marek Janiak: Rzeczywiście. To Robakowski wspólnie że wszystkimi kręcił film „Państwo Wojny”.

Jacek Kasprzycki: Chciałbym zapytać się Was o „Strych” i „Nieme Kino”. Jak oceniacie to z perspektywy czasu, z dystansu?

Zbyszko Trzeciakowski: Może ja powiem, bo Markowi Janiakowi – nie wypada. Przepraszam Cię (zwraca się do M. Janiaka), że będę mówił pozytywnie. Trzeba powiedzieć obiektywnie, że „Strych”, „Teofilów”, to takie zjawiska, które pojawiły się w tym strasznym bałaganie, w tej okropnej sytuacji, w jakiej wtedy wszyscy byliśmy – jako taki zapalony płomyczek w naszym kraju. Nagle – grupa chłopaków, o których niewiele kto widział, stworzyła sytuację, w której zaistnieli wszyscy najciekawsi współcześni artyści, wtedy zupełnie nieznani; tacy jak Truszkowski, Libera, „Łódź Kaliska”. I tak naprawdę – niezwykłą siłą tych wszystkich zjawisk było to, że sytuacje te istniały, jako najzupełniej – prywatne. Na rynku sztuki współczesnej, która była bardzo skomercjalizowana i całkowicie „sztywna”, pojawiły się prywatne działania artystyczne, dzięki pieniądzom Bińczyka, Włodka, czy innych ludzi. Nie ma się co oszukiwać, tak całkiem za darmo – nic się nie dzieje. Większość uważała, że było to możliwe dzięki naszym środkom finansowym, że składaliśmy się na to. Tak naprawdę było inaczej. Koszty pokrywała bardzo mała grupka zapaleńców, którzy wierzyli w SZTUKĘ, i tak naprawdę to były pierwsze w Polsce zjawiska artystyczne sponsorowane prywatnie. Powtórzę: „Strych”, „Teofilów”, „Nieme Kino”. To sztuka prywatna, podziemie, teraz powiedzielibyśmy – alternatywna. Nieme Kino” skupiało ogromne ilości artystów, a poza tym było miejscem gdzie powstawało „TANGO” (niezależne wydawnictwo – przyp. red.) i inne, podobne fakty artystyczne.

Jacek Kasprzycki: Jaką rolę odgrywało wideo w czasie trwania tychże imprez?

Marek Janiak: Na początku, powiedzmy w 1983 roku, video było w stadium, można to nazwać: embrionalnym. My posługiwaliśmy się wtedy klasyczną, optyczną taśmą, ale Warsztat Formy Filmowej i tacy ludzie jak Waśko, Bruszewski, Robakowski i Różycki, brali udział w organizowanych przez nas imprezach typu „Nieme Kino” i tam pojawiły się pierwsze realizacje wideoartu.

Jacek Kasprzycki: Czy były najważniejsze, czy dominowały na tych imprezach?

Martek Janiak:  Były tylko jednym z elementów. Na „trzecim” „Teofilowie” (bo imprezy odbywały się co 2 lata), czyli po sześciu latach, Libera przywiózł prawdziwy kamerowid i kręciliśmy film „Kapitan Knut”, na podstawie noweli „Żeglarz” Szaniawskiego. Bardzo śmieszny zapis wtedy powstał.

Jacek Kasprzycki: Adaptacja?

Marek Janiak: Tak! Ostra adaptacja. Tak więc to wideo się wtedy objawiło, trochę w takim kontekście krzywego zwierciadła, nieskrępowanej zabawy. Ale chciałbym powiedzieć jeszcze o jednej ważnej sprawie, o której nie wspomniał Zbyszko; mianowicie spoglądając na to wszystko z perspektywy upływu czasu największą wartością tych imprez było to, że zajmowaliśmy się zabawą w sztukę i ta cała polityka, która nas „otaczała” nie stawała się „najważniejsza”. Wokół nas istniał jakiś potworny stan wojny, walka polityczna, to nas także dotyczyło, ale broniliśmy się przed tym. Dla nas te przyczynkarskie, polityczne, doraźne rozumienie wolności nie było najważniejsze. Walczyliśmy o pole wolności osobistej, tej która też jest najbardziej istotna obecnie. Teraz też próbujemy wywalczyć dla siebie to pole i wcale nie jest to łatwiejsze niż kiedyś.

Jacek Kasprzycki: Wtedy występowaliście, chcąc nie chcąc przeciw „instytucjom sztuki”. Czy spotkała Was sytuacja, gdy z kolei młode pokolenie, dwudziestolatków występuje przeciw Wam? Czy może współdziałacie z tymi ludźmi?

Marek Janiak:  Tak, współdziałamy. Nie zauważyliśmy postawy kontestującej nas. Może to bierze się z tego, że reprezentujemy określoną świadomość kulturową polegającą na tym, że nawet kiedy działamy pozornie absurdalnie, ma to swoje racjonalne podstawy, racjonalną konstrukcję. Myślę, że obecne młode pokolenie nie ma takiej walczącej postawy, potrzeby zamanifestowania, czy zwalczania czegoś. Teraz jest trochę inaczej. Istnieją pewne indywidualizmy. Nie obchodzi ich, co dzieje się „obok”. Czyli np. takiego „skina” interesuje jedynie swoja własna subkultura. Dąży do tego, żeby mu w niej było dobrze i miło.

Jacek Kasprzycki: Tak więc nie ma wśród nich (tj. młodych) chęci łączenia się w grupy artystyczne?

Andrzej Kwietniewski: Być może łączą się… Ale są to przeważnie grupy dwuosobowe!

powrót