kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy
ROK 2016 W POLSKICH SZTUKACH WIZUALNYCH

Jacek Kasprzycki

Tak na świecie jak i w Polsce nie nastąpiły jakieś wyraźnie nakreślone i wyraziste przewartościowania w dziedzinie sztuk wizualnych. Europa zajęta była problemami kryzysu własnej tożsamości. Nielegalni emigranci, terroryzm i globalne problemy gospodarcze dominowały: tak w relacjach mediów, jak i w życiu prywatnym Polaków i Europejczyków.

Strach, podsycany przez „media globalnego rażenia”, który opanował umysły w większości mieszkańców Unii i USA dał o sobie znać w postaci nagłej erupcji ruchów nacjonalistycznych i izolacjonistycznych. Narodziła się też reakcja. Wielu młodych odkryło dla siebie i dla świata neomarksizm i inne stare izmy, które przez nich uważane są za remedium na władze wielkich korporacji (niewłaściwie używane słowo, bo korporacja to właśnie stowarzyszenie; np.: związki zawodowe i spółdzielnie, a nie wielkie sieci sklepów, czy banków jak się powszechnie sądzi!).

Jak w tym wszystkim odnajdują się artyści i żerujący na nich wszelkiej maści kuratorzy i galernicy? Można to porównać do burzliwych lat 30. ubiegłego wieku. Oczywiście wszelkie analogie w typie gotowych kalek nie mają tu zastosowania. Można jedynie mówić o szkicowo zarysowanych podobieństwach, wszak „dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki”.

Z pewnością sztuki wizualne - niejako - biegną swym torem. Powstało, tak w Europie, jak i w Polsce wiele wystaw i projektów mówiących o nietolerancji, mniejszościach i emigrantach, ale taki trend obserwujemy od wielu, wielu lat, przynajmniej od ostatnich wielkich wystaw światowych typu Biennale Weneckie czy Dokumenta. W Polsce po roku rządów PiS, zmalało (przynajmniej w odbiorze społecznym) znaczenie tzw. sztuki krytycznej. Pewną cezurą była w 2015 śmierć Piotra Piotrowskiego, a na początku w 2017 roku; Zygmunta Baumana. Można powiedzieć, iż młodzi kontynuatorzy myśli wymienionych, czy to w sferze teorii sztuki, teorii kultury i socjologii muszą; albo dalej rozwijać ich teorie, albo im się przeciwstawić. Uzyskali niejako wymarzoną swobodę, wolność od metaforycznie i dosłownie rozumianej „opresji”. Niektórzy z nich nawet – dziwnym zrządzeniem losu – przeszli do opozycji popierając konserwatywną władzę i konserwatywne wartości w sztuce. „O tempora, o mores”: jak mawiali starożytni. W Zachęcie, w siódmym roku dyrektorowania Hanny Wróblewskiej, proponowane wystawy miały zadowolić wszystkich, w Muzeum Sztuki w Łodzi oraz w innych miastach realizowano ekspozycje przekrojowe, niestety w większości nieudane. Hanna Wróblewska powiedziała w wywiadzie: „Moja praca polega na negocjacji z rzeczywistością” i chyba rzeczywiście tak było, bo profil wystaw dziwnie zmienił się z chwilą przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Nieporozumieniem były „Notatki z podziemia. Sztuka i muzyka alternatywna w Europie Wschodniej 1968-1994” (Muzeum Sztuki w Łodzi, kurator Daniel Muzyczuk). Pomysł wystawy rewelacyjny – wykonanie fatalne. To jest zresztą mankamentem wielu tego typu ekspozycji realizowanych przez kuratorów urodzonych w latach 80. i 70. ubiegłego wieku.

Wiele działających od lat instytucji sztuki przestało istnieć. W CSW Zamek Ujazdowski Małgorzata Ludwisiak praktycznie zlikwidowała „Obieg” istniejący od lat 80. Tenże stał się pismem  „monokulturowym”. To dobrze, iż dostajemy wiele informacji o sztuce krajów azjatyckich, lecz w dobie globalnego Internetu i obiegu sztuki możemy takową wiedzę czerpać z wielu niezależnych źródeł. W dobie upadku w Polsce wielu czasopism poświęconych kulturze, każde forum poświęcone krajowym sztukom wizualnym jest na miarę złota. Wiele też było imprez „dętych i nadętych”. Poznańskie „Mediations Biennale” okazało się wydmuszką. Sopocka wystawa „Salon odrzuconych” (Galeria Sztuki w Sopocie, kurator Piotr Sarzyński) ciekawa, budząca kontrowersje, podobnie jak łódzki przegląd zadziwiła doborem artystów. Wśród naprawdę „odrzuconych” znalazło się wielu artystów od lat działających w polskim mainstreamie, jedynie może nieco na jego poboczu, zupełnie dobrze prosperujących w obiegu tak komercyjnym jak i kuratorskim. Na plan pierwszy natomiast wyskoczyły rozmaite galerie i projekty regionalne: jak Galeria OKNO w Słubicach, Galeria Bielska BWA, wymieniona już galeria w Sopocie, Galeria Biała w Lublinie, Muzeum Śląskie w Katowicach czy Międzynarodowy Festiwal Sztuki Wizualnej w Szczecinie. Wbrew oczekiwań nie było wysypu, czy też mocnego uderzenia w postaci sztuki słusznie patriotycznej. Jeżeli takie rzeczy miały miejsce to raczej na prowincji, gdzie taka sztuka zadomowiła się na dobre wiele lat temu w opozycji do kultury liberalnej popieranej przez PO i środowiska lewicowe. Artyści jakby przycichli. Wielu dobrych i wybitnych malarzy zaczęło powielać siebie albo tworzyć li tylko dla pieniędzy. Według słów Młynarskiego: „każdy robił swoje”. Najciekawsze działania i projekty były autorstwa performerów, szybko reagujących na zmiany społeczne i polityczne. Lecz performance to sztuka kameralna, efemeryczna. W porównaniu ze sztukami wizualnymi był to dobry rok dla sztuk widowiskowych takich jak film czy teatr. Cenzura państwowa na razie okazała się żelaznym wilkiem, nie było widocznych ingerencji państwa w dziedzinę kultury. Być może czeka nas to w następnych latach? Nie wiem i nikt tego nie wie. Myślę, że nawet urzędnicy odpowiedzialni za rozdzielanie pieniędzy na dotacje z państwowej kiesy.

Były i dobre wystawy oraz artefakty: Festiwal lAbiRynt w Słubicach/Frankfurcie, Oksydan w Szczecinie, ekspozycje autorskie w Galerii Bardzo Białej, Białej i Szarej, działalność Atlasu Sztuki, Galerii BWA Bielsko-Biała, wystawa Jarosława Kozłowskiego w MOCAK-u, działalność Bunkra Sztuki, „Baccilus” Marty Antoniak w galerii FAIT, „Schlemmer/ Kantor” w Muzeum Tadeusza Kantora Cricoteka i inne. Obecny układ kuratorsko – galeryjny jest w impasie czyli jak by to powiedzieli starożytni; w kryzysie. Jak to określa Władysław Kopaliński: „kryzys zgodnie z jego greckim pochodzeniem to okres przełomu, przesilenia, decydujący o nowych kierunkach, zwiastujący też panowanie nowych idei”.

powrót