kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Janina Wierusz Kowalska, „Compound-construction”, akryl na płótnie. Fot. Dzięki uprzejmości artystyki
Janina Wierusz Kowalska, „Czerwona i błękitna wstęga (Red and blue ribbons)”, akryl na płótnie, 204 x 140 cm, 2012. Fot. Dzięki uprzejmości artystyki
Janina Wierusz Kowalska, „Circular-shapes-and-shades”. Fot. Dzięki uprzejmości artystyki
UCIECZKA DO WOLNOŚCI – CHŁODNE GEOMETRIE JANINY WIERUSZ KOWALSKIEJ

Magdalena Zięba

Sztuka w XX i XXI wieku to sztuka wyzwolona z wszelkich ograniczeń, która zawłaszczyła sobie również świat poza nią i włączyła go w swoje uniwersum. Czyniąc to, stała się dla odbiorców nieczytelna, nieuchwytna. W jej obszarze wciąż jednak istnieje miejsce dla dzieł, które bezwzględnie wciągają odbiorcę w głębię płótna.

Wśród tego typu polskich dzieł należałoby wymienić przede wszystkim prace takich artystów jak Tadeusz Dominik, Leon Tarasewicz czy Janina Wierusz Kowalska. Ich wielobarwne, skupione na warstwie formalnej (grze światła, cieni, optyce) malarstwo jest ucztą czystej wizualności, choć nie jest to malarstwo absolutne – które wymagałoby od odbiorcy przygotowania i wiedzy na temat artystycznych inspiracji twórcy. Malarskie dzieła dwóch ostatnich artystów, Tarasiewicza i Wierusz Kowalskiej, są niezwykle zbliżone formalnie, choć ich skala przybiera zupełnie inny wymiar: Wierusz Kowalska pozostaje wierna tradycyjnemu medium i ramie obrazu, podczas gdy Tarasewicz wychodzi poza płótno, w przestrzeń. Patrząc na rozedrgane, ekspresyjne linie, które przewijają się przez ich twórczość niczym leitmotiv, doświadczyć można podobnych doznań – związanych z grą migotliwych tonów i połyskliwych koloru.

Estetycznie wyniosła, intelektualna sztuka spod znaku abstrakcji geometrycznej rozwinęła się w Europie jako manifestacja czystego obrazu, niezależnego od przedstawienia, od realności oraz tego, co widzialne i możliwe do odwzorowania. Swoje apogeum uzyskała po 1945 roku, jednak już w pierwszych dziesięcioleciach artyści tacy jak Kazimierz Malewicz i Piet Mondrian, a także tworzący pod egidą Bauhausu interesowali się abstrakcją geometryczną, jej ładunkiem metafizycznym i możliwościami ekspresji zawartymi w czysto matematycznych obliczeniach. W Polsce ten okres naznaczony został przez wpływy konstruktywizmu w twórczości Władysława Strzemińskiego, a także artystów z kręgu awangardowych grup Blok i Praesens. Synteza i chłodne geometrie na dobre zdominowały zaś malarstwo i rzeźbę w latach powojennych, gdy artyści poszukiwali nowych form wyrazu po największej wojnie XX wieku. Lata sześćdziesiąte to z kolei reakcja na „pochód symulakrów” – na nadmiar doznań wizualnych, poszukiwanie antidotum na wszechobecne obrazowanie; to z jednej strony okres rozwoju pop-artu, z drugiej zaś – konceptualizmu, zrywającego z emocjonalnością sztuki i jej referencyjnością.

W Polsce czas powojenny nieuchronnie naznaczony został przez socrealizm, zakazujący wszelkich odchyleń od nurtu sztuki ludowej, propagandowej, opartej na prostych schematach reprezentowania zakrzywionej rzeczywistości. Przede wszystkim dlatego w Polsce sztuka intelektualna, zdystansowana od życia, apolityczna nie mogła się w pełni rozwinąć. Artyści tacy jak Henryk Stażewski i Władysław Strzemiński, jak i ci, którzy stali za założeniem Klubu Młodych Artystów i Naukowców dążyli do wskrzeszenia awangardowych ruchów. Próbą wpisania się w oficjalną politykę kulturalną ogłoszoną przez Bolesława Bieruta w 1947 roku, był spór o realizm, w którym uczestniczyli artyści starający się ukuć coś, co istnieć nie miało prawa – nowy rodzaj realizmu, nie do końca realistyczny. W dyskusji pojawiały się takie terminy jak „spotęgowany realizm” (Kantor, Porębski), „realizm bezpośredni” (Wróblewski) , „roboczy realizm” (Starzyński) , „realizm procesu wzrokowego” (Strzemiński). Można powiedzieć, że zarówno artystów, jak i krytyków ogarnęła wówczas swoista obsesja realizmu. Tymczasem, realizm pozostał tylko jeden, ten właściwy wówczas, socjalny.

Nie bez powodu przytaczam tutaj kwestię polityczności sztuki – Janina Wierusz Kowalska to artystka, która w swojej karierze nigdy nie dała się podporządkować jakiejkolwiek władzy i jej dyskursowi. Konsekwencją jej nonkonformizmu był fakt, że została ona na wiele lat wykluczona z życia artystycznego. Jej życiowa postawa i artystyczna pasja układają się zatem w paradoksalną hiperbolę pomiędzy nieustannym poszukiwaniem wolności twórczej a dojmującą realnością. Należąca do rodu Wieruszów Kowalskich, którego twórcze korzenie sięgają jeszcze szkoły monachijskiej, niepokorna artystka ukończyła studia pod kierunkiem Tadeusza Brzozowskiego, by zająć się poszukiwaniem indywidualnego języka wypowiedzi artystycznej. Obecnie, po wielu latach płodnej twórczości, z pewnością można uznać, że jej się to udało. Janina Wierusz Kowalska należy do nielicznego grona polskich artystów, którzy wierzą nie tylko w wagę warsztatu twórczego, ale i w wyższy cel sztuki, w jej moc wyzwalającą. Jak mówi artystka: „ja i moje obrazy istniejemy «poza cywilizacją». Interesują mnie raczej te wartości i prawdy, których cywilizacja się wyrzekła. Kiedyś malowałam bardzo ekspresyjnie, ale im więcej wiedziałam, tym wnikliwiej spoglądałam na świat, zaczynając rozumieć, jak bardzo jest skomplikowany i doskonały w swej strukturze. Płatki śniegu, plastry miodu, nasiona granatu, ikra pstrąga, wszystkie te i inne struktury są zaskakująco precyzyjne, regularne, geometryczne”.

Artystka tworzy obrazy, które traktować można jak autonomiczne obiekty – kuszące trójwymiarowością, igrające z okiem, mamiące i hipnotyzujące – niczym czarno-białe kręgi i wiry Bridget Riley (obrazy Duo, Białe wstążki czy Muszle) czy oszczędne, barwne, kształty Josefa Albersa (Metropolis, Dżungla, Równowaga, Konstrukcja złożona). Z Leonem Tarasewiczem artystka dzieli fascynację przyrodą, zachodzącymi w niej procesami oraz wytwarzanymi przez nie formami. Wierusz Kowalska wyraża w swoich pracach niezwykłą wrażliwość na formę i kolor, a w szerokim spektrum jej dorobku znajdziemy zarówno pospieszne szkice i studia (Kalipso, Futro), genialne formy przenoszące nas w trzeci wymiar (Delikatny wiatr, Karnawał w Wenecji), a także wystudiowane, precyzyjne kompozycje zbudowane poprzez nakładanie na siebie kolejnych warstw opartych na innym motywie formalnym (seria Kosze). Z jednej strony, udało jej się stworzyć swój własny język twórczy, z drugiej zaś, w sposób fascynujący odnosi się ona do dokonań przeszłych pokoleń, co czyni z niej artystkę najwyższej klasy.

Jej twórczość istotnie przenosi nas w rzeczywistość poza czasem, choć mogłoby się zdawać, że w wielu jej obrazach dostrzeżemy wpływy technologii, a zwłaszcza dekonstruktywizmu architektonicznego. W swojej wizji sztuki pozostaje ona jednak wolna od wpływów zewnętrznego świata, jego polityczności. Można by wręcz wysunąć wobec niej zarzut o zbytnią autonomiczność, ale czy można czegoś artyście zabronić w erze totalnej wolności sztuki? Malarstwo Wierusz Kowalskiej kontynuuje najlepsze awangardowe tradycje, które daje się dostrzec w sztuce estetyzującej, powstającej zgodnie z Kantowską formułą „celowości bez celu”, Zweckmaessigkeit ohne Zweck. Przy tym jest to malarstwo, które niczego nie imituje, wymyka się podziałom i definicjom, o czym niech świadczy chociażby liczba kierunków artystycznych, jakie przytoczyłam w tekście. To tylko jedne z licznych powodów, dla których na obrazy Janiny Wierusz Kowalskiej spogląda się z wielką przyjemnością – one intrygują i wciągają w zupełnie nierealną, bo wykreowaną przez artystkę, rzeczywistość, są jak malarskie symfonie zaspokajające potrzebę czystej, choć nie zupełnie zimnej wizualności.

powrót