Sławomir Marzec, „Obraz na wyszczuplenie”, akryl na płótnie, 110 x 65 cm Fot. Archiwum autora
Sławomir Marzec w Galeria Fibak. Fot. Archiwum autora
Sławomir Marzec, „Obraz przeciw rdzawieniu duszy”, akryl na płótnie, 200 x 90 cm Fot. Archiwum autora
Małgorzata Stępnik
Mgławice drobnych plamek naniesionych na połać płótna, z bliska iryzujące i pulsujące bogactwem odcieni, w pewnym oddaleniu dają wrażenie monochromatycznej, zintegrowanej „jedni”. Oto porządek stanowiący antytezę chaosu, odwrócenie zasady entropii, zdawałoby się – ostatecznego fatum nieokreśloności, skomplikowania i nadmiaru. La tache divisée w (światło)czułym oku widza przemienia się w nienazwaną emocję – cynobrową, brunatną, głucho-szarą, kobaltową ... emocję jednocześnie zakorzenioną w tym, co archetypowe i utkaną z jednostkowych, życiowych doświadczeń.
Obrazy użytkowe dla przestrzeni liminalnych – owym tytułem, brzmiącym nieledwie przewrotnie, Sławomir Marzec opatrzył swą najnowszą wystawę, goszczącą od 20 stycznia w Galerii Fibak, (a kurowaną przez Marię Zielińską). Na każdej spośród kilkunastu prezentowanych prac artysta pozostawił margines białego podobrazia, nanosząc nań ołówkiem łacińską inskrypcję. (Marginesy niezamalowanej kanwy i symboliczne „dopowiedzenia” na obrzeżach, rzecz by można – kompozycyjnych „peryferiach” – jakże często stosowane przez Marca – przywodzą na myśl Derridiański koncept parergonu.) Otóż, odnajdziemy w rzeczonym cyklu zarówno frazy odnoszące się do „spraw wielkich”, do ogólnoludzkich utrapień i dążności – miedzy innymi: Pictura ad admirationem salvandam (Obraz na ocalenie zdziwienia), Contra inutilem melancholiam (Przeciw nieuzasadnionej melancholii), Pro commitigatione (Na uspokojenie) – jak i te, pisane niejako w formie życzeń, a dedykowane sprawom codzienności: np. Ad divitias augendas (Na pomnożenie majątku), Contra raucedinem (Przeciw chrypce), Pro capillorum auctu (Na porost włosów), a nawet –Contra viarum obstrusiones (Przeciw korkom ulicznym). Co istotne, przemożna większość prezentowanych płócien zbudowana jest na prostokącie o proporcjach bliskich złotego podziału (110 x 65 cm). Można zatem uznać, iż nie tylko poprzez słowa wypreparowane z tkanki martwego języka, lecz również poprzez nawiązanie do „świętej” miary i liczby malarz aluduje do kultury antycznej i wielowiekowej tradycji sztuki wyrosłej na jej rudymentach. Jednocześnie, zastosowana impresjonistyczna technika odsyła nas właśnie do momentu granicznego w historii sztuki, do dramatycznego passage wyznaczającego kres tzw. renesansowej kultury wizualnej. Jest to zarazem czas swoistego zawieszenia pomiędzy grands récits a petites histoires (Lyotard), kompletnym, skończonym oryginałem a „dziełem otwartym” (Eco), głębią a powierzchnią (fragmentem), obrazem-oknem a obrazem-siatką – tworem „emblematycznym dla tradycji modernistycznej”.[1] Siatką – jak stwierdza Rosalind Krauss – „antynaturalną, antymimetyczną i antyrealną”[2], maskującą a zarazem paradoksalnie – odsłaniającą wstyd przed okazaniem tęsknoty za duchowością w zdesakralizowanym świecie.[3] Zapewne, jest to również wstyd przed okazaniem wiary w działanie sztuki, w jej społeczną użyteczność – do czego właśnie odsyła nas Marzec w tytule swej wystawy.[4]
Symbolikę liminalności, passe-partout i „natarczywej atopiki parergonu”[5] dodatkowo wzmacnia samo usytuowanie obrazów w salach ekspozycyjnych, jak pisze artysta w zaproszeniu na wystawę – w przestrzeniach „bezosobowych, czysto funkcjonalnych przejściach, zaułkach, które ujawniają naszą nie-tożsamość, gdzie jesteśmy wolni nie tylko od ideologii i idealizacji, lecz również od samych siebie (naszych narcystycznych auto-mitologii).”
Niewątpliwie, szczególną pikturalną urodą odznacza się Contra animam robiginaturam czyli obraz Przeciw rdzawieniu duszy. Spokojny chłód błękitu, przerwany gdzieniegdzie echem rdzawych tonów przepysznie koresponduje z metaforyczną wymową nadanej intytulacji. Zdaje się, iż praca ta stanowić miała w zamyśle Marca swoistą, symboliczną klamrę spajającą całość cyklu. Szlachetna sztuka malarska stanowić może bowiem jednocześnie diagnozę i remedium wobec wszechpanującej anestezji, pustych rytualizmów artworldu, nadprodukcji form łaknących scalającego sensu. Obrazy użytkowe w tym znaczeniu mogą być też lekarstwem niwelującym lęk nieodłącznie wpisany w „kulturę analgetyków”, analizowaną przez Leszka Kołakowskiego. (Stąd też zresztą, w obszernym tekście zaproszenia, Marzec odwołuje się do wybitnego filozofa). Sztuka, podobnie jak nauka, w społeczeństwie trawionym strachem przed cierpieniem – jednocześnie przecież usilnie ów strach wypierającym – funkcjonować powinna jako „organ wytwarzający przeciwciała”, neutralizując „destrukcyjne skutki procesów, wymuszających od każdego z nas zgodę na to, iż jest określony bez reszty przez swoje miejsce w zestroju społecznych tkanek.[6] ”
Sławomir Marzec, Obrazy użytkowe (dla przestrzeni liminalnych), Galeria Fibak, 20 stycznia 2016 – 5 luty 2016, kurator: Maria Zielińska.
[1] Rosalind E. Krauss, Siatki, (w:) Eadem, Oryginalność awangardy i inne mity modernistyczne, wyd. Słowo/obraz/terytoria, tłum. Monika Szuba, Gdańsk 2011, s. 17.
[2] Ibidem.
[3] Zob. Ibidem, s. 20. „Mityczna moc siatki polega na tym, że jesteśmy w stanie myśleć, iż mamy do czynienia z materializmem (czasami z nauka lub logiką), lecz jednocześnie jesteśmy dopuszczeni do wiary (albo iluzji lub fikcji).” Ibidem.
[4] W podobny sposób, o swoistym wstydzie przed zaangażowaniem pisze w swym manifeście Artur Żmijewski, wychodząc rzecz jasna z innych stanowisk ideologicznych. Oto fragment z jego Stosowanych sztuk społecznych (2007): „Wszelki skutek, wszelka widoczna zmiana wywołana zaangażowaniem sztuki stała się podejrzana. Zanegowano nawet tę niewidoczną władzę, jaką jest udział w stwarzaniu porządków symbolicznych. Porządków, które – czy tego chcemy czy nie – strukturują nasz wspólny świat. Efektem splotu wstydu i lęku przed kolejnym zawłaszczeniem oraz pragnienia posiadania wpływu stała się alienacja.” Tekst dostępny on-line: http://www.utw.uj.edu.pl/documents/6082181/a7f451e7-eb99-4ee9-8ddc-e1f2bf984438 [dostęp: 29.02.2016]
[5] Jacques Derrida, Prawda w malarstwie, tłum. Małgorzata Kwietniewska, Wyd. Słowo/obraz/terytoria, Gdańsk 2003, s. 16.
[6] Leszek Kołakowski, Mit w kulturze analgetyków, (w:) Idem, Obecność mitu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, s. 131.