kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

GN-Gruba Najgorsza, dom pasożyta, akcja w CSW Toruń
GN-Gruba Najgorsza, pasożyt zjada śniadanie dyrektora, akcja w CSW Toruń
GN-Gruba Najgorsza, bojówka zorganizowana przez pasożyta w salach CSW Toruń. Fot. Archiwum GN
STYPENDIUM „ARTLUKA” 2010
PASOŻYT
JEDYNY W CAŁOŚCI

Marcin Zalewski

Pasożyt otrzymał stypendium Kwartalnika „Artluk” 2010

„Jeszcze niczego dzisiaj od Pana nie dostałem, Panie Dyrektorze”[1]

Oglądając transmisję na żywo z życia mieszkającego w Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki czasu” w Toruniu Pasożyta można wywnioskować, że głównym zajęciem artysty jest siedzenie przed komputerem i jedzenie pierogów. Gruba Najgorsza – bliżej niesprecyzowany osobowo rezydent toruńskiego Pokoju Z Kuchnią – przez miesiąc anektuje przestrzeń zarezerwowaną dla „twórczego wypoczynku”. Artysta w pełni wnika w ideę miejsca. Organicznie zasadza się w swoim nowym domu, nie obchodzi go jednak radosna atmosfera wspólnego działania, Pasożyt chce monopartycypacji. Kradnąc element tkanki Centrum Sztuki Współczesnej, trawestuje ją w wypaczoną ostoję artysty-bezdomnego, który od środka wyżera swojego pracodawcę. Gruba Najgorsza ukryta za ochronną warstwą szmat, balonów i innych kloszardzkich zdobyczy podzieliła przestrzeń konfliktu artysta – instytucja na intymne „w kapciach” wewnątrz i zewnętrzne pole żeru, paradoksalnie jednak scalając dwie sfery pod mianem domu.

Dom nie jest sprzątany, odkurzany i podlewany, a wysysany z prądu, wody, cierpliwości i tożsamości. Artysta jest instytucjonalnie przypisanym do ośrodka kultury elementem, który ma za zadanie produkować dobra kultury. GN jednak dokonuje subwersji aktu tworzenia, przenosząc akcent na tworzywo: znalezione, wyłudzone, potajemnie umiejscowione w galeryjnej przestrzeni. Wnosząc kilkaset balonów do pustej sali i tworząc Baloniadę – dwugodzinną wystawę, która już była śliczną, kolorową, prawie oficjalną i bez żadnych gości – uderza w sposób działania instytucji kultury. Jest ładnie, balony zdobyte po jakiejś konferencji biznesowej, artysta sobie tworzy, idealna pozycja do portfolio, fun-art. Złośliwe podszczypywanie trybu funkcjonowania swojego chlebodawcy, bezpośrednie uderzenia są niewskazane – któraś ze struktur nosiciela mogłaby chcieć odrzucić Pasożyta. Nie kurator, prześladowany podczas oprowadzania gości, ani sekretarz słuchający wrzasku rozmnożonej grupy Pasożytów, ale pani sprzątaczka pozwalająca nie pozmywać naczyń i ochroniarz otwierający drzwi od zaplecza. Esencja Centrum Sztuki, zawistna, że artysta mieszka za darmo w najładniejszym budynku w mieście i jeszcze na dodatek dostał osiem pudeł pierogów od sponsora, fantazjująca o rozrywkowej postpracy za, wyśnione również przez Pasożyta, pieniądze.

GN jest biedne, więc swoich partyzantów najmuje w zamian za żywność. Potomstwo Pasożyta gładko wdziera się w tkankę CSW jako zamaskowana pseudoguerilla, butlerowska „wariacja w powtórzeniu” na temat etosu ideowego partyzanta. Stoi w drzwiach i wietrzy „Znaki czasu”, ale boi się zatrzymać windę i narazić ochroniarzowi; próbuje nadać przestrzeni indywidualny charakter, wypaczając jego pierwotne, wzniosłe znaczenie, ale sama zakładając na twarze rajstopy zatraca tożsamość. Poprzez akcje paraartystyczno-paramilitarne (jak blokady, nękanie i kradzieże pomysłów) w przestrzeni kultury skondensowanej Pasożyt i jego partyzanci stapiają się z żywicielem, poddają regułom pozwalającym przeżyć i dialektycznie sami się napędzają. Carl Michael von Hausswolf napisał, że „sztuka tworzy dobrego żywiciela dla pasożytów”. Artystyczna narośl na instytucji wywodzącej się z tego samego gatunku nie potrzebuje otoczenia zewnętrznego. Gruba Najgorsza ignoruje przestrzeń zewnętrzną, doświadczona w działalności na gruncie street artu („Wyrzuć zło”, „Miłość”, „Hitler to chuj”, „Lipne krzaki”, „Stop taszyzmowi”) ogranicza do minimum interakcję z przestrzenią poza CSW. W środku galerii publicznej tworzy się mikroświat, wciągający gości w wewnętrzne mechanizmy działania, połączenia biurokratycznej maszyny inaugurującej nowe wydarzenia artystyczne z placem ponowoczesnej zabawy. Zamiast spełniana fantazmatów uspołecznionych streetartowców na ścianach biednych dzielnic Pasożyt wypełnia swoją jaźń wolą przetrwania i działania do wewnątrz. Jako medium służące pozytywnej autokreacji Pasożyt wybrał pełen swobodnej reinterpretacji memów i samożywnych wirusów Internet, który, wpisując się w charakter komfortowego wyzyskiwania, oddziela go od zewnętrznej Wielości. Zamienia się w czarną dziurę wyrywającą swojego żywiciela z utartej trajektorii kurator-księgowość-montażysta-sprzątaczki i wysysając takie zagubione elementy tego cyklu jak oficjalne koperty, schematy typografii czy śmieci po oficjalnych bankietach, recyklinguje je na swój unikalny sposób. Nie ważne jest niszczenie swojego dawcy, Pasożyt jest jedyny i jego własność ma zwiększać się na kolejnych potencjalnych żywicieli.

Jacques Rancière w swojej szeroko komentowanej pracy „Estetyka jako polityka” napisał: „Estetyka relacyjna odrzuca pretensję sztuki do samowystarczalności”. Gruba Najgorsza w swoim działaniu zmienia znaczenie słów francuskiego filozofa i nie zostawia w swoich pasożytniczych akcjach pola niedopowiedzeń. Korzysta ze szczelin Niedointerpretowanego w przestrzeni Centrum Sztuki Współczesnej i wyłapując jego niespełniające subiektywnej wizji idealnego ośrodka kultury słabości, wypełnia je własną treścią. Gra we frisbee z zagrożeniem (nieprzesadnym, by nie stracić kontraktu) uszkodzenia eksponatów na terenie ironiczno-zabawnej wystawy Supergrupy Azorro wywołuje konsternacje gości, skrycie chcących czuć się częścią performance'u, a tak naprawdę jest tylko warsztatem przekształcania otoczenia na swój własny użytek. Nie ma pewności, czy zamiast pasożytnictwa nie zachodzi na styku GN-CSW mutualizm dwóch skrajne egoistycznych gatunków, gdzie instytucja ujmuje nieco ze swojej monolityczności, w zamian dostając na półtorej miesiąca ciekawostkę zoobotaniczną, a artysta za najniższą krajową może czuć się permanentną instalacją. Pasożyt, żyjąc sztuką nie żyje ze sztuki, musi parać się więc quasi-menelską błazenadą, żeby zostać utrzymankiem teleologicznego sensu pracy artysty – muzeum sztuki. Myjąc sobie stopy w publicznej toalecie, gdzie w tle widnieje napis „nie ma już sztuki, są tylko sytuacje artystyczne” można przypuścić, że Pasożyt czeka tylko na przypadkową osobę, której powie: Bądź moim Jezusem. Umyj mi stopy.

Artluk 4/2010

 


[1] anonimowa wypowiedź Pasożyta

 

powrót