kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Małgorzata Goliszewska, „Musiałam sama stać się słońcem”, z cyklu „Dom kobiet”, fragmenty wystawy w CSW Kronika w Bytomiu, 2022. Fot. materiały prasowe CSW Kronika w Bytomiu
Patrycja Orzechowska, „Musiałam sama stać się słońcem”, z cyklu „Dom kobiet”, fragmenty wystawy w CSW Kronika w Bytomiu, 2022. Fot. materiały prasowe CSW Kronika w Bytomiu
Dorota Hadrian, „Musiałam sama stać się słońcem”, z cyklu „Dom kobiet”, fragmenty wystawy w CSW Kronika w Bytomiu, 2022. Fot. materiały prasowe CSW Kronika w Bytomiu
WSCHÓD SŁOŃCA

Zuzanna Sokołowska

Wystawa „Musiałam sama stać się słońcem”, której autorkami są Małgorzata Goliszewska, Dorota Hadrian i Patrycja Orzechowska, to odsłona cyklu „Dom kobiet” realizowanego w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu. Cykl ten został pomyślany jako refleksja nad aktualną kondycją polskiego ruchu kobiet, a także współczesnymi definicjami feminizmu. Punktem wyjścia do jego powstania stały się rozważania Jolanty Brach-Czainy, która z czułością i uwagą obserwowała wymiary ludzkiej egzystencji w codziennych aktywnościach i działaniach. Kuratorkami wystawy są Agata Cukierska i Katarzyna Kalina, dla których istotne stały się indywidualne doświadczenia artystek, próbujących oswajać nieprzyjazną, współczesną rzeczywistość, starając się przy okazji w niej jakoś zadomowić, znaleźć bezpieczną przestrzeń. Twórczynie poruszają się w tej odsłonie cyklu przede wszystkim wokół zagadnień antropocentryzmu, problemu choroby, powolnego zdrowienia, a także stereotypów i opresji, w dużej mierze związanych z cielesnością, z jakimi do tej pory borykają się kobiety.

Tytuł ekspozycji nawiązuje do krótkiego wiersza poetki Anny Świrszczyńskiej pt. „Stałam się słońcem”, będącym opisem procesu samouzdrowienia i zaopiekowania się własną somatycznością. Bez wątpienia na uwagę zasługuje aranżacja samej wystawy, która przypomina udomowioną przestrzeń, w której rozgrywają się najbardziej intymne, jak i prozaiczne, spektakle codzienności.

Zwiedzanie widzowie zaczynają od „Przedpokoju z widokiem” Patrycji Orzechowskiej. Artystka zaaranżowała tą przestrzeń z myślą o stworzeniu miejsca przejścia, pomieszczenia będącego łącznikiem pomiędzy przeszłością a tym, co ma dopiero nadejść. Orzechowska zwraca uwagę na słowa amerykańskiego filozofa Grahama Hartmana, który rezygnuje z antropocentrycznych założeń, stawiających człowieka w nadrzędnej pozycji wobec innych bytów, także tych nie-ludzkich. Hartman zrównuje materię wszystkich istnień, także przedmiotów i artefaktów, które uzyskują w ten sposób własną autonomię, wyzwalając się ostatecznie spod władzy człowieka. Filozof tropi ślady ich obecności, ich prywatne egzystencje, których biografie tworzą się samodzielnie, bez udziału ludzi. Teoria Hartmana bliska jest rozważaniom Bruno Latoura, który w swojej koncepcji „kolektywu bez obszaru zewnętrznego” proponował ujęcie tego, co ludzkie i nie-ludzkie jako wspólny świat, którego nie należy rozdzielać na osobne kategorie czy byty. W podobnym też tonie wypowiadała się Donna Haraway, która separowanie natury i człowieka traktowała jako formę przemocy. Podobnym tropem podąża Orzechowska, która przygotowała w swoim przedpokoju obiekty porzucone, przypadkowo znalezione, a także w pełni gotowe, których istnienie zostało naznaczone określoną myślą. W praktyce artystycznej istotne jest dla twórczyni drugie życie przedmiotów, które znajdują się najczęściej na marginesie ludzkich światów. Orzechowska troszcząc się o rzeczy, które najczęściej same ją znajdują, zwraca uwagę na ich ontologiczne sensy, z czasem nadając im nowe znaczenia. Jednym z przykładów może stać się realizacja „Kura, królik, człowiek”(2020). Składa się ona ze specjalnie przygotowanej skrzyni, w której została umieszczona ilustracja przedstawiająca embriony tytułowych istot. Ich kształty okazują się być do siebie szalenie podobne, pozornie nieodróżnialne. Artystka odzwierciedla ich formę w ceramicznych obiektach, które znajdują się na dnie pudełka, rejestrując w ten sposób biologiczne, międzygatunkowe związki ludzkiego z nie-ludzkim. W przestrzeni zaaranżowanej przez Orzechowską znajdują się także kolaże z cyklu „Zeitgeist MMXXI kalendarz na nowe, stare czasy” (2020). Powstał on na bazie fotografii z książki Paula Jsenfelsa „Gymnastik als Lebensfreude (Gimnastyka jako radość życia)” z 1926 roku. Orzechowska dokonuje dekonstrukcji pierwotnego znaczenia zdjęć zamieszczonych w tej archiwalnej publikacji, budując wokół nich własną narrację, skoncentrowaną przede wszystkim wokół ekofeminizmu. Artystka w swoich realizacjach podkreśla przede wszystkim cykliczność czasu, przywiązanie do natury i życia według jej rytmu. Kadry zaczerpnięte wprost z podręcznika Jsenfelsa, przedstawiające rytualne tańce kobiet i dzieci, na kolażach Orzechowskiej nawiązują bezpośrednio do obrzędów ku czci ziemi i żywiołów, a fotografie ilustrujące kobiece kręgi stają się wyrazem mocy, która może mieć wpływ na realną rzeczywistość. Prace te opierają się na dychotomii – z jednej strony zaznaczają związek człowieka z naturą, z drugiej – dokumentują rany i obrażenia, które zostały jej zadane przez ludzi. Dopełnieniem tej przestrzeni staje się instalacja świetlna „Retrogradacja” (2018), której tytuł odsyła bezpośrednio do pojęcia z dziedziny astronomii, związanego z pozornym ruchem wstecznym ciała niebieskiego. Realizacja ta składa się z obiektów świetlnych, które swoją formą nawiązują do organicznych form życia. Orzechowska materializuje świat, w którym nie ma już człowieka, lecz zostały po nim artefakty, przedmioty, które stają się strażnikami post-ludzkiej rzeczywistości.

Kolejną odsłoną wystawy jest „Pokój dziecięcy”, który został zaaranżowany przez Dorotę Hadrian. Znajduje się w nim rzeźba „Struktura kryształu” (2017), nawiązująca swoją formą do mitycznej matki-wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa. Bohaterką jej pracy jest tak naprawdę ona sama i jej dzieci. Hadrian podnosi w ten sposób kwestię samotnego macierzyństwa, włączając się w dyskusję o trudach wychowywania oraz stereotypowego postrzegania figury matki. Z powodu braku własnej pracowni swoją rzeźbę całkowicie wykonaną z cukru – stworzyła w kuchni, czyli w miejscu, kojarzącym się z przestrzenią, w której prawdziwa matka-Polka spędza najwięcej czasu, dbając o domowe ognisko. Pomimo słodkiego materiału wykorzystanego w jej rzeźbie niesie ona w sobie tak naprawdę sporą dawkę goryczy. Macierzyństwo utożsamiane jest jako błogi stan, pełen czułości i miłości, z którego zostało wykluczone zmęczenie, złość, wątpliwości, a także podmiotowość matki. W tym kontekście matki-artystki. Hadrian zwraca w swojej pracy uwagę na aktualne strategie polityczne, które spychają kobiety w przestrzeń biowładzy, całkowicie zawłaszczającej ich ciała.

Uzupełnieniem przestrzeni zaaranżowanej przez Hadrian staje się sala balowa, która składa się na instalację „Bal na 100 Amazonek” (2022). Tym razem praca artystki skupia się wokół osobistych historii kobiet, które zostały poddane mastektomii. Hadrian, wsłuchując się w ich trudne biografie, które naznaczone są wykluczeniem z powodu utraty piersi, podkreśla także wagę wspólnotowości Amazonek, spotykających się w grupach wsparcia. Mają one strategiczne znaczenie zarówno w procesie choroby, jak i zdrowienia. Jedna z historii dotyczyła balu kostiumowego, który odbył się dzięki darczyńcom i wolontariuszom. Hadrian odtwarza to wydarzenie w przestrzeni galerii. Sala tętni od kolorowych świateł i dźwięków muzyki zachęcającej do tańca, zabawy i bliskości. Na jednej ze ścian widzowie mogą obejrzeć fotografie Amazonek. Na sali znajduje się także rzeźba, która wzorowana na antycznych realizacjach, jest popiersiem kobiety poddanej mastektomii.

Ostatnią przestrzenią, składającą się na wystawę „Musiałam sama stać się słońcem”, jest sypialnia przygotowana przez Małgorzatę Goliszewską. Odsłona ta nosi tytuł „Byłam jadem grzechotnika, teraz jestem mlekiem królika”. Artystka wprowadza widzów do miejsca, w którym dzieją się spektakle codzienności, wyznaczane przez chorobę oraz długotrwały proces zdrowienia. Jest to najbardziej intymna, jak i zarazem osobista, odsłona bytomskiej wystawy. Składa się ona przede wszystkim z przedmiotów pochodzących z prywatnej sypialni artystki, ale także z zapisków, nagrań i zawieszonych na ścianie galerii wyników badań, które stają się wizualnym dokumentem cielesnych aberracji. Są one zapisem tajemniczych chorób, których tradycyjna medycyna nie była w stanie wyleczyć. Artystka znalazła ratunek w alternatywnych metodach leczenia, które pomogły jej uporać się zarówno z własną psychiką, jak i z ciałem odmawiającym posłuszeństwa. Goliszewska podkreśla, że wciąż znajduje się w procesie zdrowienia. W bytomskiej Kronice chciała stworzyć bezpieczne miejsce, które może jednocześnie dawać wsparcie osobom, zmagającym się z własną somatycznością, emocjami, traumą. I to bez wątpienia artystce się udało. Co warte podkreślenia, z sypialni wydobywał się aromatyczny, kojący zapach ziół, który towarzyszył Goliszewskiej w trakcie rekonwalescencji. Aromaterapia stała się dla artystki jednym ze sposobów odzyskiwania równowagi. Ta przytulna przestrzeń silnie pobudza empatię widzów, którzy odczuwają podskórną chęć odbycia bezpośredniego spotkania z samą Goliszewską, zadania zwykłego pytania, czy wszystko jest już u niej w porządku, czy dojmujące uczucie samotności ustąpiło na rzecz wsparcia, akceptacji i uwagi. Trzeba przyznać, że to właśnie ta odsłona wystawy jest najbardziej przejmująca, gdyż dotyka bezpośrednio szczególnie wrażliwych kwestii, a publiczności natychmiast angażuje się w narrację zaproponowaną przez artystkę. Ekspozycja „Musiałam sama stać się słońcem”, pomimo rozłożenia akcentów na różne przestrzenie, konteksty i znaczenia, ma pewien wspólny mianownik. Jest nim bez wątpienia troska. Artystki zwracają uwagę na współczesny kryzys znaczeniowy tego pojęcia, co wywołuje szereg destruktywnych procesów związanych ze społeczeństwem, środowiskiem naturalnym, polityką i kulturą. Twórczynie zastanawiają się, jak dystrybuować uważną troskę w kontekście nie tylko własnego dobrostanu, ale i otaczającej rzeczywistości, która już od dawna nie zdaje egzaminu z podstawowych wartości. Artystki badają to zagadnienie, umieszczając je w kontekście relacji wobec materialności, podmiotowości, wspólnotowości, a także zwykłej codzienności i krzątactwa, o których pisała Jolanta Brach-Czaina. Bo to właśnie w tych praktykach, jak słusznie zauważyła Anna Cieplak, objawia się radykalna empatia, którą „łatwiej pielęgnować, dzieląc się doświadczeniem i wsłuchując w doświadczenia innych”[1]. Cieplak pisze również: „krzątactwo przypomina, że z codzienności wyłaniają się kształty tego, co może za jakiś czas wybuchnąć”[2]. Skutki takich eksplozji można obserwować w działaniach Goliszewskiej, Hadrian i Orzechowskiej, które skutecznie przekierowują uwagę widzów w stronę obserwacji własnych potrzeb, słabości, a także najzwyklejszej, prozaicznej teraźniejszości.

 

Małgorzata Goliszewska, Dorota Hadrian, Patrycja Orzechowska. „Musiałam sama stać się słońcem”, Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu, 27.08.2022- 30.12.2022, kuratorki: Agata Cukierska, Katarzyna Kalina.

 


[1] A. Cieplak, Od krzątactwa do radykalnej empatii, [w:] Czas Kultury, nr 1 (212)/2022, s. 287.

[2] Tamże, s. 288.

powrót