kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

ŚMIERĆ AUTORA
Przemiana figury odbiorcy w Nowych Mediach

Malina Barcikowska

Zaskakujące, ale hasło „artysta” pozostaje jedynie cichym bohaterem słowników sztuki i terminów plastycznych. Tak jakby mogły się one bez niego zupełnie obejść. Pomiędzy terminem „Arts and Crafts” a „artystyczną akademią” w przeglądanych przeze mnie na potrzeby tego tekstu pozycjach istnieje konceptualna luka. Tymczasem specjaliści od estetyki eksploatują je na wiele sposobów. I tak, żeby przywołać rozróżnienia podstawowe, toczą się gorące debaty na temat tego jak, i czy w ogóle można, odróżnić artystę od twórcy? Artystę od rzemieślnika, artystę wybitnego od miernego? Czy to pojęcie (i być może na swój sposób nieświadomie antycypują tę sytuację wspomniane współczesne słowniki) w ogóle jest jeszcze na coś potrzebne?
Jako prekursora ostatniej z wątpliwości trzeba tu podać Rolanda Barthesa oraz jego nowatorski esej z 1967 roku zatytułowany „Śmierć autora”. Odnoszony do teorii literatury, oddziałał jak mało która idea na ogólna teorię sztuk – przyjął się także jako opis praktyk w obrębie Nowych Mediów.
Przywołany tekst ujmuje tradycyjny porządek, zwłaszcza dominację Autora w jego obecnej transformacji, opisując go jako postać tracącą na znaczeniu. Ów dramatyczny zwrot – przejście na odległy plan sceny tak znaczącej dotąd osoby, burzy dotychczasowy porządek ról. Ale śmierć Autora jest też ceną narodzin. Narodzin czytelnika. R. W. Kluszczyński w swojej książce „Sztuka interaktywna” opisuję tę sytuację, wskazując, że „operacja odsunięcia na dalszy plan Autora dokonuje się po to właśnie, aby opuszczone przez niego miejsce mógł zająć odbiorca” .  Zapytajmy za Kluszczyńskim: w jaki sposób wpływa to na jego status?
 

Od-biorca/uczestnik
Na temat interesującego nas obszaru Nowych Mediów, na których opiera się kultura masowa, powiedziano w tej kwestii wiele. Zdania im są wcześniejsze, tym bardziej przybierają apokaliptyczny ton. M. Hopfinger tak podsumowywała sytuację: „U progu XXI wieku sztuka zajmuje wprawdzie nadal wyróżnione, ważne miejsce, ale jej moc wzorcotwórcza wyraźnie zmalała, jej rola w kształtowaniu współczesnych uczestników kultury nie wydaje się już tak istotna jak kiedyś” . Zdanie to przytaczam nie bez powodu. Z jednej strony, obrazuje ono pesymizm klasycznego ujęcia tematu, tj. wynikającą z zatarcia granicy sztuk (i granicy między sztuką a życiem codziennym) degradację, pozbawienie nobilitacji tak twórców, jak i odbiorców sytuacji artystycznych,  znieczulenie na doniosłą różnicę pomiędzy sacrum a profanum.
Z drugiej strony, w przytoczonym sformułowaniu natrafić można na słowo-wytrych, które – jak sądzę – pozwala nam wyjść z zarysowanej sytuacji obronną ręką i porzucić katastroficzną diagnozę dla sztuki współczesnej. Słowem tym jest pojęcie uczestnika.
Dlaczego to takie ważne? Otóż wydaje się, że kiedy mówimy o odbiorcy, narzucającym się skojarzeniem jest wynikająca z samego słowa interpretacja skłaniająca nas ku temu, aby postrzegać go jako pasywnego, jako „od-biorcę” właśnie. Tymczasem użyte pojęcie uczestnika niesie z sobą zupełnie odmienne konotacje. Jest ono  potwierdzeniem zarysowanej we wstępie artykułu sytuacji, w której twierdzi się, że głośna śmierć Autora nie poszła na marne. Jej owocem są bowiem sygnalizowane narodziny odbiorcy-uczestnika.
 

Ku kulturze uczestnictwa
Owe narodziny są odzwierciedleniem szeregu zmian, które – jak sądzę – stawiają sztukę Nowych Mediów w pozytywnym świetle, dowodząc, że teza o ich biernym odbiorze jest przy obecnym stopniu rozwoju nieaktualna. Przykładem mogą tu być zmiany ujęte przez Henry’ego Jenkinsa  jako zaistniała wraz z powszechnością nowych technologii możliwość ich przetwarzania oraz redystrybucji. Aktywność odbiorców-uczestników widoczna jest w tworzeniu nowych sensów (np. poprzez dostępność zmiany ścieżki dźwiękowej w stosunku do oryginału, kreowaniu nowych obiektów, modyfikacji gier), a także w wydobywaniu sensów ukrytych. Istniejąca otwartość prowadzi do tego, że kontrola oraz inwencja stopniowo zostają oddane w ręce użytkowników nowych środków przekazu. Przykładem mogą tu być zwłaszcza gry komputerowe z historyczną już produkcją z 1996 roku – „Diary of Camper”.
 

Archetypiczna podróż
Opisywana aktywność nie dotyczy tylko zewnętrznej działalności uczestników, ale odnosi się także do dynamiki ich życia wewnętrznego. W tym wypadku można odwołać się do kolejnego, wiele mówiącego zwrotu, tj. sformułowania o „pochłanianiu uczestnika przez grę”. Oznacza ono, że np. gracz traktuje zachodzące w grze wydarzenia jako takie, które mają bezpośredni związek z jego osobą. Stworzone postacie uznawane są za własne wytwory (efekt własnej twórczości), a przeżywane przez nich zdarzenia wręcz jako droga, którą sam uczestnik przebywa wraz z nimi, nie dystansując się i przejmując cele bohaterów za własne.
Stąd, pozornie być może jedynie efektownie, lecz mało konkretnie mówiące, hasło o śmierci Autora stało się wehikułem obejmującym przemiany w wielu sferach współczesnej sztuki. Trzeba przyznać, że wraz z tym marginalizującym funkcję Autora  ruchem, przebudowana zostaje cała dotychczasowa struktura triady: artysta- dzieło-odbiorca, charakteryzując nowy porządek zaistniały w obszarze kultury. Artysta pozostaje tak samo uczestnikiem, jak i inni. Dziełu należy przyznać status dzieła otwartego. Odbiorca przejmuje status współtwórcy wytworów, zmieniając swoje cechy jako podmiot.
 

Nowy kształt podmiotu
Proszę pozwolić mi podkreślić w tym krótkim szkicu dwa najbardziej charakterystyczne aspekty. Po pierwsze – dialogiczność: uczestnicy gier często właśnie ze względu na możliwość nawiązania nowych kontaktów decydują się na udział w grze. Efektem tego są tworzące się nowe rodzaje relacji i grup, przy czym należy zauważyć, że często odnajdują one również swoją realizację w świecie realnym, jako początki przyjaźni. Po drugie –procesualność. W tym akcie dochodzi do wspominanego przejęcia pozycji bohatera zdarzeń przez uczestnika, historia bohatera łączy się w ten sposób z historią i horyzontem odbiorcy, dzięki czemu może on doświadczyć przemiany w życiu wewnętrznym, które być może nie mogłyby zaistnieć w świecie realnym.  
Zgodnie z tym co powiedziano, trzeba odnotować, że uchodzący jeszcze niedawno za powszechny obraz odbiorcy Nowych Mediów zdecydowanie się zmienia. Nie jest on już wyalienowanym osobnikiem przykutym do monitora, lecz zwraca się uwagę na jego status uczestnika sytuacji komunikacyjnej. „Media”, które jako nowe narzędzia oskarżane przez wielu o wiele negatywnych zmian, stają się tylko narzędziami do jej zaistnienia, tzw. nośnikami. Zgodnie z optymizmem bijącym z tekstów ich współczesnych badaczy można stwierdzić, iż w rzeczywiści przebudowują one kształt podmiotu, jednak zmiany te nie oznaczają jego degradacji.

Artluk 1-2/2012

powrót