kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Józef Robakowski, projekt „Co jeszcze może się wydarzyć”, kadr, rejestracja z Internetu, Galeria MAK w Wenecji, 2019. Fot. D. Nowak
Józef Robakowski, projekt „Co jeszcze może się wydarzyć”, kadr, rejestracja z Internetu, Galeria MAK w Wenecji, 2019. Fot. D. Nowak
Józef Robakowski, projekt „Co jeszcze może się wydarzyć”, kadr, rejestracja z Internetu, Galeria MAK w Wenecji, 2019. Fot. D. Nowak
OOPS…! HE DID IT AGAIN

Dobrosława Nowak

We włoskiej prasie, zapowiadając wystawę „Co jeszcze może się wydarzyć”, otwartą w dniach od 7 maja do 5 czerwca w galerii MAK w Wenecji, dziennikarze nazywają go „moralnym ojcem polskiej sztuki konceptualnej”[1]. Gdzie znajduje się niewyczerpana studnia ustawicznie rozbłyskujących rewolucji, bez których nie byłby sobą? Gdzie tworzył Przybyszewski, którego cenzurę wspomina z tak zagorzałym rozrzewnieniem? Wreszcie, komu stawia najsilniejszy opór, okazując zarazem najwięcej szczerej troski? Jeśli Robakowski jest ojcem konstytuującym polską sztukę konceptualną, to równie jak on stabilnym filarem, a zarazem wzburzonym morzem, matką i okresowo wątpliwą opoką, jest Polska.

Multimedialna instalacja „Co jeszcze może się wydarzyć” zawiera rozmieszczone na 9 ekranach relacje video dokumentujące aktualne wydarzenia w Polsce. Nagrania utrzymane są w charakterystycznym dla artysty „brudnym” stylu, typowym dla filmu strukturalnego. Źródłowe obrazy, pochodzące z głównie z mediów społecznościowych, są przez artystę zarejestrowane „z ręki”, wraz z otaczającymi je ramkami, napisami i przyciskami. Elementarnymi funkcjami filmu strukturalnego, już u zarania tego kierunku w latach 60, było podkreślenie materialności tworzywa filmowego oraz pozbawienie ruchomego obrazu iluzyjności, indukując w ten sposób intelektualną samodzielność widza. Chodzi o uniknięcie swoistej „mechanicyzacji oglądania”, o stymulowanie do odkrywania coraz to nowych warstw obrazu/rzeczywistości oraz niezgodę na przyjęcie jednej, „słusznej” perspektywy. Po wystawie „Nearer, Farther”, we włoskim mieście Prato w 2017 roku, Lucarelli pisał, że film strukturalny w wykonaniu Robakowskiego to „sposób na dekonstrukcję rzeczywistości i odzyskanie jej autonomii”[2].

Epatowanie Internetem spełnia na wystawie „Co jeszcze może się wydarzyć” jeszcze jedną funkcję - zwraca uwagę na istotność tego potężnego medium w kreowaniu współczesnej rzeczywistości. Jak sygnalizuje artysta podczas rozmowy, media społecznościowe to siła „nie do zatrzymania”. Są łatwo dostępne i umożliwiają każdemu prowadzenie własnej narracji oraz swobodne wyrażenie opinii. Są miejscem, w którym każdy może być autorem, producentem czy dystrybutorem. Gwarantują niekontrolowany przepływ informacji i nie liczy się już tylko to, co jest pokazywane, ale jaki jest tryb użycia obrazów i ich funkcjonowania w sieci. „Ta otwarta scena dostarcza obrazów rzeczywistości, wobec których sztuka współczesna staje się coraz bardziej bezradna”[3]. Utworzyła się nowa, nieskrępowana przestrzeń komunikacji, którą artysta, jako wnikliwy obserwator, dokumentalista, kolekcjoner obrazów i manipulator przekazów medialnych, niniejszym z radością zauważa, komentuje i wykorzystuje.

Kino strukturalne i rozszerzone, jak zwykle u Robakowskiego, przeplatają się. Wykonanie nagrań kamerą przez artystę jest gestem intymnym. Filmy źródłowe wykorzystane na wystawie są publiczne i dostępne on-line, mogłyby zatem z powodzeniem zostać wyświetlone w dobrej jakości na obecnych w galerii monitorach. Te niedoskonałe „filmy filmów” zarejestrowane kamerą przez Robakowskiego są już dziełem autorskim i osobistym. Kamera drży, bo jest przedłużeniem organizmu nagrywającego, reaguje kiedy autor śmieje się, denerwuje lub złości. Artysta nieznacznie odwraca obiektyw, kiedy nie ma już siły patrzeć, przybliża, kiedy na powrót pała entuzjazmem, nieprzerwanie utrzymując przy tym wysiłek obiektywności, wnikliwej analizy i bacznej obserwacji. Owe działania jawią się jako roztropna kontynuacja koncepcji powziętej już na początku istnienia Warsztatu Formy Filmowej, grupy założonej bez mała pół wieku temu.

Prezentowane na wystawie obrazy filmowe przedstawiają nagrania z życia społecznego w Polsce. Są to obserwacje z ulic i miejsc publicznych, parad, marszy i demonstracji różnych ugrupowań politycznych, akcje artystyczne oraz kampanie uświadamiające, dotyczące rozmaitych aspektów życia. Wśród nich - znaleziony w Internecie komentarz do wycinki Puszczy Białowieskiej oraz masowego odstrzału dzików; uliczna „bananowa rewolucja” przeciwko podyktowanemu cenzurą usunięciu prac Natalii LL, Katarzyny Kozyry oraz Grupy Sędzia Główny z Muzeum Narodowego w Warszawie; manifestacje narodowościowe; dzieci bijące kukłę - stereotypowego wizerunku Żyda w Pruchniku w ramach tzw. sądu nad Judaszem; obrzucanie obelgami na ulicy imigranta z Ukrainy; wypowiedzi księży m.in. na temat kary śmierci; społeczna dyskusja na temat aborcji i wiele innych. Dla osób mniej obeznanych z bieżącymi wydarzeniami w Polsce, wstrząsające krajem rewolucje mogą być sporym zaskoczeniem. Dla rodaków są trudnym do przełknięcia chlebem powszednim, a ich nagromadzenie w jednym miejscu na wystawie, efektywnie unaocznia często racjonalizowane, religijnie lub patriotycznie, pokłady nienawiści drzemiące w narodzie, ale także, na drugim biegunie, niezłomną energię do walki o lepsze, pogodniejsze jutro.       

W przeciwieństwie do weta, które Robakowski stawiał mediom w okresie panującego ustroju komunistycznego w latach 1970 - 80, obecnie głos mediów społecznościowych artysta traktuje jako samo-aktualizującą się, żywą tkankę społeczną z potencjałem w postaci miliarda użytkowników na świecie i milionów w Polsce. Dystrybucję i redystrybucję przekazów wizualnych za pomocą Facebooka postrzega jako szansę na rozwijanie i propagowanie opozycyjnych postaw politycznych. Zachęca do intensywnego życia we wnętrzu portalu, swobodnego namnażania idei, śmiałej ekspresji, radosnego bezkrólewia i nieograniczonej twórczości w jego przestrzeni. Na wystawie zobaczymy też zbiór wydrukowanych na papierze memów, kreatywnie komentujących władzę, wyszukanych przez artystę na Facebooku w latach 2018-2019.

Kiedy w 1941 roku artysta obchodził swoje drugie urodziny, a Boy-Żeleński umierał we Lwowie, ten drugi zdążył jeszcze wspomnieć atmosferę literacką modernizmu: „To przeczarowanie nędznej ciasnoty życia było niby parą skrzydeł, które można było sobie przypiąć i szybować nimi, jak na nartach, po krakowskich ulicach; oczywiście raczej w nocy niż w dzień. Widziana przez te szkiełka rzeczywistość stawała się na wskroś baudelairowska: brzydota puszyła się wyrafinowaniem piękna, nuda udawała, że jest interesująca. Zdechły pies w chmurze brzęczących much był żywym poematem”[4]. Obecna na wystawie „Co jeszcze może się wydarzyć” fotografia leżącego w trawie martwego dzika, wyświetlona na jednym z monitorów, jest jednym z tysięcy wizualnych internetowych protestów wobec zarządzenia o ich masowym odstrzale z przełomu 2018/2019 roku w Polsce. Ta wzmocniona, społeczna świadomość zbiorowa nie chce już stawać się poezją. Nie zadowala się też cichym westchnieniem na zły los w gronie najbliższych znajomych. Obrazy oddziałują na emocje silniej niż przekazy słowne. Młoda duchem energia, przy takim nagromadzeniu obrazów, treści i możliwości autorskiej ekspresji, nie jest już w stanie ignorować rzeczywistości, a zawsze awangardowy umysł Robakowskiego celnie produkuje wielopłaszczyznowy komentarz współczesności.

Wystawa jest kuratorowana przez Bożenę Czubak i Fabio Cavallucciego. Projekt, w formie zbliżonej do weneckiej wersji, pokazany został w galerii Profile, 29 maja w Warszawie.

Artluk nr 1-2/2019

 


  1. https://www.artribune.com/mostre-evento-arte/jozef-robakowski-cosa-puo-succedere-ancora/

[2] https://www.artribune.com/arti-performative/cinema/2017/12/mostra-jozef-robakowski-centro-pecci-prato/

  1. Materiały prasowe organizatora
  2. http://biblioteka.kijowski.pl/boy-zelenski%20tadeusz/znaszlitenkraj.pdf

 

powrót