kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Sławomir Toman, bez tytułu, olej, 2006. Fot. Materiały prasowe galerii Piekary Wystawa indywidualna S. Tomana. 2006
Sławomir Toman, „Elvis”, olej, 2006. Fot. Materiały prasowe galerii Piekary Wystawa indywidualna S. Tomana. 2006
Sławomir Toman, „Neon”, olej, 2006. Fot. Materiały prasowe galerii Piekary Wystawa indywidualna S. Tomana. 2006
TOMAN SŁAWOMIR
ELVIS GOES TO LAS VEGAS

Michał Mencfel

Bright light city gonna set my soul
Gonna set my soul on fire
Got a whole lot of money that’s ready to burn,
So get those stakes up higher

To rozpalające duszę Elvisa Preslaya miasto to oczywiście Las Vegas. Król bywał tu często. Jak tylu innych przybywał tu, by smakować frywolną, alkoholowo-hazardową atmosferę miasta ekskluzywnych hoteli, zadymionych kasyn, wielkich fortun zbijanych i trwonionych w ciągu jednej nocy, miasta ekscentrycznych zachowań, neonowych świateł, krzykliwych reklam, nasyconych barw, odpychającego i zarazem pociągającego kiczu. Elvis stał się częścią legendy Vegas, tak jak Vegas stało się częścią legendy Elvisa. Czy ktoś inny mógł zostać obrany patronem wystawy poświęconej Las Vegas?
Wśród kilkunastu prac Sławomira Tomana prezentowanych na wystawie „Las Vegas” w poznańskiej Galerii Piekary, utrzymany w warholowskiej stylistyce portret Presleya jest jednak jedynym obrazem, którego tematem jest człowiek. Pozostałe prace to martwe natury i pejzaże. Malowane techniką olejną na płótnie, niezwykle starannie, z wielką dbałością o detal, bliskie estetyce popartu, przedstawiają motywy kojarzone ze stolicą hazardu.
Oh, there’s black jack and poker and roulette wheel
A fortune won and lost on every deal

A jednak Toman portretuje Vegas niespiesznie; znany z ulic amerykańskich miast napis-przestroga SLOW, będący tematem jednego z obrazów (SLOW), zdaje się być wytyczną dla samego artysty. Malarz wybiera motywy niespektakularne, woli raczej spokój niż ruch, fragmenty niż całości: kowbojskie kapelusze, tabliczki informujące o braku przejścia (WRONG WAY) i migotliwe tarcze black jacka (PLAY NOW) są godnym tematem malarskiego przedstawienia; koło ruletki, niejako wbrew swej naturze, nie obraca się (BEZ TYTUŁU); ze zdobiącego fasadę kasyna neonowego napisu widocznych jest tylko kilka liter (CASINO). Owszem jest barwnie, ale bez zgiełku; daje się odczuć elektryzującą i radosną atmosferę salonów gier, a zarazem nieustannie obecna jest jakaś nuta nostalgii, a czasem przestrogi. Na tym polega zasadniczy urok obrazów Tomana – że są niejednoznaczne, niedookreślone. Nie są ani przejawem czystej fascynacji kiczem kultury masowej, ani jego otwartą krytyką; nie są świadectwem fetyszyzacji przedmiotów, a przecież nad przedmiotami pochylamy się tu z niezwykłą uwagą; nie są apoteozą hazardowych ekscesów, wskazują na ich niebezpieczeństwa, a jednak sugerują związane z nimi przyjemności.
If it costs me my very last dime
If I wind up broke up well
Ill always remember that I had a swingin’ day

Wątek hazardowego uzależnienia wydaje się być w kontekście poznańskiej wystawy istotny, tematyzowany zwłaszcza przez dwa obrazy stanowiące swego rodzaju post scriptum do pozostałych prac. Są to nawiązujące do wcześniejszej twórczości Tomana przedstawienia stosów pigułek (BEZ TYTUŁU), w moim przekonaniu zbędne, bo chyba zbyt wprost forsujące gorzką nutę, stojące w pewnej sprzeczności z pozostałymi pracami, posługującymi się raczej aluzją niż jasnym komunikatem.
„Las Vegas” to wystawa „do oglądania”, w najlepszym tego słowa rozumieniu. Obrazy prowokują pytania, ale robią to w sposób taktowny, dyskretny; owszem, wymagają od widza sporo, ofiarują mu jednak znacznie więcej, bo świetne doznania estetyczne. Abstrahując od innych walorów, to jest po prostu dobre malarstwo. I choć przesadą byłoby krzyknąć za Elvisem Viva Las Vegas, ekspozycja Tomana z pewnością zasługuje na uwagę.
Sławomir Toman, „Las Vegas”, Galeria Piekary, Poznań, 23 maja – 9 czerwca 2006
Artluk nr 1/2006

powrót