kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Zdzisław Jurkiewicz, „Rama 1 m² czerni” akryl, 200x100 cm, 1991. Fot. Archiwum Z. Jurkiewicza
Zdzisław Jurkiewicz, „Narzędzia do pielęgnacji roślin”, 1995. Fot. Archiwum Z. Jurkiewicza
Zdzisław Jurkiewicz, „Konteksty”. Fot. Archiwum Z. Jurkiewicza
JURKIEWICZ ZDZISŁAW
WYNALAZCZOŚĆ

Andrzej Kostołowski

Zdzisława  Jurkiewicza, twórcę bardzo wybitnego, choć nie dość znanego, wiąże się głównie z konceptualizmem i postawą artysty – badacza. Potwierdzają to określenia krytyki, jak i niektóre własne jego wypowiedzi („przyjmuję postawę obiektywną, ustalającą istniejące, obiektywne fakty”1). Lecz zapędzając się w scjentystyczne tylko szufladkowanie tej twórczości, pomijamy wielką poetycko-intuicyjną (ale także i ironiczną) jej rolę. Dlatego też świetnie się stało, że we wrocławskiej Galerii Sztuki Współczesnej Elżbiety Kościelak, w maju i czerwcu mieliśmy okazję zobaczyć te spośród prac artysty, w których owe pozaracjonalne motywy zostały uwypuklone. Taką interpretację sugerował już sam tytuł ekspozycji, „Żegluga ducha albo trzy miłości”. Owa „żegluga” (termin André Bretona) odnosiła nas do różnorodnych impulsów (a nawet manii i kaprysów), które od lat artysta na różne sposoby uprawia i notuje – żeby tylko przypomnieć ważną z tego punktu widzenia botaniczno-ogrodniczą instalację „Rośliny z mojej pracowni”(1995)2 czy też jego całkowicie niedocenioną książkę poetycką „Tylko, jedynie, zawsze” z 1997 roku3. Natomiast „trzy miłości”, to zaakcentowanie przez Jurkiewicza fascynacji twórczością trzech wielkich postaci sztuki XX wieku: wspomnianego już Bretona oraz Willema de Kooninga i Nicolasa de Staëla.

Będąc zdolnym architektem i znawcą zjawisk optycznych, artysta jednocześnie od połowy lat sześćdziesiątych  rozwija pasję malowania i – jak przystało na osobę nieobciążoną rutyną – tworzy zadziwiająco oryginalne obrazy, dla których punktem wyjścia jest intuicja. Niezwykle barwne i dynamiczne kompozycje z cyklu „Agresje”(1966), Jerzy Ludwiński usytuował w sferze „abstrakcji bezforemnej”, zwracając jednocześnie uwagę na wykorzystywanie przez Jurkiewicza znajomości trików optyki[i]. Traktując swe malarstwo gestu jako całkowicie swobodną przygodę, w 1967 roku artysta jeszcze mocniej wyzwala strugi koloru w różnych kombinacjach gipsowych prostopadłościanów i przez  lejkowate otwory wylewa farbę zastygającą w swobodnych układach. Efekt tych działań jest niezwykły, a zademonstrowany na wystawie inaugurującej aktywność galerii Pod Moną Lisą, daje początek  kilku odkryciom (np. temu, co zaczęto określać sztuką procesu czy instalacją). Autorski tekst towarzyszący tym dziełom (a wydrukowany w „Odrze”), staje się przy tym początkiem rozwijanej przez Jurkiewicza w latach następnych pracy w sferze teorii i poezji.

Już te skrótowe noty o wczesnej twórczości artysty zwracają naszą uwagę na wielotorowość jego zainteresowań. A gdyby ją dalej analizować, można byłoby nakreślić charakterystyczny dla niego sposób postępowania. Zaczyna się od emocji i intuicji: gestów, zamiłowań, chochlikowatego wchodzenia na obszary niespenetrowane. Potem „uruchamia się” pasja badacza: zgłębianie i eksperymentowanie. To z nią związana jest solidność materialnych rozwiązań, tyle że stowarzyszona z ironią daje trochę jakby wytwory majsterkowicza, dzieła bez patosu, programowo bezużyteczne, często bardzo śmieszne. Zawsze jednak są one wizualnie bardzo atrakcyjne. A bliższe przyjrzenie się im pozwala zauważyć, że niejednokrotnie pokazują nowe problemy i są naprawdę odkrywcze. Widać to dobrze w pracach powstałych na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, w czasach zmian i porywów naszej sztuki. Jurkiewicz staje się wówczas prawdziwym konceptualistą (i to do tego jednym z pierwszych!), włączonym na gruncie wrocławskim w to, co Ludwiński określa jako sztukę niemożliwą czy pojęciową. To na gruncie tej „niemożliwości” powstają liczne projekty artysty związane głównie z jego mieszkaniem i pracownią.  Z tej pozycji odczucia ulubionego miejsca, Jurkiewicz zaczyna jakby od zera, rozgląda się wokół, próbuje tworzyć efemeryczne „rysunki” w umywalni i wannie (spłukiwane następnie w sposób naturalny), rozpatruje triki z wchodzeniem w rzekomo wyrysowane linie w pracowni, wyłapuje zmienną drogę słońca na ścianie, spogląda przez okno na niebo i biorąc lunetę do ręki zadziwia się widokami kosmosu. Udaje się mu zaznaczyć świetlistą drogę Saturna, a także różne fale światła wyrywające się jak jakiś konkret czy opadające niby skłębiony sznur. Wszystkie te piękne i zabawne„niemożliwości” są oczywiście doświadczeniami efemerycznymi (objawieniami niemal) i pozostają jedynie jako fotograficzne kadry. Dowodzą jednak, że nie ruszając się prawie z miejsca możemy wiele analizować i badać, tyle że trzeba umieć, tak jak Jurkiewicz, z entuzjazmem odkrywać świat. Można dodać tu jeszcze, że rozwijając konsekwentnie swe pasje, artysta trzyma się raczej swego mikroświata i choć utrzymuje kontakty ze sztuką międzynarodową[ii] (a jako zwolennik UFO także i z wszechświatem), to wobec „półrzeczywistości” PRL-u jest programowo odizolowany, doceniany jedynie w kręgach neoawangardy.                

Do całkowicie „pojęciowych” (choć notowanych jednak po malarsku i w rysunkach) należą wspaniałe i z rozmachem wykonywane dzieła z serii „Kształty ciągłości” (od 1972 roku). Biorąc w obrazach za punkt wyjścia poziome linie ulubionych kolorów (błękit, czerwień), artysta rzetelnie wykreśla równolegle np. „33 metry błękitu i czerwieni”  czy „2 x 25 metrów błękitu i czerwieni” (tytuły prac). Trzymając się założeń, wybrzusza układy lub poddaje je falowaniu. Korespondują  z tymi pracami pokazane na wystawie dyptyki: „Obraz 1 m² czerni” i „Rama 1 m² czarni” (1991) z wymienialnością pozytywu i negatywu oraz „N/C” (1980), pulsujący czerwienią i błękitem.

W ścisłym związku z eksperymentalnym i pozaformalnym podejściem do sztuki usytuować można teksty Jurkiewicz z lat siedemdziesiątych, a wśród nich przede wszystkim artykuł „Sztuka – w poszukiwaniu istotnego”[iii]. Odcinając się od tzw. obrazowania i podkreślając, że  nie da się uniknąć modernistycznej metarefleksji, artysta wyraźnie zaznacza, iż siłą dzieła sztuki jest każdorazowo wydobyty rozziew między tym, co zmysłowe i tym, co pomyślane. Potwierdza więc własną drogę – od fascynacji i intuicji ku notowaniu i badaniu.

W latach następnych, mimo iż artysta mógłby stale powielać swe wcześniejsze pomysły, wyraźnie wyzwala się i nie ulega komercyjnej produkcji. Chowa się znów w pracowni i rozwija swe pasje, a one nasuwają dalsze wynalazcze rozwiązania. Nie rezygnuje z obserwacji różnych wyobrażeń wybieranych ze śmietnika mediów oraz z bliższego otoczenia i traktując je jako szczególnie uderzające, utrwala reprodukcyjnie  w formie kseroodbitek. Jednocześnie dużo uwagi poświęca w latach 1977-1985 hodowli małych zwierzątek (myszki hodowlane, myszki japońskie – tańcujące, chomiki syryjskie), rejestrując ich wyglądy w serii ciekawych fotografii, w których zjawiają się niemal jak istoty kosmiczne. Buduje dla swoich podopiecznych pałace szklane z labiryntem i lądowiskiem dla UFO, i jak sam przyznaje, poznaje ich świat przez lekturę Jorge Luisa Borgesa. Nie ma wątpliwości, że ta architektura dla zwierzątek jest bez precedensu. Podobnie rzecz się ma z rozwijaną w ostatnich 20 latach pasją botaniczno-ogrodniczą. Z jednej strony Jurkiewicz fascynuje się architektoniką (budową) i tropizmem roślin, a z drugiej napotyka na różne przeszkody w ich rozwoju (szkodniki i choroby). Dla usprawnienia wzrostu i kwitnienia, a także zwalczania przeszkód, buduje niezwykle wynalazcze (ale i śmieszne) naczynia, „przekonstruowane” z naczyń po napojach, szamponach itd. Wystawa w galerii pokazała duży wybór tych fantastycznych kolorowych pojemników, konewek czy słojów. Wyglądają one rzeczywiście jak obiekty z innej planety. Cały czas artysta prowadzi  też swe notatki (prawie jak Leonardo!). Określane jako „Konteksty”, owe fascynacje w formie zapisów, rysunków, wskazówek, kolaży, fotografii, recept, ilustracji są albo jakimś kompendium, albo też przeczuciem entropii.

Artluk nr 4/2007

 

 


1 Z. Jurkiewicz, (maszynopis), 1971, cyt. za: A. Kostołowski, P.I.K. Polskie inwencje konceptualne, [w:] Refleksja konceptualna w sztuce polskiej. Doświadczenia dyskursu: 1965-1975, red. P. Polit, P. Woźniakiewicz , Warszawa 2000, s. 42.      

2  Patrz: Sztuka jako Myśl, Sztuka jako Energia. VI Międzynarodowe Triennale Rysunku; opr. A. Lachowicz, A. Sobota , Wrocław 1995, s. 169-180. Jurkiewicz  otrzymał wówczas Nagrodę Ministra Kultury za swą instalację.

3 Z. Jurkiewicz; Tylko, jedynie, zawsze; wydawnictwo towarzyszące wystawie prac Zdzisława Jurkiewicza, Galeria AWANGARDA – BWA Wrocław 1997.

[i] J. Ludwiński, Przygody intuicji, „Polska”1968 nr. 5

[ii] Patrz m.in. udział w prestiżowych wydawnictwach: W. Sandberga, Harry’ego N. Abramsa i innych.

[iii] Z. Jurkiewicz, Sztuka – w poszukiwaniu istotnego, „Odra”, 1971, nr 3.

powrót