kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Atta Kim. Fot. archiwum autora
Atta Kim, „ON-AIR Project 153-1, Ice Parthenon” z cyklu „Monologue of Ice”, chromogenic print, 2008. Fot. archiwum A. Kima
Atta Kim, „ON-AIR Project Rome-1000 ”, chromogenic print, 2008. Fot. archiwum A. Kima
FENOMEN ZANIKANIA

Z Atta Kimem na temat cyklu „Indala” rozmawia Inhee Iris Moon

Inhee Iris Moon: Ciekawa jestem, czym różnił się proces powstawania poszczególnych prac z cyklu „Indala”. Czym różnią się miasta? Na przykład, jak postrzegasz różnicę pomiędzy Rzymem a Delhi po zetknięciu się z oboma miastami?

Atta Kim: Rzym i Delhi są tak odmienne jak my oboje. Łączy nas to, że jesteśmy ludźmi, ale zasadniczo nasze tożsamości są różne. Podobnie miasta różnią się pod względem tożsamości, choć usytuowane są w podobnych kontekstach. Odnosi się to zresztą do każdego przedmiotu, istoty, uwarunkowania, stanu czy percepcji. Ta właśnie różnorodność czy odmienność istot jest dla mnie jedną z najważniejszych wartości, którą powinno się bardzo pielęgnować.

Inhee Iris Moon: Dlaczego wybrałeś miasta, by oddać fenomeny różnicy i zanikania?

Atta Kim: Ludzie na ogół postrzegają miasta jako przeciwieństwo natury, jednak w rzeczywistości są one jedynie efektem ubocznym zagęszczenia ich populacji w procesie ewolucji. Miasto może być widziane jako zespół układów scalonych zasadniczych dla technologii cyfrowej. Ileż w tym fantastycznej ironii! Można więc wyobrazić sobie miasta jako poszerzoną wersję układów scalonych w świecie technologii cyfrowej. Chciałbym tutaj zaznaczyć, że cykl „Indala” z założenia ma nie tylko dekonstruować wizerunki miast. Zdecydowałem się na wybór miast jako tematu, by zwiększyć możliwość zrozumienia mojego nieustannego poszukiwania tendencji zanikania związanych z istnieniem oraz tożsamością. Zdarzało się, że wzniesione przez człowieka miasta znikały z powierzchni ziemi lub wymierały w wyniku działania natury. Przykładowo, Pompeje nie zniknęły, lecz zostały pogrzebane w popiołach wulkanu. Niemniej, ponieważ pozostają poza zasięgiem wzroku, mówimy, że ich już nie ma. To bardzo ciekawe zjawisko. Jeśli chodzi o innego rodzaju zanikanie, powiedzmy, w sferach sławy i władzy, to gdzie się podziały takie centra kultury światowej jak [starożytne] Rzym czy Ateny? Pompeje nie są zatem jedynym miastem, które zniknęło. Zanikłe miasta sprawiają, że zadaję sobie pytanie, czy współczesnym uda się trwać wiecznie.

Nic podobnego. Nie przetrwają w obecnym stanie, tak jak Rzym, który nie jest już potężnym miastem sprzed 2000 lat. Istnieją jedynie poprzez czas i w czasie. Innymi słowy, są wynikiem ewolucji natury w nieustannie upływającym czasie. Stanowią więc same część natury. Postrzegam je jako element wielkiego procesu ewolucji. Dlatego skoncentrowałem się na nich w swojej pracy – ponieważ same w sobie są wspaniałymi reprezentantami XXI wieku, bez których nie sposób zbadać natury współczesnego człowieka i innych bytów.   

Inhee Iris Moon: Zamiar spowodowania, że wszystkie obrazy na twoich pracach zanikną jest wyjątkowy, wzbudza strach i podziw. Chodzi o bardzo niezwykły rodzaj zanikania. Czy istniały obrazy je poprzedzające? Co oznacza to zanikanie? I jak rozumieć cykl „Indala” w kontekście twojej dotychczasowej twórczości? 

Atta Kim: Nie, nie było żadnych wcześniejszych wyobrażeń. Przykładowo, obrazy Delhi i Rzymu nie istniały, zanim ich nie wymyśliłem czy – ściślej mówiąc – zanim się z nimi nie zetknąłem. To dotyczy nie tylko fotografii, ale i rzeczywistości w ogóle. Nie tylko Delhi czy Rzym, lecz także wszystkie inne miasta świata nie istniały przed pojawieniem się człowieka, który zasiedlił pewne regiony i stworzył historię. Tożsamość regionów uformowała się poprzez ludzi. To samo odnosi się do skupisk zwanych miastami. Miasta w końcu zanikają, lecz ich tożsamość trwa w nieustannym cyklu powstawania i zanikania. Niektórym pewnie niełatwo przyjdzie to zrozumieć, lecz już sam fakt zaistnienia takiej sytuacji może stanowić manifestację epistemologicznej różnicy percepcji świata pomiędzy mną a nimi. Dlatego „zanikanie” przedstawione w moich projektach „ON-AIR” nie jest związane z koncentracją na samym zanikaniu jako zjawisku negatywnym, ale – paradoksalnie – z moim usilnym dążeniem przekierowania i utwierdzenia szczególnej wartości każdego bytu, zanim ostatecznie zetknie się on z nieuniknionym przeznaczeniem zaniknięcia. Pompeje znalazły się wprawdzie poza zasięgiem ludzkich oczu, lecz nigdy nie zniknęły z umysłów. Na przestrzeni wieków stało się tak również z innymi miastami świata, które mimo fizycznego zaniku nie utraciły tożsamości.    

Inhee Iris Moon: Wydajesz się tutaj odwoływać do różnicy pojmowanej na rozmaite sposoby. Chodzi ci o powszechne, konwencjonalne pojęcie różnicy, a także o znaczącą czy zasadniczą różnicę pomiędzy rzeczami. Wspomniane przez ciebie określenie „odmienność” jest chyba bliższe terminowi „odrębność”, ponieważ tak mocno podkreślasz znaczenie bycia różnym, które uznajesz za najistotniejszą wartość. To bardzo poważne sformułowanie. Jak możemy odnieść tę odmienność czy też odrębność do przedstawień z cyklu „Indala”?    

Atta Kim: „Wszystko, co istnieje – barwy, przedmioty, ludzie czy wszechświaty – w istocie niczym się nie różni” – to jedno z najważniejszych przekonań w światopoglądzie azjatyckim. Moi azjatyccy przodkowie wierzyli, że człowiek, jego ja, „nie różni się” od innych ludzi, podobnie jak „nie różni się” od wszechświata. Ten brak odmienności nie dotyczy sfery materialnej, lecz egzystencjalnej tożsamości, która może być rozumiana jako „wartość indywidualna”. Co się dzieje, jeśli ja i inni tworzymy jedność? Co się dzieje, gdy wszystko, co widzimy staje się jednością? Jest to podstawa jednej z najistotniejszych idei buddyjskich opisanej w Sutrach Doskonałej Mądrości, która brzmi: „Forma jest pustką (色卽是空)” i oznacza, że wszystkie rzeczy czy zjawiska tworzą pustkę. Nie chodzi tu jednak o pustkę w powszechnym rozumieniu tego słowa – jako „nieobecność”, lecz w sensie skumulowanej całości. Wracając do serii „Indala” – gdy cyfrowo nałożymy na siebie 10 000 obrazów, odniesiemy wrażenie, że w efekcie nic nie widać. Niemniej, nierozpoznawalność tych obrazów nie oznacza ich nieobecności. Czy pojedynczy obraz przestaje istnieć w takim nagromadzeniu? Nie. Tożsamość każdego obrazu faktycznie pozostaje wyjątkowa, ponieważ gdyby zabrakło choć jednego, całość nie powstałaby z 10 000 nałożonych na siebie wizerunków, tylko z 9999. Należy przy tym zaznaczyć, że liczba 10 000 powinna być odbierana jako metafora „całości, kompletności” obecna w filozofii azjatyckiej. Inny przykład stanowić może słowo 人間 (‘człowiek, istota ludzka’), które nie powstałoby, gdyby istniała tylko jedna osoba. Chiński znak 人 wskazuje, że wspomniane wyżej słowo odnosi się do dwóch bądź dwojga ludzi i ich wzajemnych relacji. W filozofii azjatyckiej dostrzeganie wewnętrznego świata, czyli natury rzeczy bądź zjawisk polega na dekonstrukcji złudzenia estetycznego poprzez dekonstrukcję akumulacji całości, która pozwala dojrzeć jednostkę. Buddyzm określa to sentencją „Pustka jest formą (空卽是色)”, mówiącą o tym, że „pustka jest w rzeczywistości nagromadzeniem wielu rzeczy czy zjawisk”. „Pustka jest formą” oznacza więc ciągły proces dekonstrukcji „nagromadzonych rzeczy”, rodząc zjawisko przeniesienia lub przesunięcia nagromadzonego na nieskończoną liczbę pojedynczych, specyficznych przedmiotów. Innymi słowy, „Indala” wskazywałaby na to, że jeśli ktoś zdołałby przeniknąć do umysłu kogoś innego, mógłby zetknąć się ze światem niewyobrażalnej różnicy. Prace z cyklu „Indala” stanowią zarówno dosłowną, jak i konceptualną interpretację pustki będącej akumulacją wielu obrazów. Jeśli zdołasz wejrzeć w „Indalę” okiem umysłu, wykorzystując wyobraźnię, dostrzeżesz rozmaite konfiguracje form, struktur czy postaci (Gestalt). Jeśli potrafisz zobaczyć wewnętrzny świat „Indali”, ujrzysz znacznie więcej niż 10 000 obrazów. Zamanifestuje się historia człowieka oraz inne konfiguracje i właśnie wtedy pojedynczy obraz czy właściwie jego tożsamość zostanie wskrzeszona jako wyjątkowy byt trwający w czasie.

Inhee Iris Moon: Czy tworzysz, by w swojej działalności artystycznej rozwijać i przedstawiać buddyjskie idee?

Atta Kim: Nie pracuję, żeby potwierdzać czy udowadniać idee buddyzmu. Po prostu je zapożyczam, ponieważ odzwierciedlają azjatycki, a także mój własny sposób myślenia. Próbuję jedynie pokazać swój proces rozumienia, interpretacji i de/rekonstrukcji świata. Rozmyślałem nad procesem powstawania cyklu „Indala”, snując refleksje nad buddyjskimi sentencjami „Forma jest pustką (色卽是空)” oraz „Pustka jest formą (空卽是色)”, ponieważ wydało mi się to tak blisko powiązane. Poza tym, myślę, że nie dostrzegamy wewnętrznego świata rzeczy. Jego rozpoznaniem i zrozumieniem zajmują się estetyka czy filozofia sztuki. Sam spędziłem wiele godzin, starając się dostrzec naturę rzeczy.

Inhee Iris Moon: Wyjątkowe prace z cyklu „Indala” wywarły na mnie niezatarte wrażenie. Czy swoją działalność w trakcie ich powstawania określiłbyś jako dokumentowanie rzeczy albo nawet tajemnicy czasu?

Atta Kim: Wszystkie obrazy i teksty z natury mają cechy „dokumentów” (w szerokim sensie tego słowa), lecz moja praca nie polega tylko na dokumentowaniu rzeczy. Nie wierzę w podobieństwo do rzeczywistości, prawdziwość czy autentyczność fotografii. To medium, które pozwala najbardziej zbliżyć się do rzeczywistości, lecz nie jest nią samą. Od momentu jej wynalezienia fotografia wykorzystywana jest głównie po to, by dokumentować, czyli by zapamiętywać i przedstawiać rzeczywistość. Niemniej, w epoce technologii cyfrowej funkcje fotografii i sposoby jej stosowania jako środka wyrazu uległy zmianie. Stała się ona wielopoziomowa i „wielogłosowa”, zyskała więcej różnorodnych znaczeń. Szarawa pierwsza „Indala”, na którą złożyło się 10 000 obrazów była dla mnie ogromnym szokiem. Kolejne prace powstałe w wyniku podobnego procesu nakładania na siebie 10 000 widoków poszczególnych miast – Moskwy, Berlina, Pragi, Paryża, Rzymu, Nowego Jorku, Tokio, Delhi i Waszyngtonu – również dały mistyczny efekt gradacji szarości. Proces tworzenia tych prac, a także kolor i przestrzeń tych szarych obrazów zdawały się odzwierciedlać, co następuje: barwa jest manifestacją światła, rzeczy są manifestacją barwy, a wszechświat jest manifestacją wszystkich rzeczy. Stąd barwa, którą odbieramy jako absolutną ciemność nie jest czernią znaną we współczesnych kulturach, lecz „najciemniejszą szarością” z diagramu gradacji szarości zaczynającego się od bieli, a kończącego się właśnie na najciemniejszej szarości. Dzięki zastosowaniu fotografii jako medium „Indala” pokazała mi, że doskonała czysta czerń po prostu nie może istnieć; może jedynie swą intensywnością zbliżać się do koncepcji czystej barwy. To samo mogłoby się odnosić do koloru pustki. 

Inhee Iris Moon: Czym są dla ciebie czas i przestrzeń? Jak do twoich koncepcji czasu i przestrzeni można odnieść cykl „Indala”?

Atta Kim: Nikt nie zdoła znaleźć się poza czasem, choćby na godzinę. Nie można wcześniej przeżyć jutra ani ponownie doświadczyć dnia wczorajszego, postępując wbrew upływowi czasu. Taka jest rzeczywistość człowieka w odniesieniu do czasu i przestrzeni. Jeśli naruszymy tę zasadę, staniemy się smutnymi i nieszczęśliwymi zwierzętami. Fizycznie człowiek jest w stanie funkcjonować około stu lat. Wiemy jednak, że niewielki kamień może reprezentować trwanie przez miliony lat. Również pył na moich palcach powstały w wyniku pocierania o siebie dwóch kamyków może być postrzegany jako coś oznaczającego tysiąclecia. To nie wyobraźnia, lecz zjawisko naukowe. Czy chcę przez to powiedzieć, że człowiek jest w odniesieniu do czasu gorszym bytem niż skała czy pył? Nic podobnego. Jednostka jest akumulacją DNA przekazywanego przez pokolenia jej przodków w ciągu tysiącleci. Drzewa, liście, ptaki, pszczoły, ryby oraz wszystkie stworzenia stanowią akumulacje DNA nacechowane czasem. Podobnie miasto reprezentuje etap ewolucji człowieka (XXI wiek) i może być postrzegane jako model ekspansji układów scalonych, ludzie z kolei stanowią akumulacje DNA, które ewoluowało przez tysiące lat. Dlatego określamy człowieka mianem mikrokosmosu. Nie różnimy się specjalnie od meteorytu, który spadł na Ziemię z odległej planety i funkcjonujemy w tym samym czasie i przestrzeni, co reprezentujący wiele tysiącleci kamień. A szara „Indala” zawiera miriady obrazów przypominających znamiona czasu nagromadzone w DNA. Taka akumulacja kryje obrazy rozmaitych zwierząt, roślin, budynków, wydarzeń i sytuacji. Jeśli zajrzeć do budynków, można odnaleźć przedmioty związane z kulturą, a także z epoką technologii cyfrowej. One również nacechowane są czasem. W świecie „Indali” kryje się zatem cały niesamowity wszechświat.         

Inhee Iris Moon jest niezależną kuratorką i krytyczką sztuki osiadłą w Nowym Jorku.

Artluk nr 4/2009

powrót