kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Rys.Max Skorwider
BEAUTIFUL ART

Andrzej Kostołowski

Piękno, choć znane i analizowane od wieków, definitywnie przylgnęło do sztuki dość późno. Od kiedy się do niej przykleiło, wciąż są problemy z tym, czy ma ono pozostać w takiej symbiozie, czy też się z niej wyłączyć. Przez wieki nie ukierunkowywano sztuki koniecznie i wyłącznie ku pięknu – stało się to w zasadzie w XVIII wieku. Dzięki (głównie) Charles’owi Batteux oraz kilku innym czyniącym porządki w obrębie dziedzin twórczych, mamy już dobrze ponad dwa wieki „sztuk pięknych”. Również dziś w „akademiach sztuk pięknych” studenci oraz ich pedagodzy muszą się męczyć, trzymając się piękna lub też finezyjnie je omijać (w rezultacie wpadając w jego pułapki).

Wśród kilku ujęć pojęcia piękna, jest (żywa do dziś) linia przekonań reprezentowana przez tych, którzy traktują piękno „uniwersalnie”. Mają oni w zapleczu myśli Platona, mogą sięgać do planów Pieta Mondriana, a w materialnych rozwiązaniach zmierzają ku „pięknej formie” (nie mylić jej z czymś „ślicznym”, zarezerwowanym w zasadzie dla kiczu, choć wykorzystywanym też przez kamp). Ale są i tacy (wiele przykładów w postmodernizmie opisuje Justyna Ryczek), dla których może istnieć również „okropne piękno”. Jeśli przyjąć słynną konstatację Bernarda Bosanqueta o tym, że piękno ujmowane esencjonalnie jest przyjemnością, której częściami składowymi  n i e  s ą  inne przyjemności, to wtedy można się zastanowić nad tym, czy przypadkiem stany takie jak, na przykład, odczucia bolesne lub obrzydzenie, nie mogą być brane pod uwagę przy dochodzeniu do piękna. Awersja czy wstręt, jeśli potraktowane w punkcie wyjściowym jako godne zinterpretowania emocje, w perfekcyjnym opracowaniu mogą paradoksalnie zaowocować pogłębionym odczuciem piękna (czy, jak pisał Bosanquet, „pięknem trudnym”). Dziś dzieje się tak, na przykład, z ekskrementami w dziełach Vima Delvoye’a, nagimi kobietami u Vanessy Beecroft, z ciałami ludzi sprawnych i niepełnosprawnych Artura Żmijewskiego, z tzw. niedopuszczalnymi nawiązaniami u Grzegorza Klamana i Rafała Jakubowicza czy „potwornymi” obrazami Dany Schutz. Dla Delvoye’a ważne jest jaskrawe naruszenie naszego dobrego samopoczucia poprzez skupienie się na tematyce odchodów pokazanych, przykładowo, poprzez ich odwzorowanie na łazienkowych kafelkach czy w skomplikowanej machinie produkującej łajno. Ale w perfekcji opracowania artysta uzyskuje... piękno. Beecroft zdaje się doprowadzać do absurdu „mit piękna” upostaciowiony dotąd w zmanipulowanych i „podniecających” aktach kobiet, ukazując w swych performance’ach, instalacjach i fotografiach dość nieerotyczne nagie modelki i zdając się mówić: „macie, pożerajcie”. Paradoksalnie, wydobywa spokojne (choć trudne) piękno ludzkiej natury. Tematyczny horror w autokanibalistycznych dziełach Schutz („Człowiek jedzący własny tors”) to jeszcze jedna (po Franciscu Goi, Leonie Golubie czy Zbylucie Grzywaczu) przerażająca manifestacja okropnego piękna. Chciałoby się tu użyć słowa „turpizm”, tyle że jest ono wciąż zawężone do tekstów o polskiej literaturze.

Jeśli mamy na myśli sztukę włączającą się w dyskusję o pięknie i nie traktującą piękna jako zamkniętej kategorii estetycznej, to jednocześnie należałoby zwrócić uwagę na wciąż obecne pomylenie pojęć przy omawianiu zagadnień piękna, sztuki czy estetyczności. Piękno (w swych różnych typach) jest tylko jedną z wielu kategorii estetycznych, co wyczuwali już Grecy, ale dopiero w XVIII wieku opisali Brytyjczycy. Dlatego też, gdy mówi się o estetyczności, a ma się na myśli jedynie piękno, popełnia się wielki błąd wykluczenia wzniosłości, malowniczości, brzydoty itd. Innym popularnym błędem jest zawężanie estetyki do sfery wiedzy o sztuce, bo przecież wiadomo, że estetyka może zajmować się wieloma zagadnieniami, m.in. też przyrodą. A w samej sztuce, przez dłuższy czas traktowanej definitywnie jako „piękna”, zaczęły się pojawiać próby wmówienia nam, że winno się w niej porzucić rejon piękna. I tu można podkreślić, że sztuka jest nadal „zajęta” różnymi typami piękna (podobnie jak innymi kategoriami estetycznymi), tyle że dzieje się to inaczej niż dotąd.  Stąd też trzecim błędem jest absurdalne określanie zjawisk sztuki mianem „odchodzenia od piękna w ogóle”. Jest zupełnie przeciwnie. Piękna (różne typy piękna) są cały czas ważne dla artystów i to nawet wówczas (a może zwłaszcza wtedy), gdy są okropne. Tyle że artyści nie są w pięknach unurzani, a raczej wchodzą z nimi w fascynujące dialogi, wydobywają ich paradoksy i często poprzez zaskakujące transgresje oraz działania wobec nich konkurencyjne, działają bardzo na ich rzecz (!). Jak pisze Carolyn Korsmeyer, „kompleksowość związanych z pięknem emocji awersyjnych stwarza strefę, w której terror i horror, piękno i wzniosłość, a także brzydota mogą być  trudne do rozróżnienia. I dlatego właśnie niektóre piękna są prawdziwie okropne”.

Artluk nr 3/2008

powrót