kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Josef Thér, „Kompozycja 10”, fotografia. Fot. Archiwum J. Olka
Josef Thér, „Kompozycja 8”, fotografia. Fot. Archiwum J. Olka
HOŁDOWANIE HOŁDOWI

Jerzy Olek

Są artyści, którzy swoją siłę czerpią z dokonań innych. Nie po to jednak, by tamtych naśladować, lecz dlatego, że widzą nowe możliwości w rozwiązaniach dawniej nie do końca spełnionych. Tego rodzaju postawę i generowany przez nią proces można uznać za potrzebę doskonalenia wzoru, za zdeterminowanie nim własnego myślenia. Przy czym owo uwarunkowanie — w najlepszych jego przejawach — ma charakter zdecydowanie twórczy. Wszak twórczość niekoniecznie musi oznaczać oryginalność. Rzecz jasna odkrywczość jest cenna, lecz równie cenne bywa nieszablonowe uzupełnienie już istniejącego zbioru. Myśli te przyszły mi do głowy, kiedy pracowałem nad wspólnym projektem „Hołd światłu" z czeskim artystą Josefem Thérem. Jego sposób widzenia oraz budowania obrazu jest mi i bliski, i budzi zarazem mój wewnętrzny sprzeciw. Prymarna dla Théra zasada kompozycji, owa emanująca z wielu collages reguła symetrii, a także czytelna fascynacja zwierciadlanym odbiciem, wywołują wątpliwości związane ze zbyt sztywną geometryzacją. Pojawiające się jednak elementy asymetrii, które w ledwie widoczny sposób przełamują symetryczny kanon, dają oddech oku, zniewolonemu formą radykalnie i jednoznacznie kanoniczną.

Ten czeski grafik i rysownik, z upodobaniem sięgający w wielu realizacjach po fotografię, ewidentnie inspiruje się w swojej twórczości poetyką konstruktywizmu i suprematyzmu, składając tym samym pośrednio hołd Malewiczowi i Lissitzky’emu. Składa też hołd wybranym materiałom, którym przez lata pozostaje wierny. Jednym z nich jest kamień.

O swoich doświadczeniach mówi: „Fotografię wykorzystuję jako medium wizualizujące odpowiedzi na pytania, które mnie nurtują. Jednym z nich jest pytanie o genezę kształtu rzeczy nas otaczających — jest to więc, tak jakby, szukanie praformy. Moim obiektem najpierw stał się materiał od niepamiętnych czasów czczony w swojej wielkości — kamień. Był wywyższany za trwałość i długowieczność, a także za inne cechy. Sposób realizacji był bardzo prosty. Aparatu używałem jako pamięci wewnętrznej. Skały i kamienie fotografowałem zupełnie przypadkowo. Z uzbieranego tak materiału zaczęły powstawać pierwsze kolaże składające się z obrazów przypominających budowle katedr, podobizny bożków. Później, w podobny sposób fotografowałem drewno. W moich poszukiwaniach starałem się wyrazić również temat schodów. Nie było dla mnie istotne, czy te schody prowadzą do kościoła, czy też ich celem było umożliwienie pokonania pewnej różnicy wysokości terenu. We wszystkich wypadkach chodziło wyłącznie o schody, po których czasami od setek lat chodzą ludzie, niosąc

swoje problemy, radości... Schody te pomagały w pokonywaniu trudnych odcinków drogi i nadawały tej drodze określony kierunek. Spoglądając na schody prowadzące do bazyliki w Wambierzycach, uświadamiałem sobie, ile ludzi musiało wchodzić tu z nadzieją na uzdrowienie (siebie lub bliskich). W ten sposób zrodziło się we mnie przekonanie, że w tych schodach zapisana jest pamięć tego miejsca. To był początek cyklu pt. Genius loci, w którym podobnie jak w fotografiach kamieni chciałem wyrazić atmosferę miejsc, które odwiedziłem w czasie swych fotograficznych wędrówek.”

Amerykański fizyk Freeman Dyson w swojej książce Nieskończoność we wszystkich kierunkach napisał: „Nie widzę końca procesu rozwoju i zróżnicowania nieskończenie różnorodnych doświadczeń (...), jakie czekają ludzkość”. On miał głównie na myśli niepohamowany pęd ku wynalazczości w dziedzinie nauki i techniki. Ale przecież podobna sytuacja panuje i w sztuce. Dyson, omawiając szeroko „zasadę maksymalizacji zróżnicowania”, ostrzega jednocześnie, że „prowadzi (ona) często do maksymalizacji stresu”. Odwrotu zdaje się nie ma, lecz pocieszające jest to, iż pojawiają się strategie próbujące przeciwstawić się owemu pędowi. Jedną z takich strategii jest właśnie hołdowanie, a mówiąc z francuska: hommage, czy po czesku: pocta. To również wskazywanie, ile potencjału drzemie jeszcze w tym, co pozornie minione.

Artluk nr 1/2006

powrót