kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Olaf Metzel, „Türk Lokumu”, brąz, Wiedeń, 2006. Fot. Archiwum O. Metzela
Olaf Metzel, „Bond store lockers”, Maße variabel, Edition von 12, 1990. Fot. Archiwum O. Metzela
Olaf Metzel, „Nach Tomsky”, 6 teilig, 1991. Fot. Archiwum O. Metzela
SZTUKI NIE DA SIĘ DO NICZEGO NAKŁONIĆ, A TYM BARDZIEJ MNIE.
Z Olafem Metzelem rozmawia Ayşegül Sönmez

Olaf Metzel, autor rzeźby „Türk Lokumu”[1] (przedstawiającej kobietę w turbanie), która została zniszczona przez wandali tuż po tym, jak wystawiono ją w 2006 roku na Karlsplatz w Wiedniu, powiedział: „Projekt, który znajduje się w przestrzeni publicznej, oznacza dotarcie do znacznie większej i bardziej różnorodnej grupy ludzi. „Türk Lokumu” wywołała dyskusję. Niektórym się podobała, niektórym nie. Jeśli sztuka nie prowokuje, to nie jest ona sztuką”.

Olaf Metzel w europejskich kręgach artystycznych określany jest jako „intelektualny chuligan”. W styczniu 2010 roku artysta otrzymał przyznawaną co pięć lat nagrodę Alfreda Lichtwarka, którą dostali także Joseph Beuys i Sigmar Polke. „Türk Lokumu” nie jest pierwszym ani jedynym związanym z kulturą turecką dziełem Metzela, który urodził się i wychował na berlińskim Kreuzbergu i nigdy nie był orientalistą. Na IV Biennale w Stambule w 1995 roku zaprezentował instalację zatytułowaną „Beşiktaş Jimnastik Kulübü” („Klub Sportowy Beşiktaş”), którą stworzył razem z Christophem Daumem. Obecnie została ona zakupiona przez Muzeum Ludwiga w Kolonii. Swoją instalacją z 1982 roku zatytułowaną „Türkler Yaşıyor” („Turcy żyją”), która polegała na wyryciu swastyki w betonowej ścianie, zwrócił uwagę na dyskryminację rasową Turków w czasie swojego dzieciństwa. Ponadto wśród jego dzieł znajdują się prace poświęcone okresowi, kiedy Rudolf Belling wykładał w Turcji, jak i te inspirowane kształtem tureckiego szaszłyka. Metzel, który wykłada na monachijskiej akademii, przyjechał do Stambułu, aby zwiedzić wraz z 35 studentami biennale. Wszyscy razem zjawili się na stadionie Şükrü Saraçoğlu[2] (stadion zespołu piłkarskiego Fenerbahçe) jako goście Christopha Dauma, aby obejrzeć mecz Fenerbahçe – Bukareszt.

Ayşegül Sönmez:Wiem, że był Pan na meczu Fenerbahçe – Steaua Bukareszt. Jak się Panu podobał?

Olaf Metzel: Pierwszy raz oglądałem mecz na stadionie Fenerbahçe. Atmosfera była zupełnie inna. Kibice byli bardziej entuzjastyczni niż w Europie... Tutaj kibice są blisko boiska, piłkarzy, bramki... To wiele zmienia. W pewien sposób tworzy atmosferę... Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało.

Ayşegül Sönmez: Jaką technikę stosuje Pański dobry kolega Christoph Daum?

Olaf Metzel: Technika jest jego najbardziej charakterystyczną cechą... Wie, co chce zrobić, jaką taktykę gry zastosować... Niczym fizyk zastanawia się nad meczem i planuje grę. Poza tym uważam, że zbliża on do siebie Niemcy i Turcję bardziej, niż jakikolwiek projekt artystyczny czy polityk.

Ayşegül Sönmez: Tworzy Pan dzieła związane z piłką nożną. Na przykład to z George’em Bestem... Czy widział Pan „Zidane’a” Douglasa Gordona i Philippe Perrone’a?

Olaf Metzel: Douglas Gordon jest moim dobrym kolegą. Spotkaliśmy się dawno temu w Berlinie i rozmawialiśmy o piłce nożnej. Opowiedziałem mu o George’u Beście... Best jest Irlandczykiem, a Douglas Szkotem... Opowiedziałem mu o eksperymentalnym filmie poświęconym Beście, autorstwa niemieckiego filmowca Costarta. Film został nakręcony w latach siedemdziesiątych XX wieku w trakcie meczu Besta, przy użyciu sześciu kamer. Kupiłem prawa do tego filmu od jego spadkobiercy. Użyłem go w instalacji związanej z Bestem. Best jest wielkim piłkarzem, a także bardzo kocha życie... Kiedy zapytano go, co robi z tymi wszyskimi pieniędzmi zarobionymi na piłce nożnej, powiedział: „Wydałem je na szampana i kobiety, resztę rozdałem”... Doskonała odpowiedź. Podobno błagano go o to, by wstał z łóżka i przyszedł na mecz. Jego pogrzeb w niczym nie ustępował pogrzebowi Lady Diany. Obecnie lotnisko w Belfaście nosi imię George’a Besta.

Ayşegül Sönmez: Opisałabym Pana dzieła jako wyzywające i odważne. Na przykład „Turbokapitalismus”, który spotkał się z dużym zainteresowaniem... lub Pana rzeźba w Norymberdze stworzona z krzesełek stadionowych, która także skupiła na sobie uwagę…

Olaf Metzel: Ta rzeźba spotkała się z ostrymi reakcjami, ale później ją pokochano. Co więcej, władze miasta poprosiły mnie, abym stworzył jej większy odpowiednik na Mistrzostwa Świata. Nie zrobiłem tego. Nie mogę robić takich rzeczy. Sztuki nie da się do niczego nakłonić, a tym bardziej mnie. Kiedy tworzysz rzeźbę, która znajduje się w przestrzeni publicznej, zawiera ona jakąś myśl, która trafia do wielu ludzi... Przypomina to pisanie artykułu do gazety. Piszesz artykuł, wystawiasz swoje myśli do otwartej dyskusji i tutaj to się kończy.

Ayşegül Sönmez: Co tak naprawdę oznacza przestrzeń publiczna?

Olaf Metzel: Dla artysty projekt, który znajduje się w przestrzeni publicznej oznacza docieranie do znacznie większej i bardziej różnorodnej grupy ludzi. Uważam, że należy uznawać moje projekty w przestrzeni publicznej za dzieła otwarte na opinię publiczną. Gdzie zaczyna się przestrzeń publiczna, a gdzie się kończy? Czy facebook i twitter są przestrzenią publiczną, czy prywatną? Zatem artysta powinien wraz z estetyką określić zakres przestrzeni publicznej. Ludzie w muzeum w żaden sposób nie przypominają przechodniów na ulicy i nie znają się nawzajem… Przeważnie się nie znają. „Türk Lokumu” wywołała dyskusję. Niektórym się podobała, niektórym nie. Jeśli sztuka nie prowokuje, to nie jest sztuką.

Ayşegül Sönmez: Z drugiej strony granica między przestrzenią prywatną a publiczną jest inna w każdym mieście, w każdym kraju. Jako artysta, który tworzy swoje dzieła w różnych miastach, od Lizbony po Rio, jak określiłby Pan granicę między nimi i jak próbuje Pan ją niszczyć?

Olaf Metzel: „Noch Fragen”, które zrobiłem na biennale w Sao Paulo, używając pałek i materiału kamuflującego, zostało natychmiast zrozumiane i w Niemczech, i w Brazylii. Ostatecznie to, co chciałem zrobić przypomina malowanie obrazu, tyle że w trzech wymiarach i w inny sposób jest postrzegane z przodu i z tyłu… Wierzę w tworzenie obrazów społeczeństwa, w którym żyjemy. Obraz jest wystawiony na widok publiczny, ludzie patrzą na niego i dyskutują o nim. W przeciwieństwie do sztuki współczesnej, muzyki czy też literatury, może dotrzeć do każdego. Korzysta z przewagi przekazu wizualnego… Po wyjściu z koncertu muzyki klasycznej nie jest się w stanie z łatwością go skomentować, jeśli nie jest się koneserem muzyki. Ale każdy może mieć swoją opinię, oglądając dzieła sztuki współczesnej. Oczywiście jeśli nie patrzy uszami.

Ayşegül Sönmez: Patrzeć uszami?

Olaf Metzel: Zwykle w świecie sztuki ludzie nie patrzą oczami. To jest właśnie największy problem. Jeśli ktoś powie, że biennale jest piękne, to biennale uważane jest za piękne. Ludzie nie oceniają za pomocą swoich oczu, lecz za pomocą swoich uszu.

Ayşegül Sönmez: W naszych czasach sztuka nie jest polityczna, lecz jest wręcz poprawna politycznie. Nie jest to sztuka współczesna, lecz konserwatywna… Ostatnią cechą, którą powinna posiadać sztuka, jest bycie politycznie poprawną, nieprawdaż?

Olaf Metzel: Nie chcę, by moje prace miały jedynie wydźwięk polityczny, chcę by były także jak najznakomitszymi dziełami w wymiarze estetycznym. To właśnie tworzy współcześnie pewien problem. To mnie też martwiło na biennale w Stambule. Sztuka jest wykorzystywana w celach ideologicznych. Nie stara się zgłębiać samej siebie, nie próbuje poszerzać swoich możliwości razem z publicznością. To jest prawdziwy problem. Odnosi się do przeszłości biennale w Stambule, a nie do jego przyszłości. To rozumowanie jest błędne. Bycie poprawnym politycznie nie zawsze służy dobrze dziełu pod względem artystycznym. Przede wszystkim sprawia, że jest nudne. Na biennale jest wideo, wideo, wideo, wideo… Pod pewnym względem filmy dokumentalne są ciekawe, zgadzam się, lecz nie jest to sztuka. Nie można tego nazwać sztuką.

Ayşegül Sönmez: Czy z Pana słów wynika, że uważa Pan XI Biennale w Stambule za dydaktyczne?

Olaf Metzel: Tak, z pewnością. Chciałbym jeszcze coś dodać. Brecht jest wielkim pisarzem, lecz budowanie koncepcji na podstawie jego utworu i tworzenie dzieł zgodnie z myślą tego utworu sprawia, że jest mało artystów z zachodu, a dużo dużo więcej spoza zachodu… A my nie jesteśmy ze wschodu ani z zachodu. Nie jesteśmy z południa ani z północy. Jak coś jest dobre, to jest dobre.

Ayşegül Sönmez: Wykłada Pan na akademii. Czy można nauczyć, jak być artystą?

Olaf Metzel: Nie, bycie artystą z pewnością nie jest czymś, czego można nauczyć. Nie da się tego zrobić. Lecz ja zawsze uważałem, że jeśli nie wiesz, czym jest sztuka, to otwiera się przed tobą cały świat. Zapytałem moich studentów, czy chcą jechać na biennale do Wenecji czy do Stambułu. Wszyscy odpowiedzieli, że do Stambułu. Obejrzeliśmy kolekcje, zwiedziliśmy całe biennale, ale zdaje się, że naszą uwagę najbardziej przykuło miasto. Według mnie Berlin i Stambuł są obecnie dwoma miastami, w których powinien mieszkać artysta, są najbardziej dynamicznymi i pełnymi życia miejscami na świecie. W Stambule jest wszystko, co jest potrzebne, aby tworzyć.

Ayşegül Sönmez: Dla Pana życie codzienne jest bardzo ważne, jest zarówno źródłem natchnienia, jak i polem bitwy. Czy mówi Pan studentom, żeby więcej czasu spędzali na ulicach niż w muzeach?

Olaf Metzel: Zaczynam tworzyć, kiedy rano otwieram gazetę. Wiele myśli przychodzi do głowy, gdy ogląda się telewizję… Oczywiście mam wiele szacunku dla artystów, którzy tworzą w swoim atelier obrazy oderwane od rzeczywistości, lecz ja potrzebuję relacji, potrzebuję tłumu ludzi, potrzebuję ulicy. Zadaniem moich studentów jest napisanie dwustronicowego sprawozdania z tego, co najbardziej ich poruszyło, kiedy spacerowali po Stambule…

Ayşegül Sönmez: Powinniśmy koniecznie porozmawiać o „Türk Lokumu”. Kiedy została zniszczona przez wandali, znowu namiętnie dyskutowaliśmy o turbanie. Prawdę rzekłszy, już prawie od wieku dyskutujemy o turbanie… Jak Pan patrzy na te dyskusje jako osoba z zewnątrz, jako Europejczyk?

Olaf Metzel: Nie widzę siebie jako Europejczyka, jako osobę z zewnątrz. Zresztą nie uważam, żeby Turcja była „na zewnątrz”. Turcja jest przecież w Europie. Jej kultura, przeszłość i historia jest europejska, mimo że geograficznie większa jej część leży w Azji. Dlatego też nie patrzę na kwestię turbanu czy też na inne polityczne spięcia z zewnątrz, czy też z wewnątrz. Według mnie punktem wyjścia dla „Türk Lokumu” była historia. Nie chcę korzystać ze spięć politycznych. Nie to było moją inspiracją. „Türk Lokumu” jest próbą stworzenia współczesnego obrazu bazującego na dziewiętnastowiecznej tradycji obrazów orientalnych. Starałem się uaktualnić zakurzoną już historię. Chciałem ożywić tę starą historię za pomocą starych metod, czyli rzeźbą z brązu. Oczywiście źródłem inspiracji „Türk Lokumu” były także tureckie kobiety z zakrytymi głowami, które widziałem w dzieciństwie na Kreuzbergu, a które szły jeden krok za swoimi mężami. Zatem ta rzeźba okazuje wiele szacunku kobietom... Przez rok pracowałem nad tą rzeźbą. Zawiera ona wszystkie osiągnięcia, które posiadało rzeźbiarstwo przez stulecia. Kiedy tworzysz rzeźbę w przestrzeni publicznej, na pewno spotka się ona z reakcjami. Takie reakcje napotkała też „Türk Lokumu”. Bardzo ciekawe były reakcje Turków. Jest to całkiem naturalne, bo niemożliwe jest przecież, by żadnych reakcji nie było.

Artluk nr 3/2010

 


[1] Türk Lokumu to nazwa tradycyjnych słodyczy tureckich, tłumaczona na
angielski jako Turkish Delight. W Polsce te smakołyki występują pod dość niefortunną nazwą Rachatlukum [przyp. tłumaczki, D.M.].

[2] Poprawiłam błąd autora artykułu, który stadion Fenerbahçe błędnie nazywa stadionem Rüştü Saraçoğlu. Odsyłam do: http://pl.wikipedia.org/wiki/Fenerbah%C3%A7e_%C5%9E%C3%BCkr%C3%BC_Saraco%C4%9Flu [przyp. tłumaczki]

powrót