kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Magda Hueckel, z cyklu „Autoportrety”, fotografia. Fot. Materiały prasowe Galerii Wozownia w Toruniu
Magda Hueckel, z cyklu „Autoportrety”, fotografia. Fot. Materiały prasowe Galerii Wozownia w Toruniu
Magda Hueckel, z cyklu „Autoportrety”, fotografia. Fot. Materiały prasowe Galerii Wozownia w Toruniu
AUTOPORTRETY EMOCJONALNE
MAGDY HUECKEL

Maria Niemyjska

Toruńska Galeria Wozownia od 09.01.2009 wystawia dwa cykle fotograficzne Magdy Hueckel: „Autoportrety zrezygnowane” i „Autoportrety wyciszone” oraz pięć fotografii z „Autoportretów obsesyjnych” – trzeciego cyklu prezentowanego w całości w poznańskiej Galerii Piekary. Wszystkie trzy cykle są częścią projektu fotograficznego o tytule „Autoportrety emocjonalne”. Fotografiom towarzyszy projekcja pt. „Autoportret”. Autorka mówi, że fascynuje ją zmienność odbioru rzeczywistości przez pryzmat emocji. Tego typu refleksja legła u podstawy prezentowanych prac.

Na rozważenie zasługuje fakt nazwania zdjęć autoportretami. Zwyczajowo wyrażenie „autoportret” przypisywane jest przedstawieniom twarzy ludzkiej, podczas gdy na fotografiach Magdy Hueckel prawie się ona nie pojawia (widoczna jest tylko na dwóch zdjęciach). Sama autorka mówi, że wyeliminowała twarz, ponieważ zbyt silnie przyciąga ona uwagę. Twarz jest zawsze niepowtarzalna, podczas gdy fotograficzny wizerunek ciała zdolny jest generować bardziej uniwersalne sensy. Wyrażając chęć mówienia o doświadczeniach, które mogą być udziałem każdego, Hueckel jednocześnie podkreśla, że materią jej prac są własne emocje, ponieważ tylko o nich można się pewnie wypowiadać. To ostatnie przekonanie znajduje wyraz w tytule projektu. Stwierdzenia artystki pozwalają nakreślić istotny kontekst interpretacyjny dla jej prac – napięcie pomiędzy jednostkowością a uniwersalnością. Wątek ten jest uchwytny także na płaszczyźnie wizualnej we wszystkich trzech cyklach fotografii.

„Autoportrety zrezygnowane” składają się z dwunastu czarno-białych fotografii przedstawiających fragmentarycznie ujętą sylwetkę autorki. Wykonane zostały w jej własnym mieszkaniu: na podłodze, na łóżku, w wannie, przy stole. Kluczowy dla generowania szczególnej relacji pomiędzy widzem a dziełem jest format zdjęć (27x40cm). Są one na tyle duże, że pozwalają na interpretację ich wewnętrznej przestrzeni w kategoriach kontynuacji otoczenia widza. Równocześnie są na tyle małe, że przedstawione na nich wnętrza, jeśli już odnosimy je do realnych, jawią się jako bardzo ciasne. Oglądanie „Autoportretów zrezygnowanych” jest jak próba przejścia przez bardzo niskie drzwi – widz przybliża się do fotografii, zagląda do ich wnętrza i odnosi wrażenie, że mógłby tam wkroczyć, ale jest trochę zbyt „duży”. W konsekwencji udziela mu się klaustrofobia, która zdaje się być udziałem poprzecinanej granicami kadrów postaci. Sposób odbioru fotografii prowokuje do stwierdzenia, że mówią one o doświadczeniu ogólnoludzkim, ponieważ umożliwiają każdemu chwilową symulację poczucia znajdowania się w sytuacji bez wyjścia. Z drugiej jednak strony pewna niedostępność wewnątrzkadrowej rzeczywistości uświadamia nam, że mamy do czynienia z jednostkowym doświadczeniem, którego nie można ani do końca zbadać, ani powtórzyć.

Na cykl „Autoportretów wyciszonych” składa się dziewięć kolorowych fotografii przedstawiających umieszczoną na osi, odwróconą tyłem postać autorki na tle rozległych pejzaży. W tym przypadku duży format zdjęć (105x70cm) z łatwością pozwala widzieć w nich kontynuację przestrzeni widza. Oświetlone punktowo prace zdają się emanować wewnętrznym, ogarniającym widza blaskiem. Jednak tu także pojawia się pewna przeszkoda – „wejście” uniemożliwia pozycja autorki. Jej zbliżona do naturalnych rozmiarów sylwetka znajduje się na wysokości wzroku widza i może być odebrana jako ktoś, kto… zasłania widok. Tak więc, z jednej strony fotografie poniekąd pozwalają każdemu odbiorcy poczuć się częścią „otwartej przestrzeni nieograniczonych możliwości”, z drugiej jednak postać przed nim spycha go z powrotem do zamkniętego wnętrza galerii, jakby w zamiarze zachowania doświadczenia bezgranicznego pejzażu tylko dla siebie.

Nieco inaczej w nakreśloną problematykę wpisują się „Autoportrety obsesyjne”. Cykl liczy trzydzieści jeden czarno-białych, niewielkich zdjęć wykonanych techniką multiekspozycji. Artystka nałożyła na siebie wizerunki fragmentów swojego ciała i rozkładających się owoców. Te ostatnie nie są rozpoznawalne – imitują wyglądy zmarszczek, blizn, ścięgien. Fotografie przywodzą na myśl zdjęcia rentgenowskie, za sprawą czarnego, „zadymionego” tła, z którego zdają się wyłaniać jasne zarysy kości. Jednocześnie widok blizn i zmarszczek przypomina, że sfotografowana została ludzka skóra. Zobiektywizowany, sprowadzony do schematu anatomicznego wizerunek ciała skonfrontowany więc został z ujęciem przedstawiającym je jako unikalną w przypadku każdego człowieka mapę śladów na skórze.

Na zakończenie warto wspomnieć o towarzyszącej fotografiom projekcji. Smuga światła biegnąca od projektora pozostawia na ścianie przenikające się, nieostre portrety Magdy Hueckel. Istotne jest, że zostały one wycięte między innymi ze zdjęć zbiorowych autorki. Autoportret jest tu nie tylko zdjęciem zrobionym w części przypadków przez kogoś innego, ale również niemal pozbawionym indywidualności. Separacja własnego wizerunku jawi się jako próba jej przywrócenia, ze świadomością, że obraz własnej osoby pozostaje sprzężony z wyobrażeniami innych.

Artluk nr 1/2009

powrót