kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

„Fotografia czy antyfotografia...”, wernisaż, 10.05.2019, Czytelnia Sztuki. Fot. J. Janowska, materiały prasowe gliwickiej Czytelni Sztuki
„Fotografia czy antyfotografia...”, wernisaż, 10.05.2019, Czytelnia Sztuki. Fot. J. Janowska, materiały prasowe gliwickiej Czytelni Sztuki
Zdzisław Beksiński, „Sala nr 3”, fragment, montaż, odbitka bromosrebrowa, 1958-1959. Fot. Z. Sokołowska
POD PRĄD

Zuzanna Sokołowska

„Fotografia czy antyfotografia?” to wystawa w gliwickiej Czytelni Sztuki zorganizowana w ramach okrągłej rocznicy 60-lecia „Pokazu zamkniętego”, legendarnej już ekspozycji prac fotograficznych Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Lewczyńskiego oraz Bronisława Schlabsa, która przeszła do historii sztuki jako jedna z najważniejszych wystaw awangardowych ubiegłego wieku. Nie bez powodu. To właśnie w trakcie trwania „Pokazu zamkniętego” artyści zakwestionowali panujące wtedy kanony estetyczne w fotografii, próbując wprowadzić nowe sposoby myślenia o tej dziedzinie sztuki.

Ci trzej twórcy, skrajnie niezależni i skrajnie różni, spotkali się w Gliwicach 20 czerwca 1959 roku w siedzibie Gliwickiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Fotograficznego właśnie w ramach „Pokazu zamkniętego”. Trwał on tylko dwa tygodnie, ale artyści zdążyli w tak krótkim czasie doprowadzić  do szału krytyków sztuki oraz publiczność, którzy z dużą niechęcią reagowali na pokazywane w trakcie wystawy prace. „Uważali nas za wariatów”- twierdził Lewczyński, który z przymrużeniem oka reagował na nieprzychylne komentarze publiczności. W latach 50. ubiegłego wieku fotograficzny kanon budowały fotoreportaże, które jednak nie budziły zaufania zarówno u Beksińskiego, jak i Schlabsa oraz Lewczyńskiego z powodów przede wszystkim politycznych. Prym tej dziedzinie sztuki nadawał PRL, jak i realizm socjalistyczny, a o jakiejkolwiek obiektywności fotografii można było zapomnieć. Co istotne, w tym czasie fotografia artystyczna przeżywała głęboki kryzys. Artyści wobec tego zamierzali pójść własną drogą. Schlabs, Lewczyński i Beksiński  postanowili zakwestionować znaczenie fotografii dokumentalnej jako tej, która definiuje współczesność na rzecz eksperymentu, swobodnej ekspresji i wyjścia poza stereotypowe myślenie o tym, czym tak naprawdę może być ta dziedzina sztuki. Punktami wyjścia dla wizualnych eksploracji stała się dla Schlabsa abstrakcja, która według niego miała wyznaczać nowy tor sztuce nowoczesnej, dla Beksińskiego surrealizm oraz konstruktywizm, a dla Lewczyńskiego – zwyczajne, codzienne życie, które uwieczniał na swoich fotografiach. Zdjęcia artystów wywołały spory ferment w ich własnym środowisku. Alfred Ligocki w swoim krytycznym tekście dotyczącym kameralnego „Pokazu zamkniętego” nazwał twórczość artystów antyfotografią, doceniając jednocześnie walory warsztatowe pokazywanych zdjęć, które na ówczesne czasy okazały się być prawdziwym fenomenem. Pojęcie antyfotografii zostało zaczerpnięte od słowa „antypowieść”, związanego z eksperymentami na polu narracji w literaturze, wychodzącymi poza przyjęty, obowiązujący kanon. I takie też były pokazywane na wystawie zdjęcia, które nie chciały się w żaden sposób wpisać w obowiązujące wtedy standardy. W trakcie „Pokazu zamkniętego” można było oglądać serię fotograficznych odbitek Schlabsa, który ingerował w sam materiał fotograficzny poprzez nagrzewanie, stapianie czy nawet wydrapywanie negatywów, pospolitą, ale i fascynującą rzeczywistość zamkniętą w notatkach, plakatach czy przedmiotach zarejestrowanych przez Lewczyńskiego na jego autorskich zdjęciach oraz nowatorskie kompozycje Beksińskiego na płytach pilśniowych złożone z 3-5 fotografii oraz dużego hasła wymyślonego przez samego artystę.

Trzeba przyznać, że to właśnie Zdzisław Beksiński wyznaczał tory myślenia nieformalnej grupy fotografów, jaką tworzył wspólnie z Jerzym Lewczyńskim i Bronisławem Schlabsem. Dla artysty z Sanoka istotą fotografii było jej ciągłe kwestionowanie. Jego zdjęcia to od początku do końca szczegółowo przemyślana, formalna procedura. Nie chodziło w nich o zachłanne zapisywanie świata, tylko o wyjście poza ustaloną konwencję reportażu czy dokumentu, a nawet i portretu. Brak w nich spontaniczności, za to obecna jest laboratoryjna wręcz precyzja w przenoszeniu intymnych, prywatnych skojarzeń i metafor. Przykładów jego samodzielnego, autorskiego myślenia nie trzeba daleko szukać. W jednym z listów do Lewczyńskiego zdradził pomysł na zrobienie autoportretu, a także portretu samego Lewczyńskiego oraz Schlabsa w ramach przygotowywanej przez nich wystawy: „Autoportrety nie musiałyby być podobne ani zawierać twarzy we frontalnym ujęciu. Mogłyby to być zdjęcia, na przykład plecy i karku gościa malującego obraz (mój) […]”[1]. Można oczywiście zarzucić Beksińskiemu, że nie odwzorowuje prawdy, że uciekał od łapania migawką mikromomentów rzeczywistości. Jednak to właśnie eksperymenty z oświetleniem czy nakładaniem się obrazów stanowiły trzon tej odsłony jego twórczości, w której nie grała roli prawdziwość jako taka, tylko autorski styl myślenia – redefiniowanie pojęcia fotografii, po swojemu, korzystając oczywiście z dorobku innych twórców, czyli wspomnianych wcześniej surrealistów, jak i, co istotne, filmowców, by wspomnieć tutaj w tym miejscu na przykład Siergieja Eisensteina. Jednak Beksiński, w przeciwieństwie do swoich pozostałych kolegów z grupy, nie pozostał wierny fotografii. Często żalił się w listach do Lewczyńskiego, że nie potrafi znaleźć w niej twórczego miejsca, że medium to zaczyna się szybko wyczerpywać w zderzeniu z jego nieokiełznaną wyobraźnią. Dlatego też postanawia fotografię ostatecznie porzucić. Tymczasem abstrakcyjne zdjęcia Schlabsa robią furorę w Nowym Jorku – jego prace, jako pierwszego polskiego fotografa, trafiają do kolekcji  MoMy, a Jerzy Lewczyński stworzył swoją autorską koncepcję „archeologii fotografii”.

Gliwicka wystawa w Czytelni Sztuki, której kuratorami są Krzysztof Jurecki i Adam Sobota, przypominają widzom o niezwykłym wydarzeniu, jakim był bez wątpienia „Pokaz zamknięty”. Jednak ekspozycja mimowolnie dotyka także innych zagadnień – snuje swobodną narrację  o zmaganiach artystów z materią fotografii, o poszukiwaniach autorskich rozwiązań, o próbach wyjścia poza PRL-owski impas. Tytuł wystawy jest nieprzypadkowy – nawiązuje zarówno do krytycznych słów Ligockiego, jak i ideowych rozważań Beksińskiego na temat fotografii, która zawsze powinna według niego podlegać namysłowi, pod względem ideowym i formalnym, bo tylko w ten sposób może następować rozwój tego medium. I to właśnie temu artyście kuratorzy poświęcają najwięcej uwagi na swojej wystawie. Najmniejszy za to nacisk położyli na twórczość Bronisława Schlabsa, co wydaje się być przysłowiowym, nieco złośliwym prztyczkiem w nos wymierzonym samemu artyście, który pomylił się znacząco w swoich rozważaniach na temat abstrakcji i jej silnego wpływu na sztukę współczesną, w przeciwieństwie do Beksińskiego, który intuicyjnie przeczuwał właściwy kierunek sztuki, skłaniającej się w stronę między innymi body artu, konceptualizmu czy minimal artu. Oczywiście, kuratorzy nie podważają w żaden sposób dokonań artystycznych Schlabsa. Starają się jedynie  podkreślić niekwestionowane znaczenie Beksińskiego i jego sposobu myślenia o medium fotografii, który był bez wątpienia spiritus movens tej małej, nieformalnej grupy fotografów.

Na pokazywane na wystawie prace składają się te pochodzące z kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu oraz Muzeum w Gliwicach, zogniskowanej wokół twórczości Lewczyńskiego. Publiczność ma okazję obejrzeć jedne z najbardziej charakterystycznych dzieł artystów, między innymi słynne „Fotogramy” Schlabsa, emblamatyczny autoportret Beksińskiego z 1958 roku, słynny kadr artysty „Strefa” z 1957 roku, a także „Oczekiwanie”(1958) czy „Dzieciństwo II”(1959) z cyklu „Antyfotografia” Lewczyńskiego. Ekspozycję uzupełniają materiały archiwalne, które stają się idealnym dopełnieniem koncepcji wystawy zaproponowanej przez Jureckiego i Sobotę. Widzowie mają okazję przyjrzeć się w całości tekstowi Alfreda Ligockiego poświęconemu „Pokazowi zamkniętemu”, który został opublikowany na łamach miesięcznika „Fotografia” w numerze 9/1959. Nie zabrakło też oryginalnego zawiadomienia Zarządu Oddziału Polskiego Towarzystwa Fotograficznego w sprawie organizacji gliwickiej wystawy z 1959, reprodukcji listu Zdzisława Beksińskiego do Jerzego Lewczyńskiego z 18 maja 1959 roku,  dotyczącego formy prezentacji prac, a także oryginalny katalog z wystawy z 1958 roku, która odbyła się w Galerii Krzywe Koło. Znajduje się w nim tekst podpisany nazwiskami Lewczyńskiego, Beksińskiego i Schlabsa, który stanowił pokłosie rozmów artystów o miejscu fotografii w ówczesnej sztuce.

Co ciekawe, nie jest to jedyna wystawa na Śląsku, która została poświęcona „Pokazowi zamkniętemu”. W Muzeum Górnośląskim w Bytomiu można oglądać ekspozycję „Beksiński. Lewczyński Schlabs. Pokaz otwarty”, która została zorganizowana również w ramach jubileuszu kultowej, gliwickiej wystawy. Na pokaz w Muzeum Górnośląskim składa się 80 fotografii pochodzących z kolekcji bytomskiego Muzeum, jak i ponownie Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Ekspozycja podkreśla przede wszystkim autentyczny bunt artystów wobec zastanych wartości estetycznych i nie skupia się, w przeciwieństwie do wystawy w Czytelni Sztuki, na ideowych poszukiwaniach fotografów. Nie stara się też badać wpływu artystów na sztukę awangardową. Trzeba przyznać, że wystawa „Fotografia czy antyfotografia?” wypada pod tym względem zdecydowanie lepiej, pomimo że jest znacząco okrojona pod względem ilości pokazywanych prac. Należy przede wszystkim docenić badawczy charakter ekspozycji, która połączona jest również z sympozjum naukowym, poświęconym twórczości nieformalnej grupy trzech artystów w kontekście fotografii polskiej i europejskiej drugiej połowy XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem nurtów awangardowych. Bez wątpienia ekspozycja w gliwickiej Czytelni Sztuki daje najbardziej pogłębiony obraz twórczości Beksińskiego, Lewczyńskiego i Schlabsa, którzy dokonali prawdziwej rewolucji w myśleniu o fotografii.

Czytelnia Sztuki w Gliwicach, Fotografia czy antyfotografia? Zdzisław Beksiński, Jerzy Lewczyński, Bronisław Schlabs – 60-lecie "Pokazu zamkniętego", Wystawa: 11 maja - 05 lipca 2019  i 18 i 19 czerwca 2019 - SYMPOZJUM NAUKOWE z okazji 60-lecia Pokazu zamkniętego, kuratorzy: Krzysztof Jurecki, Adam Sobota

Artluk nr 1-2/2019

 


[1]. H. Budzik, W fotografii, zdaje się, nie będzie ze mnie »ludzi« […]”. Zdzisława Beksińskiego przetwarzanie widzenia [w]: http://www.grupakulturalna.pl/pliki/PiW-13_budzik.pdf [data dostępu: 31.05.2019

powrót