kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Na górze:Sergio Larrain, „Passage Bavestrello, Valparaiso”, Chile, 1952. Copyright Rencontres Arles. Na dole: Gilbert Garcin, „Le funambule”, 2002. Courtesy of Galerie Les Filles Du Calvaire, Paris. Copyright Rencontres Arles.
Hiroshi Sugimoto, „Revolution 008”, Morze Karaibskie, Yucatan, 1990. Copyright Rencontres Arles.
Na górze: Arno Rafael Minkkinen, „Fosters Pond”, 1989. Copyright Rencontres Arles. Na dole: Alfredo Jaar, „The Silence of Nduwayezu”, 1997. Copyright Rencontres Arles.
ARLES IN BLACK

Joanna Sitkowska-Bayle

Arles in Black  – pod tym chwytliwie brzmiącym hasłem kryła się ostatnia edycja Spotkań Fotograficznych odbywających się od ponad 40 lat w Arles, prowansalskim miasteczku na południu Francji. Angielskojęzyczny tytuł miał podkreślać, nieco przewrotnie, wybór tegorocznej tematyki, poświęconej niemal wyłącznie fotografii czarno-białej oraz zaprosić do refleksji nad jej miejscem w aktualnym pejzażu artystycznym.

Co sprawia, że w epoce mieniących się wszelkimi możliwymi barwami mediów nadal zafrapowani jesteśmy wizerunkiem świata odbitym na czarno-białej kliszy? Z jakiego powodu wielu fotografów lekceważy zdobycze najnowszej techniki i nie poddaje się prymatowi koloru? Czy za takim wyborem kryje się nostalgia, chęć ucieczki od współczesnego świata, zachowawczość i dogmatyzm? Na czym polega często przywoływana przy okazji czarno-białych odbitek idea „specyficznej aury”?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań szukali widzowie 50 wystaw i uczestnicy równie licznych warsztatów proponowanych przez organizatorów tej prowansalskiej imprezy, która z lokalnego wydarzenia, zainicjowanego w 1968 roku przez kilku pasjonatów, przerodziła się w miarę upływu lat w imponujący rozmiarami, trwający ponad dwa miesiące międzynarodowy festiwal.

Fotografia reportażowa, intymna, społeczna, reklamowa, w formie albumu rodzinnego bądź spektakularnych instalacji, przyklejona bezpośrednio do paneli lub oprawiona w tradycyjne ramy, wydrukowana na papierze lub na płótnie – różnorodność form i praktyk artystycznych była w tym roku w Arles olbrzymia.

Widzowie oglądający wystawę Erika Kessela w dawnym Pałacu Arcybiskupów dosłownie stąpali po kartach rodzinnego albumu, jaki ten holenderski artysta wykreował powiększając i przetwarzając anonimowe, amatorskie zdjęcia skupowane na pchlich targach. Powieszone na ścianach bądź umieszczone na rozstawionych pionowo planszach fotografie współgrały z zaczerpniętymi z kart dawnych tradycyjnych albumów motywami zdobiącymi ściany i dywanową wykładzinę komnat pałacu. W instalacji powstałej z akumulacji zdjęć, które Kessel wydrukował z Internetu w ciągu 24 godzin (ze stron Flickr), zwiedzający mogliby się wręcz zanurzyć. Ta zbyt może dosłowna metafora powodzi obrazów, jakiej mniej lub bardziej aktywnymi uczestnikami jesteśmy dziś wszyscy, oddziaływała jednak swym rozmachem i masą nagromadzonych odbitek.

Alfredo Jaar, artysta reprezentujący w tym roku Chile na Biennale w Wenecji, przygotował polityczny projekt krytykujący manipulatorskie wykorzystywanie fotografii prasowej przez zachodnie media. Podobnie jak Kessel, wprowadził on fotografie w pole sztuki współczesnej. Z kilkuset reprodukcji okładek pisma „Life” powstał mur obrazujący znikome zainteresowanie zachodniego świata wojnami i głodem w Afryce, konfliktami w Azji czy na Bałkanach. Prezentując akumulacje dokumentów, listy nazwisk ofiar przemocy, serie ocenzurowanych fotografii z czasów dyktatury Pinocheta w Chile, Jaar uczulał widza na kłamstwa i hipokryzję ludzi, w których rękach znalazły się media. Zimne, białe światło błyskających niczym flesz neonów ostrzegało widza przed jego własnym zaślepieniem.

Spotkania w Arles poświeciły obszerną retrospektywę także innemu Chilijczykowi, zmarłemu w zeszłym roku Sergio Larrainowi. Aktywny jako fotograf na przełomie lat 50. i 60., Larrain utrwalał na czarno-białej kliszy uliczki południowoamerykańskich wiosek i ich mieszkańców, przechodniów Londynu i Paryża, członków sycylijskiej mafii. Oprawiając fotografie jedynie przez niecałe piętnaście lat, pozostawił bogaty dorobek naznaczony zarówno modernistycznym podejściem do kompozycji, jak i poetyckim traktowaniem tematu.

A skoro o poezji mowa, nie sposób pominąć wystawy Arno Rafaela Minkkinena, autora jedynej w swoim rodzaju poetyki symbiozy z naturą i światem przedmiotów martwych. Fotografując swe nagie ciało w często zaskakujących pozycjach i sytuacjach, artysta obiera jako przedmiot swych fotografii istniejącą rzeczywistość, przyporządkowując jej obraz własnej wizji, bez posługiwania się fotomontażem. Jego długie ręce łączą się z gałęziami drzew, szczupła sylwetka wyrasta z konarów drzew, wyłania się z kadłuba łodzi, lewituje nad przepaścią, stoi na tafli wody. Surowość pejzażu rodzimej Finlandii, najczęstszego tła fotografii Minkkinena, podkreśla wyjątkową oszczędność i wyrazistość kompozycji.

W pracach Gilberta Garcina, uprawiającego odmienny typ fotografii, kompozycja także odgrywa naczelną rolę. Kreując swe zdjęcia na wzór zabarwionych humorem filozoficznych powiastek, sprowadza on obraz do kilku podstawowych elementów: własnej sylwetki oraz niezbędnych, prostych akcesoriów. Garcin zaczął uprawiać fotografię w wieku emerytalnym, miedzy innymi dzięki warsztatom poświęconym fotomontażowi, na które uczęszczał podczas Spotkań w Arles kilkanaście lat temu. Mimo sukcesów, jakim cieszą się jego prace, ten dziś 85-letni fotograf, którego charakterystyczna sylwetka przypomina postać Monsieur Hulot z filmów Jacquesa Tatiego, nie unowocześnił zainstalowanego w letnim domku koło Marsylii studia, gdzie powstają kolejne wersje filozoficznych przygód Monsieur G.

Serie fotografii Hiroshi Sugimoto, niezrównanego mistrza wyciszenia i precyzji, były prezentowane na festiwalu na dwóch wystawach. Słynący z zamiłowania do eleganckich kompozycji i wydobywania nieskończonych niuansów szarości, bieli i czerni, Sugimoto nie zawiódł i tym razem swych wielbicieli. Nadmorskie nokturny powstałe w wyniku rejestracji odblasku księżyca o rożnych porach roku na specjalnie spreparowanej ultrawrażliwej na światło kliszy, mimo horyzontalnych ujęć, zostały przez artystę powieszone pionowo, przybierając formę abstrakcyjnych obrazów (Revolution). Także w Barwach cienia powróciła wszechobecna u Sugimoto obsesja uchwycenia niewidzialnego, utopijna próba zatrzymania czasu. Fotografując odbicia promieni słonecznych padających przez pryzmat optycznego szkła na ściany pracowni, japoński artysta utrwalił subtelną gamę barwnych odcieni siedmiu podstawowych kolorów. W Arles można było je obejrzeć w postaci wydruków na jedwabiu, powstały one bowiem w ramach zamówienia firmy Hermes, znanej z produkcji jedwabnych apaszek, i trzeba przyznać, że artysta wywiązał się z komercyjnego zamówienia nie odstępując od pasjonujących go tematów i metod pracy.

Tajemniczy świat archetypicznych obrazów o niebywałej głębi, jaki uzyskuje Jean-Michel Fauquet powlekając fotografie farbą; seria portretów uzyskanych dzięki zabiegowi przekształcenia fotografii barwnej na czarno-białą, co w Afryce południowej, skąd pochodzi ich autor Pieter Hugo, ma nie tylko artystyczny, ale także polityczny wydźwięk; historia palestyńskich kobiet, zmuszonych do tułaczki po świecie, opowiedziana przez Eid-Sabbagh et Rozenn Quéré w formie udźwiękowionego albumu; olbrzymich rozmiarów odbitki-obrazy Wolfganga Tillmansa przywiezione z rożnych zakątków świata; czy wreszcie zbiorowy, międzynarodowy projekt fotografii dokumentalnej rejestrującej przemiany społeczne w Afryce... Za każdym nazwiskiem, pod każdym tytułem kryły się na Spotkaniach silne osobowości twórcze i pasjonujące tematy. Tegoroczna edycja uprzywilejowała w swym programie prace mistrzów starszego i średniego pokolenia, dla których uprawianie fotografii czarno-białej było rzeczą naturalną. Dziś są to świadome wybory. Kryją się za nimi bardzo nieraz rożne postawy i intencje. Trochę wiec szkoda, ze nie znalazło się w Arles więcej pokazów, może mniej doskonałych, ale za to bardziej odkrywczych, prezentujących fotografie „in black” wkraczającego na scenę artystyczną młodego pokolenia.

Pokolenia, do którego należny m.in. Marcela Paniak, jedyna artystka z Polski i bodajże najmłodsza uczestniczka festiwalu biorąca w nim udział jeszcze jako studentka (rocznik 1991). Przyciągnęła ona uwagę krytyki serią powiększonych z anonimowych XIX-wiecznych wizytówek portretów przyozdobionych roślinami z zielnika. Powstały dzięki temu osobliwe wizerunki, którym po latach całkowitego zapomnienia artystka przywróciła kilka, często osobliwych, atrybutów istnienia.

Spotkania zawdzięczają swa wyjątkowość także zabytkowemu charakterowi Arles. To jedno z najstarszych miast francuskiej Prowansji, pamiętające jeszcze czasy Cesarstwa Rzymskiego, udostępnia bowiem cześć swych zabytkowych przestrzeni na ich potrzeby. Projekcje filmowe i pokazy fotograficzne rozpoczynające się po zapadnięciu zmroku w scenerii podświetlonych ruin teatru antycznego (I w. p.n.e.) stanowią jedną z największych atrakcji festiwalu.

Warto przypomnieć, że w okresie poprzedzającym Rewolucję Francuską, w zaledwie 15-tysięcznym mieście jakim było wówczas Arles, mieściło się blisko dziesięć parafii i trzydzieści klasztorów. Większość kościołów została w czasie rewolucji rozparcelowana i sprzedana. Przez dziesiątki lat służyły one jako magazyny, sklepy, warsztaty, a nawet fabryki, zamieniając się stopniowo w ruiny. Dopiero w latach 30. XX wieku, władze miejskie zainteresowały się tą wyjątkową spuścizną, wykupując od prywatnych właścicieli niszczejące budowle.

Początkowo, pomysł ich wykorzystania na cele wystawiennicze został przyjęty z dużą rezerwą. W latach 70. fotografia zaczynała dopiero powoli wkraczać do muzeów, walczyła o swój w pełni artystyczny status. Zdaniem wielu fotografów, pokazywanie jej w zniszczonych, zdesakralizowanych budowlach nie sprzyjało bynajmniej nobilitacji tego młodego – względem tradycyjnych dyscyplin sztuki – medium. Na szczęście tego rodzaju obawy poszły dawno w zapomnienie. Odrestaurowane kościoły, klasztory, opactwa i kaplice, które zachowały najczęściej jedynie zewnętrzne mury i kamienne posadzki, są dziś z powodzeniem przekształcane w naznaczone szczególnym klimatem przestrzenie wystawiennicze przyciągające tysiące amatorów sztuki. Umieszczenie na tle kamiennych murów kaplicy Saint Blaise ących niczym proporce jedwabnych wydruków fotografii Sugimoto z pewnością uatrakcyjniło ich odbiór, a prezentacja prac Alfredo Jaara w mrocznym wnętrzu wielkiego kościoła sprzyjała niewątpliwie udramatyzowaniu wypowiedzi artysty. Nawet opuszczone hale przemysłowe francuskich kolei państwowych, gdzie znalazło się wiele wystaw, posiadały także swój postindustrialny urok.

Podróże fotograficzne, mimowolne podróże przez wieki – tegoroczna edycja pod hasłem Arles in Black była wyjątkowo ciekawa i nie tylko in black.

ARLES IN BLACK – 44 Spotkania Fotograficzne, 1 lipiec – 22 wrzesień 2013, Arles, Francja

Artluk nr 4/2013

powrót