kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Hank Willis Thomas, „Branded Head”, z cyklu „Branded”, 2004. Fot. Dzięki uprzejmości artysty i Jack Shainman Gallery, NY.
Hank Willis Thomas, „Now That’s Funny, z cyklu „Rebranded”, 1939-2005. Fot. Dzięki uprzejmości artysty i Jack Shainman Gallery, NY. Hank Willis Thomas, bez tytułu, 2009, cykl Rebranded. Fotografia udost©pniona dzięki uprzejmości artysty i Jack Shainm
Hank Willis Thomas, „Scarred Chest”, z cyklu „Branded”, 2003. Fot. Dzięki uprzejmości artysty i Jack Shainman Gallery, NY.
CZEKAM NA MOMENT, GDY HISTORIA PRZESTANIE BYĆ PŁASKA

Z Hankiem Willisem Thomasem rozmawia Marta Królikowska

Marta Królikowska: Jest Pan znany przede wszystkim jako artysta zajmujący się problematyką afroamerykańską. Chciałabym jednak zacząć rozmowę od koncepcji kultury post-black. Obecnie pojawiło się nawet bardziej ogólne zagadnienie – postetniczna Ameryka. Co Pan myśli o takiej wizji?

Hank Willis Thomas: To prawda, że moje prace wywodzą się z historii Afroamerykanów i związane są z kształtem czarnej rasy, jaki został nadany jej przez kulturę popularną. Istnieje jednak wielu artystów, którzy nie czują potrzeby odwoływania się do pojęcia czerni jako monolitycznej i wyróżniającej koncepcji etniczności. Ich prace opowiadają o problemach, które nie są związane z tożsamością rasową. Mimo że doświadczenia afroamerykańskie lub fakt bycia czarnoskórym z pewnością mają jakiś wpływ na ich prace, nie czują potrzeby skupiania się na tym właśnie aspekcie. Odnośnie życia w postetnicznej Ameryce – nie jestem pewien czy nadszedł ten moment, i czy w ogóle jest on możliwy. Zauważyłem natomiast, że etniczność staje się coraz bardziej złożona, co sprawia, że jest niemożliwa do zdefiniowania.
Marta Królikowska: Ostatnio czytałam artykuł w „The New York Times” o nowym pokoleniu, które właśnie pojawiło się w społeczeństwie amerykańskim. Ci ludzie postrzegają siebie jako „multirasowych”.

Hank Willis Thomas: Tak, było to opublikowane kilka dni temu. Widziała Pani zamieszczone tam drzewo rodzinne?

Marta Królikowska: Tak, pokazywało bardzo skomplikowane relacje rasowe w jednej rodzinie. Ta generacja nie czuje bliższej więzi z żadną z grup etnicznych, ponieważ korzenie tych ludzi są zbyt zróżnicowane. Może to jest pewien sposób wyjaśnienia fenomenu „postetnicznej Ameryki”. Jednak zadaję sobie obecnie pytanie – co z afroamerykańską sztuką, latynoską sztuką czy jakąkolwiek sztuką, która odwołuje się do określonej grupy etnicznej? Czy taka forma nadal jest potrzebna?

Hank Willis Thomas: Myślę, że tak. Przynajmniej póki mamy historię, która wyraża się w sensie: „my” kontra „oni”. Cały czas czekam na moment, kiedy historia i kultura będą zjednoczone w wielowymiarowy sposób, kiedy historia przestanie być taka „płaska”. Myślę, że wielu artystów z mojego pokolenia, którzy dorastali w Ameryce bez podziałów, ma niesamowitą okazję do mówienia o wartościach wielokulturowego społeczeństwa. Są również bardziej odporni na wszelkie formy dezorientacji.

Marta Królikowska: Chciałabym powrócić do Pańskich prac, w szczególności do cyklu „Branded”, w którym zajmuje się Pan niezwykle ciekawym problemem – znakowania ciała za pomocą popularnych logo, na przykład Nike. Czy są to prawdziwe znamiona, czy dodał je Pan w programie komputerowym?

Hank Willis Thomas: Dodałem je w Photoshopie.

Marta Królikowska: Czyli nie istnieje tego typu trend w społeczeństwie, chęć posiadania takich znaków na ciele?

Hank Willis Thomas: Niekoniecznie. Ludzie „oznakowują się” i „napiętnują” [wieloznaczność czasownika branded, przyp. autorki] cały czas. Znaki często pochodzą z bractw, do jakich przystępowali podczas nauki – na przykład Michael Jordan ma na torsie tatuaż, który przedstawia logo jego bractwa z college’u. Widywałem również wiele ludzi na całym świecie, którzy „oznakowali się” w ten sposób – kobieta na Kostaryce miała na dłoni tatuaż Nike. Taki sam znaczek miał na czole mężczyzna, którego poznałem na Kubie. Zjawisko nie jest więc zupełnie wymyślone. Jednak ja miałem na myśli przede wszystkim sposób, w jaki oznaczano czarnych niewolników w Ameryce na znak ich „posiadania”. Chciałem połączyć ten historyczny rys ze współczesnymi potomkami niewolników i tym, jak są oni postrzegani przez znane marki.

Marta Królikowska: Ja w przypadku prac z logo Nike widzę przynajmniej kilka różnych problemów: uzależnienie od znanych firm i markowych produktów oraz chęć znalezienia się w większej grupie konsumentów. Czy te problemy miały dla Pana jakieś znaczenie jako inspiracja?

Hank Willis Thomas: Tak, szczerze mówiąc, wszystkie są istotnymi zagadnieniami.

Marta Królikowska: W innej pracy z cyklu „Branded”, pt. „Shooting Stars”, wykorzystuje Pan wizerunek Michaela Jordana. Zainteresował mnie jednak tekst, jaki umieścił Pan w tej pracy: „94% czarnych zostało zamordowanych przez innych czarnoskórych”. Czy poprzez wykorzystanie takiej informacji chce Pan podkreślić, że antagonizmy mogą pojawić się wewnątrz jednej grupy, a nie tylko między różnymi rasami?

Hank Willis Thomas: Dla mnie ta praca jest przede wszystkim o sposobie postrzegania czarnoskórych mężczyzn w Ameryce – zauważa się ich tylko na podstawie ich związków ze sportem, rozrywką i przestępstwami. Panuje przekonanie, że zdolne dziecko z rodziny afroamerykańskiej, które chce osiągnąć coś w życiu chociażby poprzez sport, niestety prędzej czy później skończy jako ofiara przemocy. „Shooting Stars” odnosi się do przemocy. Gdy przyjrzymy się statystykom, okaże się, że Afroamerykanie stanowią około 10% społeczeństwa, ale są aż 6 razy bardziej narażeni na śmierć w wyniku zabójstwa, morderstwa czy porachunków gangsterskich niż reszta populacji. Do tego, aż 94% z nich pada ofiarą przemocy ze strony ludzi z tej samej grupy. Te dane naświetlają w pewien sposób poważny dylemat. Czarni powinni być dla siebie jak bracia, tymczasem gdy jeden sięga gwiazd, ponieważ wykazał się w sporcie, drugi „ściąga go na dół” i zabija.

Marta Królikowska: Mam ostatnie pytanie odnośnie pracy z „Branded” – chodzi o wykorzystanie w trzech fotografiach marki Absolut. Dlaczego akurat ta firma?

Hank Willis Thomas: Nie zrobiłem tego specjalnie. Ideą „Branded” jest użycie języka reklamy w celu mówienia o tym, o czym reklamodawcy mogliby mówić z dużą skutecznością. Nike czy Absolut miały bardzo udane kampanie reklamowe, a ja starałem się jak gdyby „podczepić” pod ich popularność, żeby zwrócić uwagę na ważne aspekty naszej kultury powiązanej z markami. Jednak nie było to skierowane do którejkolwiek z korporacji. „Branded” traktuje o efektywności reklamy i jej możliwości sprzedawania nam określonych idei czy wartości. Kwestią kontrowersyjną pozostaje nadal to, czy są to cenne i wartościowe idee.

Marta Królikowska: W 2009 roku współpracował Pan z Ryanem Alexievem nad „Breakfast of Champion” – portretem Baracka Obamy zrobionym z płatków śniadaniowych Cheerios. Czy tytułowe nawiązanie do książki Kurta Vonneguta było zamierzone?

Hank Willis Thomas: Nie, nie znam jej. Której książki?

Marta Królikowska: „Breakfast of Champions” („Śniadanie mistrzów”).

Hank Willis Thomas: To zupełnie niezwykłe, Kurt Vonnegut jest bardzo znanym pisarzem w Ameryce. Teraz będę musiał przeczytać tę książkę!

Marta Królikowska: Szczerze mówiąc, ja nie widzę żadnej korelacji między Obamą a którymkolwiek bohaterem z powieści, może więc nie jest to dobre porównanie. Rozumiem, że tytuł portretu Obamy to ironiczna gra z faktem, że płatki Cheerios to bardzo popularny produkt śniadaniowy, a Barack Obama stał się podczas kampanii prezydenckiej kimś w rodzaju bohatera czy też właśnie „mistrza”.

Hank Willis Thomas: Tak, ale również jest to nawiązanie do sloganu reklamowego Cheerios: „śniadanie mistrzów”. Dla nas  kampania Obamy z 2008 roku była prawdopodobnie najbardziej udaną w historii. Relatywnie nikt nie przechodzi od bycia po prostu „zwyczajnym człowiekiem” do bycia prezydentem w okresie krótszym niż 10 lat. To, jak idea nadziei i zmian sprzedała „markę Obamy”, było zupełnie zadziwiające. Skuteczność przypominała tę z reklam Nike czy firmy Apple. Ryan robił wiele prac wykorzystując płatki. Zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, jak na rynku próbuje się sprzedać wiele produktów, które tak naprawdę niczym się nie różnią. Weźmy chociażby płatki śniadaniowe: składają się mniej więcej z czterech ziaren, ale w sklepie mamy czterysta różnych typów płatków. To jest nasz komentarz do systemu politycznego w Ameryce – jest przyjazny, ale czy na pewno jest dla nas korzystny? I przede wszystkim czym różni się ta „nowość” od tego co już dobrze znamy?

Ja i Ryan Alexiev głosowaliśmy na Baracka Obamę, jesteśmy jego zwolennikami, ale musimy mieć też prawo krytyki. W społeczeństwie istnieje nadal przekonanie, że jeśli coś popieramy to nie należy tego krytykować, ponieważ w ten sposób szkodzimy sprawie. Jednak, jeśli zależy nam na tym, co nadal jest niedoskonałe, poprzez krytykę możemy uczynić to lepszym.

Marta Królikowska: Czy nadal Pan uważa, ze Barack Obama może przynieść zmiany kulturowe? Pamiętam, że przygotowując projekt „Pitch Blackness” powiedział Pan, że wraz z nowym prezydentem należy przedefiniować historię afroamerykańską.

Hank Willis Thomas: Uważam, że świat jest innym miejscem. Mniejszości etniczne w wielu krajach mogą odetchnąć z ulgą. Kogo obchodzi kto będzie najlepszym, a kto najgorszym prezydentem? Tu chodzi o cechy charakteru Obamy, jego prawość, uczciwość jako człowieka, którymi wzbogaca obecnie urząd prezydenta. Tak naprawdę wciąż powtarzam, że obecną sytuację zawdzięczamy Georgowi Bushowi. Zrobił tyle złego, że ostatecznie doprowadził „markę białego mężczyzny” do ruiny i od tej pory byliśmy przekonani, że każdy poradzi sobie lepiej z zaistniałą sytuacją. Tak oto Hilary Clinton mogła być pierwszą kobietą-prezydentem, Rudolf Giuliani miał szansę zostać pierwszym prezydentem o włoskich korzeniach, nawet John McCain mógł być pierwszym najstarszym prezydentem w historii USA. Był to okres wielkiego otwarcia na nowości. Barack Obama udowodnił, że pochodzenie etniczne nie jest żadną barierą i teraz nie możemy już się cofnąć.

Marta Królikowska: Wiem, że pracuje Pan nad serią „Rebranded”. Czy cykl już jest skończony?

Hank Willis Thomas: Nie, jeszcze nie.

Marta Królikowska: W „Rebranded” wykorzystuje Pan zapożyczenia ze starych reklam. Czy poprzez ten zabieg chce Pan udowodnić, że dawne stereotypy powracają, wykorzystując do tego kulturę popularną? Czy może wręcz odwrotnie – chce Pan zwrócić uwagę na zmiany, jakie zaszły na przestrzeni lat?

Hank Willis Thomas: Obecnie w Stanach Zjednoczonych dumnie mówimy o postępowości poglądów i możliwości celebrowania naszej wielokulturowości. Pomimo, że w naszej historii są takie fakty jak niewolnictwo i segregacja rasowa, obecny prezydent ma korzenie afrykańskie.

W zaistniałej sytuacji mówienie o Afroamerykanach w konkretnym kontekście, który był do niedawna bardzo popularny, jest niepoprawne politycznie. Chcę pokazać, jak daleko już doszliśmy i jednocześnie, gdzie jeszcze nie dotarliśmy. Zadać pytanie: to system się zmienił czy tylko sposób, w jaki na niego patrzymy?

Hank Willis Thomas

Artysta urodzony w 1976 roku w Plainsfield, w stanie Nowy Jork, obecnie mieszka i pracuje w Nowym Jorku. W 1998 roku uzyskał tytuł licencjata z fotografii i studiów afrykańskich na New York University, a w 2004 został magistrem w zakresie fotografii na California College of the Arts. Thomasa reprezentuje obecnie Jack Shainman Gallery w Nowym Jorku.

Główne tematy, jakie Thomas podejmuje w swoich pracach to rasa, tożsamość Afroamerykańska i kult logo w amerykańskiej kulturze popularnej.

Artluk nr 2/2011

powrót