kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

1. Hassan Hjjaj, instalacja, 2017. Fot. archiwum A. Kluczewskiej 2. Aida Muluneh, „City Life, 2016”, photograph Printed on Sunset Hot Press Rag 310 GSM, 31 1/2 × 31 1/2 in, 80 × 80 cm. Fot. archiwum A. Kluczewskiej
Zanele Muholi, „Nolwazi II, Nuoro, Italy”, 2015, Seria Somnyama Ngonyama. Zanele Muholi, Collection de la Fondation Louis Vuitton. Fot. archiwum A. Kluczewskiej
Calixte Dakpogan (1958, Bénin), „Oba”, 2007. Calixte Dakpogan, Courtesy CAAC, The Pigozzi Collection. Fot. archiwum A. Kluczewskiej
100 % AFRYKI (W PARYŻU)

Agnieszka Kluczewska

100 % Afriques. Pod  takim hasłem rozpoczął się w marcu tego roku, w paryskiej Grande Halle de La Villette, festiwal kultury współczesnej Afryki, a ściślej rzecz ujmując – Afryk, bo tak właśnie, w liczbie mnogiej, chcieli przedstawić ten kontynent organizatorzy pokazów i uczestniczący w nich artyści. Festiwal otwierała wystawa „Afriques Capitales (Afryki – Stolice)”, prezentująca twórców z kilkunastu krajów afrykańskich, od Egiptu po RPA, ale także tych związanych z Europą, Stanami Zjednoczonymi czy Brazylią.  Kuratorem był Simon Njami, który przygotował również drugą „odsłonę” ekspozycji: „Vers le Cap de la Bonne Espérance (W stronę Przylądka Dobrej Nadziei)”, pokazywaną od kwietnia do września w hali dawnego dworca kolejowego Gare Saint-Saveur w Lille. 

Na przełomie marca i kwietnia nową sztukę afrykańską można było podziwiać – i kupować – na Art Paris Art Fair 2017. Pod koniec kwietnia zainaugurowano wielką wystawę „Art/Afrique, le nouvel atelier (Sztuka/Afryka, nowe atelier)” w Fondation Louis Vuitton – jednym z najbardziej prestiżowych miejsc ekspozycyjnych w Paryżu, gdzie obecnie trwa prezentacja wybranych dzieł z nowojorskiego MoMA. Wystawa składała się z trzech części: pierwsza, „Les Initiés (Wtajemniczeni)”, poświęcona była afrykańskiej kolekcji Jeana Pigozziego; druga, „Être là (Być tutaj)” ukazywała scenę artystyczną Republiki Południowej Afryki; trzecia była wyborem z własnych zbiorów Fundacji. Pokaz kolekcji Pigozziego kuratorowali Suzanne Pagé, Dyrektor Artystyczny Fondation Louis Vuitton, i André Magnin, przy współpracy samego kolekcjonera. Natomiast wystawa „Être là” została zaaranżowana przez Pagé i Angéline Scherf.

„Sezon afrykański” w Paryżu, celebrowany nawet w Galeries Lafayette, wsparty był dodatkowo prezentacją arcydzieł ze zbiorów Barbier-Mueller, zorganizowaną w ramach paryskiego „Biennale des Antiquaires”, oraz ekspozycjami „Picasso primitif w Musée du Quai Branly” i „Dada Africa w Musée de l’Orangerie”. W niemal symboliczny sposób zamyka go, na przełomie roku, „Mali Twist”, wystawa monograficzna klasyka fotografii Malicka Sidibe, przygotowana dla Fondation Cartier pour l’art contemporain przez André Magnina i Brigitte Ollier.

Skąd to nagłe zainteresowanie, wręcz moda na współczesną sztukę afrykańską? Trudno tu bowiem mówić o jej odkrywaniu, artyści pokazywani w Paryżu są przecież już od dawna obecni na światowej scenie kulturalnej. I to obecni – co nie jest z całą pewnością kwestią przypadku – także dzięki wcześniejszym staraniom kolekcjonerów i kuratorów tegorocznych paryskich wystaw: Pigozziego, Mangnina i Njamiego. Jak wyglądała droga twórców z Afryki na światowy Parnas, na którą wkroczyli w latach 60. wraz z końcem epoki kolonialnej? Rozpoczęła się Pierwszym Światowym Festiwalem „Czarnych Sztuk” – „Premier Festival Mondial des Art Nègres –  The First World Festival of Negro Arts” – który odbył się w 1966 roku w Dakarze (z inicjatywy Lépolda Sédara Senghora). Zgromadzeni na nim artyści, intelektualiści i politycy, z kontynentu i diaspory, nawoływali do powrotu do tradycji i afirmacji négritude, jako warunku rozwoju sztuki afrykańskiej. Ilustracją tych tradycji była wystawa „L’art nègre. Sources, évolution, expansion”, przygotowana przez międzynarowowy zespół pod kierownictwem George’a Henri Rivière’a. Kontynuacją polityki „obecności afrykańskiej” jest od 1992 roku DAK’ART – Biennale de l’Art Africain Contemporain w Dakarze. Kuratorem ubiegłorocznego wydania Biennale był właśnie Simon Njami.

Njami, pisarz i krytyk sztuki, współzałożyciel nieistniejącego już czasopisma „Revue Noire”, dyrektor artystyczny Afrykańskiego Biennale Fotografii w Bamako (2001-2007), kurator pawilonu afrykańskiego na 52. Biennale w Wenecji (w 2007 roku), współtwórca pierwszej edycji targów sztuki współczesnej w Johannesburgu (w 2008 roku), od lat specjalizuje się w organizowaniu ekspozycji nowej sztuki afrykańskiej. To on kierował zespołem przygotowującym słynną „Africa Remix. L’Art contemporain d’un continent (Afryka Remix. Współczesna sztuka kontynentu)”, pokazywaną kolejno w Museum Kunst Palast w Düsseldorfie, Hayward Gallery w Londynie, Centre Pompidou w Paryżu i Mori Art Museum w Tokio w latach 2004-2006.  

„Africa Remix”, próba prezentacji kultury wizualnej Afryki w całej jej złożoności, była niejako rozszerzeniem innej głośnej – i mocno kontestowanej – wystawy „Magiciens de la terre (Czarodzieje ziemi)”, pierwszej tego typu manifestacji prowadzącej, jak zauważali krytycy, „od sztuki światowej do sztuki globalnej”, zorganizowanej w 1989 roku (w dwusetną rocznicę rewolucji Francuskiej) przez paryskie Centre Pompidou, przygotowanej przez Jean-Huberta Martina. Artystów z Afryki pokazano tu równocześnie z twórcami pochodzącymi z innych części świata. Jednak zastosowanie jako kryterium selekcji paradygmatu artysty-samouka – samotnika, wizjonera i „szamana” – a pominięcie własnych, utrwalonych już tradycji akademickich, zamknęło ekspozycję w zdecydowanie zbyt ciasnych ramach „prymitywizmu”. Narzucenie ograniczeń spowodowało protest afrykańskich środowisk twórczych i reakcje w postaci nadmiernego akcentowania wagi miejscowych Akademii Sztuk Pięknych, a przede wszystkim – odrzucenia neoegzotyzmu. Następne lata, z kolejnymi manifestacjami, takimi  jak „Art from South Africa” w 1990 roku w Oxford Museum of Modern Art, „Africa Explorer” w 1991 roku w Museum of African Art w Nowym Jorku czy „An Inside Story. African Art of our Time” w Setagawa Art Museum w Tokio w 1995 roku, wykazały sztuczność tego typu podziałów i dyskusji. Wystawa „Magiciens de la Terre” dała też początek Contemporary African art Collection Jeana Pigozziego, budowanej przez André Magnina pionierskiej kolekcji, gromadzącej dzieła artystów nieprofesjonalnych z Afryki Subsaharyjskiej.

Przypominając z dzisiejszej perspektywy „Africa Remix”, Njami podkreśla, że wystawa miała być nie tylko potwierdzeniem dotychczasowych zdobyczy, ale przede wszystkim głosem sprzeciwu wobec nadal funkcjonującego stereotypowego obrazu Afryki, epatowania jej dzikością i egzotyką. Bohaterowie „Africa Remix” – artyści „postegzotyczni” – reprezentują ostatnią fazę procesu samookreślenia, którego pierwszym etapem była postulowana na festiwalu w Dakarze afirmacja „afrykańskości”, drugim zaś – gwałtowne odrzucenie balastu pochodzenia, deklaracja niezawisłości w stosunku do wszelkich granic i kultur, ograniczających w jakikolwiek sposób wolność wypowiedzi. Świadomie odwołując się zarówno do własnej tradycji, jak i do strategii artystycznych współczesności wkroczyli w czas „dojrzałości i uspokojenia”. Nie muszą już niczego udowadniać, ich nazwiska są powszechnie znane, a dzieła trafiły do najważniejszych światowych kolekcji sztuki nowoczesnej.

Frédéric Bruly Bouabré, Seni Awa Camara, Calixte Dakpogan, John Goba, Romuald Hazoumé, Seydou Keïta, Bodys Isek Kingelez, Abu Bakarr Mansaray, Moké, Rigobert Nimi, J.D. ‘Okhai Ojeikere, Chéri Samba, Malick Sidibé, Barthélémy Toguoto... to klasycy współczesnej sztuki afrykańskiej. I tak też, z odpowiednim rozmachem, zaprezentowano ich na 3800 metrach kwadratowych powierzchni ekspozycyjnej, rozłożonej na czterech poziomach imponującej budowli wzniesionej według projektu Francka Gehry’ego w Bois de Boulogne. Wymagał tego również prestiż obu wielkich kolekcji, rozdzielonych tu starannie, nie zawsze zresztą z  korzyścią dla poszczególnych artystów, a w pewnym stopniu także wspólnej wizji całości.

Podtytuł „nowe atelier”, wskazujący, jak zaznaczała Suzanne Pagé, że Afryka stanowi rodzaj pracowni, źródła kreatywności i dynamiki twórczej dla całego świata, lepiej wybrzmiał w części wystawy poświęconej najnowszej sztuce Republiki Południowej Afryki. Obok dzieł tak znanych twórców, jak Jane Alexander, David Golblatt czy William Kentridge, pokazano na niej dorobek generacji artystów urodzonych w latach 70., takich jak: Nicholas Hlobo czy Zanele Muholi, a także przestawicieli pokolenia „postapartheidowego”, o dekadę młodszego: Jody Brandt, Kudzanai Chiurai, Thenjiwe Niki Nkosi... Malarstwem, fotografią, video czy instalacjami zaznaczają oni swoją obecność w skomplikowanej sytuacji społecznej i politycznej, szukając wyrazu artystycznego dla nowej tożsamości południowoafrykańskiej. 

Czy dziś można jeszcze mówić o sztuce/tożsamości afrykańskiej, czy raczej, jak twierdzi Njami, jedynie o sztukach/tożsamościach związanych mniej lub bardziej ściśle z Afryką? Przygotowana przez niego wystawa „Afriques Capitales” doskonale ilustrustrowała tę wizję, prezentując „współczesność kontynentu w całej jej złożoności”. Całość podporządkowana została idei miasta, rozumianego jako miejsce wymiany, ruchu, elastyczności i przyszłości, „ponieważ przyszłość nie gnieździ się w uporczywej rewindykacji naszych partykularyzmów, ale wręcz przeciwnie – w przekraczaniu samego siebie i spotkaniu z innym”. To miasto-metropolia, miasto-labirynt, w którym trzeba zrezygnować z przesądów, czasem nawet ze zwykłych przywyczajeń – jak sugeruje instalacja „Falling Houses” Pascale-Marthine Tayou – żeby stworzyć przestrzeń do wspólnego życia. Nie jest to łatwe - przypomina Abdoulaye Konaté w swoim wykonanym z tkanin dramatycznym fresku przestawiającym Aleppo.

Afryka to kontynent przemian - mówią o tym fotografie „Débris de Justice, Dakar”  Antoine’a Tempé, instalacja Moataza Nasra „Minaret” czy ustawiony w sercu miasta „Labyrinth” Youssefa Limouda (Grand prix na Biennale w Dakarze w 2016 r.). Z przemianami łączą sie migracje, których obraz przynosi instalacja video „Le Radeau de la mouse” Alexisa Peskina i wyświetlaną na ośmiu ekranach procesję ku i zarazem przeciw śmierci – animowany dance macabre – „More Sweetly Play the Dance” Williama Kentridge’a, jedynego artysty prezentowanego równocześnie w Grande Halle de la Villette i Fondation Louis Vuitton. 

„Wo shi Feizhou  (Je suis africain – jestem Afrykańczykiem)” głosi chińskimi znakami z neonów François-Xavier Grbé, w ironicznym proteście przeciwko produkcji made in China i masowej globalizacji. „Uważam, że nikt nie tworzy sztuki afrykańskiej. Jedynie krytycy robią sztukę afrykańską” - powtarza niemal do znudzenia Simon Njami. Jej miejsce zajęła sztuka wywodząca się z Afryki lub Afryką inspirowana, tworzona na całym świecie. A to odwrócenie perspektywy wydaje się największym odkryciem i zarazem największym wyzwaniem na przyszłość „afrykańskiego sezonu” w Paryżu.

Artluk nr 2/2017

powrót