kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Günter Brus, „Selbstverstümmelung I”, akcja, 1965. Fot.. S. Klein (Khasaq) © Friedrichshof/Sammlung Hummel
Günter Brus, „Wiener Spaziergang II”, akcja, 1965. Fot. L. Hoffenreich Günter Brus, „Aktion mit Diana”, akcja, Atelier Brus, Wien. Ph. Konzett
Günter Brus, „Strangulation”, akcja z Anni Brus, Atelier Brus, Wien. Fot. L. Hoffenreich Günter Brus, „Aktion in einem Kreis” akcja, 1966. Fot. L. Hoffenreich, Ph. Konzett
BIAŁE NA BIAŁYM

Marta Smolińska-Byczuk

Można powiedzieć, że widać białe na białym – i tym razem wcale nie chodzi o Kazimierza Malewicza.Fotografie z takich akcji Güntera Brusa, jak „Selbstbemalung I, II”; 1964, 1965 („Samopomalowanie”), „Selbstverstümmelung”;1965 („Samookaleczanie”), czy „Aktion mit Diana”; 1967 („Akcja z Dianą”), a także kadry z filmu „Osmose” z 1967 roku, ukazują pokryte białą farbą ciało artysty widoczne na białym tle. W nieledwie monochromatycznym kadrze gra każdy detal – od ułożenia sylwetki i jej relacji z granicami przedstawienia, po ułożenie nożyczek czy żyletek. Wszystko zostało wcześniej opisane i rozrysowane w szkicach poprzedzających poszczególne działania. Rysunek o rozedrganych liniach sąsiaduje w nich z horyzontalnie wprowadzonymi w pole obrazowe pasmami tekstu, razem zaś tworzą wizualnie spójną całość. Na zdjęciach biel dematerializuje ciało, wtapia je w otoczenie, staje się sceną czy rodzajem wyszukanych kulis dla tym mocniejszego zaistnienia używanych rekwizytów. Wszystko opiera się na subtelnościach, niuansach, tonach niskich i tym silniej brzmiących gdzieniegdzie uderzeniach barwami ciemnymi.

Powyższy opis wprowadza jednak w konsternację. Rzecz dotyczy przecież Güntera Brusa, a stosowany język – w szczególności ów epitet „subtelny” – zdaje się zupełnie nie przystawać do stereotypowego wizerunku twórcy. Brus zalicza się bowiem niewątpliwie do kręgu takich artystów, których działania można określić mianem ekstremalnych. Eksplorując granice wytrzymałości ludzkiego ciała i bezlitośnie je atakując, ten wiedeński akcjonista mało nie stracił życia – materiałem i jednocześnie środkiem wyrazu uczynił własny organizm, poddawany krępowaniu drutem, nacinaniu czy rozrywaniu. Filmy dokumentujące akcje Brusa – mimo ich muzealizacji i zaklasyfikowania jako klasyki sztuki XX wieku – nadal wstrząsają widzem, konfrontując ze zjawiskiem, które wdziera się w świadomość swoim ekstremalizmem. Taryfy ulgowej nie było dla samego twórcy, nie ma jej i dla odbiorcy. Nieco estetyzująca szata czarno-białych, doskonale zaaranżowanych fotografii z poszczególnych akcji, wycisza ów dramatyzm, lecz filmy – w szczególności zaś te kolorowe – bez osłonek ukazują, że Brus zatarł granicę między sztuką a własną egzystencją, że zniósł podział na artystę i materiał artystyczny, stając się zarazem jednym i drugim.

Ów ekstremalizm utożsamia się często ze sztuką austriacką w ogólności. Nie zaprzeczają temu stereotypowi takie postawy twórcze, jak chociażby fotografowanie przez jedną z obecnie pracujących artystek zabiegów kastrowania koni. Czy więc drastyczność w sztuce kojarzy się z Austrią równie szybko jak sznycel wiedeński? Czy w ogóle można wyróżnić jakieś cechy typowe dla twórców austriackich młodszych generacji? Jak widzi to Günter Brus?

Marta Smolińska-Byczuk: Jakie interesujące nurty artystyczne dostrzega Pan obecnie w Austrii? Których austriackich artystów Pan ceni?

Günter Brus: Nie ma żadnego specyficznego nurtu artystycznego w Austrii i nigdzie indziej także już nie ma. Globalizm objął, wchłonął je wszystkie, zaś ten, kto w nim nie uczestniczy, staje się w oczywisty sposób prowincjonalny.

Czyżby więc owo silne nacechowanie wiedeńskiej sceny artystycznej w latach 60. przez krąg akcjonistów nie miało kontynuacji? Jak Günter Brus postrzega znaczenie własnych działań dla młodego pokolenia twórców austriackich?

Marta Smolińska-Byczuk: Czy dziś, gdy obserwuje Pan nową artystyczną scenę Austrii, widzi Pan silny wpływ wiedeńskiego akcjonizmu na młodych artystów? Czy pozostały jeszcze takie aspekty Pana akcji i artystycznego dorobku, które dotychczas przez twórców młodszych generacji nie zostały artystycznie przeanalizowane? Ewentualnie jakie to aspekty?

Günter Brus: Kilkoro artystów pozostaje pod wpływem akcjonizmu, ale oni nie mają śmiałości, ich wkład jest tak samo mały jak reżyserów w teatrach. Przez długi okres, analizy moich działań dokonywano jedynie na polu teorii..

Artystą ekstremalnym nie można być wiecznie. Dotykanie granicy między życiem a śmiercią, czy też życiem a sztuką, możliwe jest jedynie przez jakiś czas – w okresie niesamowitego wręcz napięcia, stymulowanego przez dany moment historyczny i artystyczny kontekst. Powtarzalność kwestionowałaby autentyzm działań Brusa. Obecnie artysta skupia się na rysowaniu i pisaniu. Ekstremalizm wycisza się, zdecydowanie tonuje – ale u odbiorców twórczości artysty postawa taka wzbudza mieszane uczucia. Jak to możliwe, by wiedeński akcjonista chwycił za ołówek i pióro?? Czyżby się skomercjalizował, zakademizował?? Artysta ekstremalny tkwi więc w pewnym impasie – kontynuacja działań akcyjnych jest już niemożliwa i z pewnością również spotkałaby się z podejrzeniami o komercjalizację, ale zaskoczeniem dla odbiorców jest także obranie drogi subtelniejszej, jak w przypadku Brusa związanej m.in. z poezją i teatrem.

Marta Smolińska-Byczuk: Nad czym pracuje Pan obecnie?

Günter Brus: Zakończyłem pracę nad sztuką teatralną „Burleske Kunstfehler” („Burleska. Błąd sztuki”). Niekiedy rysuję i piszę.

Marta Smolińska-Byczuk: Czy sądzi Pan, iż język poetycki opisuje to, co obrazowe lepiej niż język konwencjonalny? Często pisze Pan poetyckie interpretacje twórczości innych artystów, jak to Pan uczynił choćby w przypadku Magdaleny Frey?

Günter Brus: Napisałem wiele tekstów towarzyszących pracom artystów, którzy są mi bliscy pod względem postawy artystycznej – często w konwencjonalnym języku „naukowym”, lecz częściej w manierze poetyckiej.

Domeną Güntera Brusa stało się więc łączenie obrazu ze słowem. Na jednej z prac z 1986 roku napisał: „Kunst ist gegenständlich oder gegenstandslos: Alles andere ist Illustration” („Sztuka jest przedmiotowa lub bezprzedmiotowa: wszystko inne jest ilustracją”). Tego typu artystyczne myślenie można napotkać już w „partyturach” i szkicach do poszczególnych akcji – może więc Günter Brus nie przeobraził się jako artysta tak bardzo, jak wyglądałoby to na pierwszy rzut oka? Czarno na białym widać, że pozostaje on (ekstremalnym?) poetą rysunku, zaś jego związki z teatrem są następnym krokiem po słynnych akcjach z lat 60.

Marta Smolińska-Byczuk: Co czyta Pan najchętniej?

Günter Brus: Obecnie najchętniej czytam fachowe książki o religii i kwestiach związanych z Bogiem, w tym autorów, którzy usprawiedliwiają ateizm.

Artluk nr 4/2007

powrót