kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Nicola Macolino i Azzurra De Gregorio, “O-Dio”. Fot. Archiwum Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy
Azzurra De Gregorio, „O-Dio”. Fot. Archiwum Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy
Christian Rainer, „Ludzie którzy naprawią okna z ulicy”. Fot. Archiwum Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy
NIENAWIŚĆ, OPRESJA I BRAK ZROZUMIENIA W BYDGOSZCZY

Sebastian Dudzik

Przyznam się, że formułując w ten sposób tytuł nowego artykułu, nagle poczułem pewien dreszczyk emocji. Stwierdzenie takie, wystukane na klawiaturze przez człowieka związanego od lat z Toruniem, musi wywołać krzywy uśmiech u zorientowanych w „legendarnym” konflikcie dwóch miast. I tak być powinno, bo choć tekst wcale nie będzie poświęcony społecznym relacjom między zwaśnionymi grodami, to owe skojarzenie wydaje mi się doskonałe w kontekście kolejnej już edycji „Nocy z performance”, organizowanej 25 i 26 czerwca przez bydgoskie BWA.

Tym razem hasłem przewodnim stała się wymieniona wcześniej Nienawiść. Porządek „Nocy” od lat jest niezmienny i rozgrywa się na dwóch zmiennych płaszczyznach: czasu i przestrzeni. Pierwszego dnia odbywają się prezentacje w zamkniętej przestrzeni galeryjnej. Artyści mają wówczas do dyspozycji całe obszerne ekspozycyjne piętro. Drugi dzień jest swoistym kontinuum rozpoczętych akcji w przestrzeni miejskiej. Taki scenariusz zmusza artystów do odpowiedniego konstruowania swoich performance’ów. Obowiązująca ciągłość narracji rozciągniętej na dwa dni nie może stać w konflikcie z autonomią poszczególnych wystąpień oraz zmienną publicznością. Ten dualizm zamknięto-otwartej struktury sprzyja ciekawym rozwiązaniom, uświadamia też rolę adresata przekazu w sztuce performance.

W tym roku podczas „Nocy” publiczność mogła obejrzeć w akcji grupę artystów z Italii (Michele Mariano, Nicola Macolino, Azzurra De Gregorio i Christian Rainer) oraz  miejscowego twórcę, dyrektora galerii –Wacława Kuczmę. Każdy z nich przedstawił swoją filozofię postrzegania i rozumienia tytułowej nienawiści.

Jako pierwszy wystąpił Michele Mariano. Prosty w formie i działaniu, niemal lakoniczny przekaz jego performance krył w sobie jednak wielki potencjał oddziaływania. Mariano poruszył w swoim wystąpieniu problem inicjowania i podsycania agresji i nietolerancji. Rozważał, jaki wpływ na zachowanie człowieka mają działania podprogowe oraz bezpośrednia presja na jednostkę. Zadając pytanie: „Czy muzyka może wzbudzić nienawiść?”, odwołał się do nakazu ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa z 1939 roku, w którym narzucił on 440 Hz jako standard pakowania dźwięku. Podniesienie częstotliwości o osiem herców spowodowało wzmocnienie wysokich tonów i przeskalowanie harmonii. Zabieg taki miał kolosalny wpływ na samopoczucie człowieka. Najczęściej wywoływał pobudzenie, podnosił też poziom stresu, a w efekcie i agresji. To właśnie odpowiednio „przeskalowane”, miarowe marsze puszczane w zaciemnionej sali galeryjnej stanowiły punkt wyjścia dla działania Mariano. Zwielokrotniona odbiciem od ścian siła dźwięku otaczała widzów, nie dając im możliwości ucieczki. Do tak nieprzyjemnych doznań słuchowych artysta dołożył jeszcze wizualne. Operując mocnym reflektorem powoli omiatał przestrzeń galerii, wydobywając z mroków sylwetki poszczególnych widzów. Doznając podwójnej – wizualnej i słuchowej opresji – stawali się oni tym samym uczestnikami przedstawienia. Mając przewagę świadomości i celu zaistniałej sytuacji, mogli sobie uzmysłowić, jak wielka i różnorodna może być siła oddziaływania na naszą świadomość. Odwołując się do niechlubnej, faszystowskiej przeszłości swego narodu, Mariano pokazał jednocześnie, jak wciąż niebezpieczna jest siła bezpośredniego oddziaływania na podświadomość ludzi. Sterowanie nastrojami wykorzystywane było i jest  zazwyczaj w niecnych celach. Niepokój, pobudzenie i wzrost agresji to doskonałe pożywki dla eskalowania nienawiści.

Zupełnie odmienny charakter miał projekt „O-Dio”, przygotowany przez kolejną dwójkę Włochów: Nicolę Maccolino i Azzurrę De Gregorio. Reżysersko-aktorski duet doskonale oddał istotę współczesnego performance’u, który łączy w sobie teatr i sztuki wizualne w jedną komplementarną całość. Spektakl zaprojektowany został na trzy odsłony. Jego złożoną, wieloaspektową strukturę doskonale oddał już sam tytuł. Zawarta w nim gra znaczeń zbudowała tu symboliczny pomost pomiędzy nienawiścią i mistycznym rytuałem oczyszczenia, symbolizowanym poprzez zawołanie-prośbę, adresowane do Stwórcy. Pierwszym etapem tego swoistego misterium było uświadomienie poprzez wyartykułowanie swych niechęci. Dokonać się ono miało poprzez wypełnienie odpowiedniego formularza. Zrzucone w jedno miejsce karteczki posłużyły następnie aktorce-szamance w dopełnieniu rytuału ich powiązania i uporządkowania. Odczytując na wzór litanii kolejne wyznania, artystka symbolicznie zawłaszczała je i więziła, przypinając do taśmy, której początek łączył się na ścianie ze świetlistym wyobrażeniem balonu i magicznych cyfrowych znaków. Wszystko odbywało się w półmroku, symbolizującym naznaczoną złymi emocjami ziemską naturę. Kontynuacja spektaklu miała miejsce w południe dnia następnego. Wówczas taśma wraz z rzeczywistym już balonem została uroczyście przeniesiona z galerii na pobliski Plac Wolności i uwolniona w przestworza. Symboliczne przeprowadzenie z ciemnego-ziemskiego do jasnego-eterycznego uwolnić miało złe emocje i zmienić je w dobrą energię. Uwaga artystów skupiła się głównie na generowaniu pozytywnych treści i poszukiwaniu budującej wartości w tym, co powszechnie uchodzi za synonim destrukcji.

Takich wartości nie doszukiwał się w tytułowej Nienawiści Wacław Kuczma. Inspiracją jego wystąpienia była aktualna sytuacja społeczno-polityczna w Polsce. Sposób myślenia i działania przedstawicieli klasy politycznej stały się polem twórczej eksploracji, której celem było rozpoznanie źródeł i mechanizmów niechęci przeradzającej się w nienawiść. W pierwszej, „galeryjnej” odsłonie artysta rozpoczął performance od „budowania” symbolicznego środowiska sprzyjającego określonym zachowaniom i postawom. W tym celu rozrzucał po podłodze codzienne gazety i dzienniki ustaw oraz wykrzykiwał przez tubę komunały, mające przekonać społeczeństwo o nieomylności i czystych zamiarach polityków. To oni wiedzą przecież najlepiej, co jest dobre dla przeciętnego Polaka. Tak wykreowana rzeczywistość pozwoliła Kuczmie na korzystanie z kolejnych symbolicznych atrybutów, jakimi były: wiosłowa łódka oraz biało-czerwony proporczyk. Zmagania  bohatera z wiosłami doprowadziły do utraty jednego z nich, w wyniku czego łódka nieuchronnie z każdym ruchem okręcała się dookoła własnej osi. Tak obrazowo ukazany został opłakany efekt braku porozumienia, mentalnej presji wywieranej na społeczeństwo i niechęci przechodzącej w nienawiść. Następnego dnia, podczas akcji w przestrzeni miejskiej, artysta odsłonił swoiste rozdwojenie jaźni polityków. Uzbrojony w polską flagę i puszkę kwestował wśród przygodnych przechodniów. Mentorski ton skandowanych haseł poprzedniego dnia wraz z gestem wyciągania ręki pokazał artystyczną interpretację rzeczywistych relacji miedzy politykami i społeczeństwem. Relacji, w których presja, niechęć, nietolerancja i brak zrozumienia tworzą wartość bardzo destrukcyjną.

Pokazem, który poruszył mnie najbardziej z prezentowanych pierwszego dnia w bydgoskiej galerii, był nietypowy jak dla sztuki performance przekaz satelitarny zatytułowany „Ludzie, którzy naprawią okna z ulicy” Christiana Rainera. Obserwator przekazu miał do dyspozycji przygotowane niczym sala kinowa jedno z pomieszczeń galerii. Zasiadając wygodnie przed rzutowanym na ścianę obrazem z włoskiego mieszkania, widz konstatował po kilku chwilach, że w zasadzie nic się nie dzieje. Z drugiej strony widział przez zamknięte okno kilka stojących i wpatrujących się weń postaci. Poczucie braku „akcji” z upływem czasu ustępowało jednak coraz bardziej doskwierającemu poczuciu wyobcowania. Obserwator odcięty został celowo od fonii. Po gestach, ruchach ust i pozach poszczególnych postaci wnioskować mógł tylko, że osoby „z drugiej strony” komentują między sobą zaistniałą sytuację, zwracają na coś uwagę, wymieniają opinie. Przebywający w bydgoskiej galerii widz obserwował jedynie mowę ich ciała, jednak nawiązanie jakiejkolwiek interakcji okazywało się niemożliwe. Rodzi się w tym miejscu pytanie: Czy sama obserwacja daje znajomość i wiedzę, czy też pomnaża znaki zapytania, niepewność i poczucie wyobcowania? Według słów artysty „okno konkretne i metaforyczne jest transparentną, ale i solidną membraną, która tworzy podział między jednym a drugim, prywatnym a publicznym, krajowym a nieznanym”. Tak więc Rainer odwołał się do symbolicznego znaczenia okna jako granicy. Zaprzągł tym samym do wzmocnienia treści przekazu wielowiekową tradycję obrazowania rzeczywistości, w której spojrzenie przez okno było jedną z dwóch wiodących strategii wiązania widza z iluzoryczną rzeczywistością. W tym kontekście warto bliżej przyjrzeć się ograniczającemu kadr oknu. Ustawione zostało ono tak, by klamka znajdowała się „od naszej” strony. Takie rozwiązanie sugerowałoby, że obserwowani są na zewnątrz. Przeczą temu atrybuty widoczne za szybą. Zarówno kwiat, jak i płaszczyzna parapetu przekonują, że ludzie zgromadzeni z drugiej strony są również we wnętrzu. Mamy więc tu do czynienia z symbolicznym tunelem czasoprzestrzennym, spojrzeniem z okna w okno. Rozpoznajemy, oswajamy się z „obcymi” – jednak ta niewidoczna, lecz jak najbardziej fizyczna membrana uświadamia nam odmienność kulturową, która często prowadzi do braku zrozumienia i niechęci. Jak czuje się w tym wszystkim obserwator? Z pewnością niezbyt komfortowo.

Niestety na bydgoskie „Noce z Performance” nie dotarł z powodu choroby Litwin Arvydas Žalpys, który przesłał jedynie do prezentacji trzy swoje filmy: „Litwa 16 września 2008 roku”, „Zmarzlina 1” i „Zmarzlina 2”. Stanowiły one wraz z doskonałym koncertem bydgoskiego zespołu jazzowego Sing Sing Penelope dobre dopełnienie całości przedsięwzięcia.

Eksplorujące zagadnienie nienawiści performance pokazały, jak różnych obszarów naszej ludzkiej aktywności ono dotyczy, a także jak różnie postrzegają i próbują rozumieć problem artyści. W tym dwudniowym maratonie uderza z pewnością jedno: definiując nienawiść twórcy chętnie sięgali do repertuaru ustalonych tradycją kulturową ponadczasowych symboli oraz utożsamiających porządek etyczny odwołań religijnych. Połączenie tradycji ze współczesnym działaniem dało w Bydgoszczy wiele interesujących i stymulujących rozwiązań.

Artluk nr 3/2010

powrót