kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Andrea Zittel, „Cellular Compartment Units“ 2001, „Cellular Compartment Communities“, 2002. Fot. D. Kołacka
Andrea Zittel, „A-Z Living Units“, 1993. Fot. D. Kołacka
Monika Sosnowska, Schaulager, widok ogólny z pracą „1:1”. Fot. D. Kołacka
1:1
SZTUKA I RZECZYWISTOŚĆ

Daria Kołacka

Od ostatniej edycji Weneckiego Biennale (2007) nazwisko Moniki Sosnowskiej (ur. 1972) stało się na tyle znane, że nie trzeba jej przedstawiać. W Wenecji reprezentowała ona Polskę „1:1“, pracą, której status oscyluje między architekturą, rzeźbą i instalacją. Stalowa konstrukcja, niczym ogromnych rozmiarów szkielet pozostały po jakimś gmachu biurowca czy bloku z lat 70. – jeden z tych „sedymentów“ po polskim komunizmie, które spotyka się niemal na każdym kroku – wykonana została na zlecenie artystki i dosłownie wciśnięta w mniejszy od niej Polski Pawilon, gnąc się w nim i „wypadając z formy“.

Aktualnie „1:1“ pokazywana jest w bazylejskim Schaulagerze, gdzie dała tytuł podwójnej wystawie Moniki Sosnowskiej i Andrei Zittel. Do tej pory Sosnowska prezentowała pojedyncze prace. Tym razem można ich oglądać dziewięć, zgromadzonych na wspólnej przestrzeni. Tutaj łatwiej „1:1“ nazwać rzeźbą – w  odróżnieniu od weneckiej wersji, wygięta na nowo i dostosowana do wymiarów Schaulageru, ograniczona jest tylko przez sufit i podłogę, można ją obejść wokół, podczas gdy w Wenecji wchodząc do pawilonu, wchodziło się zarazem do wypełniającego cały budynek stalowego szkieletu. A zatem rzeźba. Ale w gigantycznej przestrzeni Schaulageru praca ta nabiera cech grafiki – jej łagodne linie przypominają na poły abstrakcyjne wizje rodem z „Więzień“ Piranesiego. Zarazem jest w niej coś organicznego, zwierzęcego. Wrażenie to potęguje usytuowanie w jej pobliżu poręczy schodów z zielonym PCV („Handrail“, 2008). Jej powyginane żerdzie powodują, że wygląda ona w kontekście swej gigantycznej sąsiadki niczym stonoga umykająca przed szkieletem mamuta. „1:1“ określa również kontekst dla modeli domów przyklejonych do papierowej torebki rzuconej blisko jednego z narożników sali („Bez tytułu“ 2006/2008). Także przy ścianie, nieochraniane – co charakterystyczne dla wszystkich prac Sosnowskiej – paskiem zakazującym zwiedzającym zbliżenie do obiektu, leżą „L-Profiles“ (2008), aluminiowe kątowniki z odciskiem trampka – pseudosygnaturą, których pendant stanowi wiszący na przeciwległej ścianie odlew klamki ściśniętej dłonią artystki („Handle“, 2008).

Bardziej spektakularna zdaje się obecność większej i usytuowanej w bardziej widocznym miejscu pracy „Rubble“ (2006/2008) – sfabrykowanych, wyraźnie nowych „ruin“ leżących pod dziurą w podwieszonym suficie. Temat architektonicznej destrukcji zajmuje Sosnowską w różnych aspektach. W tych kategoriach można też odbierać ogromną, kilkutonową betonową kulę „Concrete Ball“, 2008) z wystającymi z niej prętami zbrojeniowymi. Jeden z nich przebija ścianę Schaulageru.

Samotnie, wbity w odosobniony kąt leży wielki sześcian, przypominający powiększoną papierową torebkę („Bez tytułu“, 2006/2008). Naraz czujemy się jak Alicja w Krainie Czarów, gdzie proporcje zmieniają się co chwila i zupełnie inaczej odbieramy wymiary własnego ciała. O zawrót głowy przyprawia wejście do „Korytarza“ („Corridor“, 2008), w którym nagle podłoga staje się pionową ścianą i wiedzie ku górze.  

Sosnowską inspiruje zastana postkomunistyczna rzeczywistość. W żadnej mierze jej prace nie są jednak zwykłymi ilustracjami, lecz raczej wyabstrahowanymi komentarzami na temat wizualnej strony postkomunizmu.

Jeśli pokazywane w Schaulagerze prace Sosnowskiej to wywrócona na nice architektura postkomunistycznej Polski, o tyle kalifornijską artystkę, Andreę Zittel (ur. 1965) zajmuje wnętrze amerykańskiego domu. Obie części wystawy „1:1“, pokazywane w Schaulagerze na dwóch osobnych kondygnacjach, łączy idea architektury wykonywanej w tytułowej proporcji 1:1. W przypadku Sosnowskiej są to pozbawione funkcji rzeźby, w przypadku Zittel – funkcjonalne wnętrza.

Punkt wyjścia dla twórczości Zittel stanowiło doświadczenie mieszkania w Nowym Jorku na minimalnej przestrzeni, znane skądinąd świetnie w Polsce ze standardów „M“ epoki komunizmu. Po przeprowadzce z Kalifornii do Nowego Jorku, Zittel rozpoczęła projektowanie jak najbardziej użytecznego wykorzystania mikroskopijnej przestrzeni życiowej. Jednym z jej pierwszych projektów są „A-Z Living Units“ (1993), których jeden z prototypów, „A-Z Management and Maintenance Unit“ (1992) można zobaczyć w Schaulagerze.

„Living Units“, podobnie jak większość prac Zittel, wykonywane były na zamówienie. W 1991 Zittel założyła sklep-przedsiębiorstwo pod nazwą „A-Z“. Odtąd tytuły wszystkich prac opatrzone są tym logiem. „Od A do Z“ to nie tylko gra z inicjałami artystki, lecz także ironiczny aspekt uniwersalności jej projektu, obejmującego mieszkanie, ubranie, jedzenie, fazy snu, a nawet recycling. Wychowywana na przedmieściach, Zittel mówi o sobie, że jest zwyczajną amerykańską obywatelką. Zarazem przed tą zwyczajnością stara się za wszelką cenę uciec, wymyślając m.in. „Escape Vehicles“ (1996/1997) – stacjonarne pojazdy, w  których można się schronić, gdy chciałoby się znaleźć nagle w innym miejscu. Podobną funkcję pełnią modele „Time Tunnels“ (2000).

Ucieczce przed normowaniem życia narzucanym przez społeczneństwo towarzyszy każdorazowo próba porządkowania go w inny sposób. Może najbardziej wyraźnym tego przykładem są „Cellular Compartment Units“ (2001) i ich graficzne zmultiplikowanie w postaci „Cellular Compartment Communities“ (2002). „Units“ to architektoniczne moduły dziesięciu niskich celi, które można ustawiać w różnych kombinacjach, separując poszczególne formy aktywności życiowej i gwarantując tym samym maksymalny komfort życia. „Communities“ to projekt łączenia takich „jednostek“, przypominający do złudzenia idee modernistów i ich komunistyczne realizacje, np. w Polsce.

Od roku 2001 Zittel pracuje nad nowym wariantem wnętrz mieszkalnych, tzw. „Homestead Units“. Te jednopomieszczeniowe domki nawiązują do wydanego w roku 1938 rządowego aktu o zasiedlaniu pustyni kalifornijskiej, gdzie artystka od kilku lat mieszka na stałe, wykorzystując klimat pustyni do swych nowych prac. Poza realizacjami, takimi jak „Paper Pulp Panels“ (2008) czy „The regenerating field“ (2002), wykorzystującymi suszę pustynnych okolic do recyclingu, Zittel wykonuje też tzw. „Fiber Form Uniforms“ (od 2002), sukienki z ręcznie filcowanej wełny – kontynuując rozpoczęty już na początku lat dziewięćdziesiątych cykl „uniformów“, będących, jak większość prac Zittel, manifestami przeciwko społeczeństwu konsupcji.

Wystawa „Andrea Zittel, Monika Sosnowska,1:1“, Schaulager, Muenchenstein/ Bazylea, 26.04.-21.09.2008.

Artluk nr 2/2008

powrót