kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Chiara Lecca, projekt „Clarulecis”, „Primitive Tshirt (Prymitywna koszulka)”, włosy, 2020. Fot. archiwum autorki
Chiara Lecca, projekt „Clarulecis”, lipiec 2020. Fot. S. Frantini
Chiara Lecca, projekt „Clarulecis”, lipiec 2020. Fot. S. Frantini
UGOSZCZONA W LESIE – CHIARA LECCA I JEJ PROJEKT „CLARULECIS”

Hanna Kostołowska

Pandemia ponownie dezorganizuje nasze życie wraz z pojawianiem się kolejnych, coraz bardziej rygorystycznych obostrzeń. Zamyka nas w domach, odcina od bezpośredniego kontaktu z kulturą i pogłębia uzależnienie od monitorów. Jak radzą sobie artyści w tych „ciekawych” czasach? Mimo demobilizujących warunków, kreują własne przestrzenie, by nie zaprzestać pracy twórczej. Właśnie z takimi ograniczeniami musiała również zmierzyć się włoska artystka, Chiara Lecca, sardynka z pochodzenia, urodzona i mieszkająca w Modiglianie (w regionie Emilia-Romania). Przybliżam nie bez powodu nazwy geograficzne, gdyż jej projekt pt. „Clarulecis” jest bezpośrednio z nimi związany. Otóż jego autorka zorganizowała własne atelier en plein air - zanurzone w lesie w Apeninach graniczącym z rodzinnym gospodarstwem rolnym.

Wybór takiego miejsca na własną pracownię nie jest przypadkowy. Lecca, wychowana w bliskim kontakcie z przyrodą, nie mogła pozostać jej obojętna. W swojej twórczości regularnie czerpie z dobrodziejstw natury inspiracje, pomysły i motywy, a także materiały. Imponujące Apeniny, rozciągające się wzdłuż całego Półwyspu Apenińskiego, dostarczają mieszkańcom i przyjezdnym porywających widoków, przenoszą w krainę niemal mistyczną. Artystka analizuje właśnie tę nieoczywistą relację między człowiekiem a przyrodą, by zwrócić uwagę na niepokojący rozłam ze współczesną cywilizacją, odsuwającą coraz dalej sferę instynktowną na rzecz dominującej sfery racjonalnej. Wystarczy przypomnieć jej rzeźbiarskie, intrygujące martwe natury (tworzone sukcesywnie od 2007 roku), przełamujące podział na naturalność i sztuczność, w swej formie odwołujące się do XVII-wiecznego malarstwa holenderskiego[1]. Podobne poszukiwania można odnaleźć w osobliwych działaniach szwedzkiego artysty Henrika Håkanssona, w których przyroda wkracza z impetem w świat zorganizowany przez ludzi. Twórczość artystki jest skoncentrowana głównie na rzeźbie i instalacjach, a także na fotografii i video. Zaprezentowała dotychczas swoje prace w wielu instytucjach, zarówno w rodzimych Włoszech, jak i w Europie (m. in. w Hiszpanii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, Norwegii).

Projekt „Clarulecis” powstał właśnie w czasie lockdown’u, kiedy to Lecca została zmuszona porzucić dotychczasowe przygotowania do bieżących wystaw i zmienić formułę swojego procesu twórczego. Sama idea pojawiła się instynktownie, w wyniku potrzeby chwili. Z uwagą skupiła się w tym czasie na produkcji przedmiotów codziennego użytku, zamieniając je jednocześnie w medium artystyczne. Efekty niestrudzenie prowadzonych działań są skrzętnie dokumentowane na Instagramie (@clarulecis) od czerwca tego roku. Artystka sama przyznaje, że nigdy nie miała własnego studio classico, a swoje atelier zawsze uzależnia od bieżących potrzeb związanych z poszczególnymi etapami w jej życiu. W rezultacie pracowała m.in. w salonie w domu czy też w części serowarni należącej do rodzinnego gospodarstwa. Ten urozmaicony system pracy charakteryzuje duża doza improwizacji – Lecca niejednokrotnie korzysta z przedmiotów codziennego użytku, które są w zasięgu ręki. Mieszanina różnych przestrzeni znalazła również przełożenie na powstające w nich pomysły i już konkretne obiekty.

Pracownia artystyczna na terenie otwartym, a cielo aperto (pod gołym niebem), stworzona z elementów wyłącznie zaczerpniętych z natury, skłoniła artystkę do odkrywania technik prymitywnych oraz do kontynuacji badań nad motywem skóry (pelle), który od dawna ją intryguje, zarówno w znaczeniu organicznym (skóry prawdziwe, odnalezione, domagające się drugiej „szansy”), jak i symbolicznym - jako warstwa oddzielająca wnętrze od zewnętrza, stająca się „drugim naskórkiem” za każdym razem kiedy się ubieramy. I właśnie w lesie odkryła swoje studio „ze skóry”, „przepuszczalne”, czyli nie stanowiące bariery, granicy, nie wykluczające się względem otoczenia. Dlatego też ukierunkowała swoją twórczość ku prozaicznej codzienności i temu, co właśnie ona oferuje. Artystka, decydując się na zanurzenie swojej pracowni w lesie, zaakceptowała rytm dobowy, zmiany pór roku oraz warunki atmosferyczne, które regulowały w przeszłości aktywność jej przodków. Odkryła tym samym na nowo archaiczny już system pracy.

Samą inicjatywę wyróżniają: podejście badawcze, świadomość ekologiczna, sostenibilità (szanse na przetrwanie) oraz kreatywne wykorzystywanie zasobów naturalnych. W atelier przybory ograniczone są do niezbędnego minimum, a używane materiały to w dużej mierze elementy pozyskane z naturalnego otoczenia, typu: kora, gałęzie, krzewy, kawałki skóry czy też fragmenty roślin. Używane są one również jako matryce do bezpośredniego odbijania na materiałach. Pierwszym dziełem był „Primitive T-shirt” jako najbardziej powszechna część garderoby bez podziału na wiek, płeć i klasę. W dalszej kolejności powstawały pokaźne szale, tkaniny i małe uzupełnienia dekoracyjne. Z czasem zaczęły powstawać rzeźby z gipsu i skóry, które „osadzają się” na drzewach, gałęziach i pniach, naśladując ich wielkość i strukturę. Takie bezpośrednie wykorzystanie „narzędzi” do stworzenia dzieł sztuki można odnaleźć w twórczości brytyjskiego artysty Tima Knowlesa i w jego słynnym cyklu „Tree Drawing” (2012), którego efektem były obrazy wykonane bezpośrednio przez drzewa[2]. Podobnie angażuje przyrodę do procesu twórczego Piotr C. Kowalski w swojej serii płócien realizowanych bezpośrednio w naturze pt. „Żywa natura”.

Użycie materiałów zaczerpniętych z przyrody ma również rozbudzić atawistyczne impulsy głęboko ukryte w naszej podświadomości, w najstarszej części mózgu. Artystka analizuje w jakim stopniu życie społeczne wypiera prymitywne, niewyuczone odruchy u ludzi. Wydobywa paradoksy wynikające z zetknięcia tych dwóch przeciwstawnych światów oraz, trochę z ironią, liczne nieporozumienia. W swoich realizacjach pobudza sferę irracjonalną, w której antonimy typu „udawany”/”prawdziwy”, „organiczny”/”nieorganiczny” współistnieją w małym tragikomicznym teatrze, oferując rozmaite odsłony codzienności za pośrednictwem nieoczywistego języka.

Artystka tłumaczy: „W mojej pracy zwierzę sprzyja procesowi wyparcia rzeczywistości kierowanej, uporządkowanej i kontrolowanej przez człowieka. Staje się pośrednikiem w ponownym odkryciu naszej pierwotnej natury. Jestem zainteresowana badaniem mechanizmu, który skłania nas do podziału zwierzęcia na kategorie – pupile, zwierzęta gospodarskie, jadalne, przeznaczone do wyrobu ubrań czy do wyposażenia domu – zatracając ich całokształt i złożoność”[3].

W samym tytule projektu – „Clarulecis” – słychać imię artystki w formie nawiązującej do sardyńskich korzeni jej rodziny, która niegdyś przeniosła się z wyspy do regionu Emilia-Romania, by założyć gospodarstwo rolne kontynuujące tradycyjną hodowlę owiec. Inicjatywa ta narodziła się z potrzeby „uchwycenia czasu”, zwolnienia tempa, a także ochrony i rozpowszechniania prymitywnego nadruku, w który wyposażyła nas natura. Lecca uwydatnia w ten sposób silne więzi z rodziną, jej historię i własne korzenie. Nie bez znaczenia jest autorska definicja całego projektu: collettivo famigliare (czyli kolektyw rodzinny). Rezygnując z bardzo subiektywnej intymnej relacji między artystą a dziełem, otwiera się na dialog z innymi wizjami i pomysłami, angażując bliską mikrospołeczność. W rezultacie działania nie są skupione wyłącznie na materiale artystycznym, ale również mieszają się z innymi propozycjami. A swoimi pomysłami dzieli się jej rodzina, bliscy oraz osoby wyłonione z przeszłości rodzinnej. Pojawiają się także wyobrażenia wybranych osób (np. córek) w przyszłości. Owo przenikanie się dwóch wymiarów czasowych nadaje tym działaniom charakter enigmatyczny, wręcz oniryczny.

Instagramowa historia tego długofalowego projektu składa się na zdjęcia i filmy, w których życie artystyczne miesza się z tym prywatnym. Powstaje  w konsekwencji swoisty katalog online, który daje obraz idyllicznej pracy na łonie natury w promieniach słonecznych, z rodziną i domowymi pupilami w pobliżu. Ta obrazkowa opowieść o „zamknięciu” w lesie wydaje się być relacją z beztroskich wakacji,  z twórczego spędzania czasu na „robótkach ręcznych”. Jednak cały czas towarzyszy nam świadomość ograniczeń narzucanych przez pandemię. A relacjonowane działania, trochę na przekór, budują sielankową narrację, czyli doskonałą pożywkę dla mediów społecznościowych, zbierającą „lajki” i followersów.

Pełne zanurzenie w pogańskim wymiarze natury warunkuje tematykę i metodykę wykonywanych realizacji. Chiara Lecca cofa się w czasie, by przybliżyć pierwotne techniki, jak prymitywne matryce, respektowanie środowiska i korzystanie z tego, co ono oferuje. Sama podkreśla, że fascynuje ją praca w przestrzeni pozbawionej ścian i drzwi. Projekt ten jest bardzo intymnym świadectwem potrzeb twórczych, ale i również otwarcia na otoczenie, bez stawiania granic. W przypadku „Clarulecis” artystka nie umieszcza swoich realizacji w świecie zorganizowanym przez człowieka, lecz sama staje się częścią przyrody. Wcześniejsze jej prace były zagadkowe, pełne przeciwieństw, które przenikały się w formie i symbolice, wspólnie koegzystowały. W obecnym projekcie artystka w pełni oddała się magii i prawdziwości przyrody, a ta ugościła ją nader przychylnie.

 


[1] Andrew Brown, „Art & Ecology now”, Nowy Jork, 2014, s. 100. 

[2] Andrew Brown, op. cit., s. 86.

[3] https://www.chiaralecca.com.

powrót