Piotr Wełmiński
Rok 2019 nie był dla sztuk wizualnych zbyt łaskawy. Od kilku lat można zauważyć trend spadkowy w poziomie i atrakcyjności wystaw, a ubiegły rok potwierdza tendencję marginalizacji sztuki. Za ten stan rzeczy można obarczyć winą sytuację w Polsce czy na świecie w sferze politycznej i społecznej, ale i same środowiska twórcze nie potrafiące znaleźć się w nowej rzeczywistości. Demokracje o populistycznym charakterze nigdy nie popierały sztuki wysokiej. Bardziej pożądana jest dla nich kultura masowa. Wypróbowane sposoby przyciągania potencjalnych wyborców meczami piłki nożnej, lansowaniem disko polo czy rekonstrukcjami historycznymi pochłaniają wiele środków finansowych, których już nie starcza na kulturę wyższą. Mamy też do czynienia z pewnym naciskiem psychologicznym i mentalnym. Zaczynamy ulegać wobec narzucanym przez politykę sugestiom. Kluczowe dla życia artystycznego instytucje jak Narodowa Galeria Sztuki Zachęta czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej stały się cieniami własnej przeszłości. Kiedyś ciekawe, choć kontrowersyjne przedsięwzięcia zostały zastąpione nudnym programem, ale być może spełniającym oczekiwania prominentnych decydentów. Czyżby osoby kierujące nimi zmieniły swoje poglądy? Nie można już rozpoznać działań dawnych aktywistek Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej obecnie proponujących wystawy miałkie i obojętne. Sytuacje te nie są wcale nowe. Już w historii mieliśmy nagłe zmiany poglądów przedstawicieli kultury i sztuki o czym pisaliśmy w numerze 2/2016 Artluka[1]
Zupełnym nieporozumieniem było powierzenie tak ważnej instytucji jak CSW Zamek Ujazdowski Małgorzacie Ludwisiak, która przejęła je po Fabio Cavalluccim w 2015 roku. Całe szczęście, że w 2019 roku mija kadencja sprawowania przez nią tej kierowniczej funkcji. Jedynym faktem zapamiętanym z działalności dyr. Ludwisiak jest zamkniecie pisma o sztuce Obieg. Następca niefortunnej Pani Dyrektor powinien reaktywować to kultowe czasopismo. Mieliśmy też i interesujące przedsięwzięcie, jak chociażby wystawa „Chcę być kobietą” Sławomira Marca w Galerii XX1, która okazała się udaną prowokacją wobec mainstreamowego artworldu. Ale to za mało, aby uznać ten rok za udany.
Poza Warszawą również panuje posucha. Najlepiej dają sobie radę małe ośrodki – można rzec peryferyjne. Galeria miejska w Bielsku Białej zorganizowała jak zawsze ciekawe biennale malarstwa czy Dom Kultury w Słubicach - interesujący i ambitny Labirynt. Takie właśnie przedsięwzięcia są potrzebne i na nie powinny zawsze znaleźć się pieniądze, bo dają one możliwość spotkań artystów nie tylko z najważniejszych centrów, ale z całej Polski. Niestety planowane wydarzenie roku jakim miała być wystawa Mariny Abramović w CSW w Toruniu okazało się niewypałem. Kosztowała przeszło milion złotych (za te pieniądze można byłoby zorganizować galerię i prowadzić ją przez 10 lat), a stała się jedynie rozczarowaniem. Choć Abramović ma w ostatniej dekadzie status gwiazdy, to najlepszy twórczy okres ma dawno za sobą, dotyczy to mianowicie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Wystawa była też źle zaaranżowana, a dobór prac wzbudził wiele wątpliwości.
Ekspozycja autorstwa Romana Stańczaka w polskim pawilonie na zeszłorocznym biennale weneckim okazała się połowicznym sukcesem. Ciekawa była jej koncepcja, ale realizacja pozostawiała wiele do życzenia. Bardziej udaną realizacją było przemłotkowanie na lewą stronę żeliwnej wanny w CSW Zamek Ujazdowski. Samolot na weneckiej wystawie raczej wyglądał jak po katastrofie. W tym realizacyjnym partactwie zagubiono istotę koncepcji, a i konotacje zmieniły się wbrew intencjom artysty. Sama idea nie jest nowa. Potraktowanie przestrzeni jak przewleczoną na lewą stronę skarpetę ma już swoją historię. Taki zamysł mieli w latach 60. architekci Centrum Pompidou w Paryżu. Robił to też w swoich realizacjach Mirosław Bałka. Opisana próba gry z przestrzenią w przypadku samolotu przerosła możliwości artysty.
Rok 2019 był też niepomyślny dla wydawnictw poświęconych sztuce. W grudniu ukazał się ostatni numer Arteonu wydawanego w Poznaniu. Dołączył on do grona nieistniejących już pism takich, jak Exit, Obieg, Art.& Business. Zauważyć można tendencję łączenia się czasopism o sztuce z uczelniami artystycznymi. Pionierem takiego sposobu finansowania wydawnictw jest Format wydawany od wielu lat przez ASP we Wrocławiu. W jego ślady poszły też inne czasopisma. Ma to dobre i złe strony. Gwarantuje pieniądze na utrzymanie, ale za cenę ingerencji środowiska akademickiego w merytorykę wydawnictwa.
Czas obecny jest trudny dla sztuki. Po okresie zachłyśnięcia się wolnością w latach 90. ubiegłego wieku, a potem tworzenia się sieci wzajemnych kontaktów i układów z ośrodkami artystycznymi na świecie, nadszedł moment zatrzymania się tych pozytywnych i ożywczych dla sztuki trendów. Czyżby mamy czas tzw. „sztuki przetrwania”? A może to tak często przepowiadany przez wielu i powtarzany od lat: „koniec sztuki”?
Z powodu braku ciekawych wystaw i dobrze prowadzonych instytucji wystawienniczych postanowiliśmy w tym roku nie robić rankingu – uważamy, że nie ma z czego wybierać.
[1] Andrzej Mazurkiewicz, Strategie przetrwania - Czas przełomu, Artluk 2/2016 str. 78