kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Ernesto Neto, „While Nothing Happens”, Muzeum Sztuki Współczesnej w Rzymie, 2008. Fot. Giorgio Benni / © Ernesto Neto oraz MACRO
Ernesto Neto, „While Nothing Happens”, Muzeum Sztuki Współczesnej w Rzymie, 2008. Fot. Giorgio Benni / © Ernesto Neto oraz MACRO
Ernesto Neto, „While Nothing Happens”, Muzeum Sztuki Współczesnej w Rzymie, 2008. Fot. Giorgio Benni / © Ernesto Neto oraz MACRO
TOPOLOGIA SKÓRY

Z Ernestem Neto rozmawia Dobrila Denegri

Dobrila Denegri   Jakie źródła, tematyka czy odczucia przyczyniają się do powstawania twoich prac?

Ernestem Neto:   Zasadniczo jest to sama idea naszego ciała, naszego ja, na przestrzeni dziejów. Na początku i na końcu ciało wyznacza miejsce naszego istnienia, a czas określa to, czym dysponujemy, kulturę. Odbieram ciało jako krajobraz, więc zastanawiam się nad ciągłością, łącznością pomiędzy ja a światem zewnętrznym. Ciekawe jest także postrzeganie kultury jako żywego organizmu. Lubię zagłębiać się w powiązania pomiędzy fizyką a strukturami biologicznymi. Pociąga mnie niemożliwy do zrealizowania pomysł zatrzymania czasu... Ciekawi mnie, jak nasze emocje radzą sobie ze zwiększoną dawką energii, jak radzimy sobie z własną zmysłowością i jak postrzegamy swoje istnienie w polu grawitacji, tej tajemniczej siły, której działania doświadczamy na co dzień i która utrzymuje nas na ziemi. Jest ona niewidoczna, lecz rzeczywiście działa. Jeśli Bóg istnieje, powinna nim być grawitacja – jest wszędzie, nikogo nie osądza, jest równa wobec wszystkich!

D. D.: Twoja twórczość jest często kojarzona z twoim zapleczem kulturowym. Jak odbierasz takie skojarzenia?

E. N.: Brazylia jest mieszanką kultur, a moja twórczość jest mieszaniną pomysłów. W Brazylii zasadnicze znaczenie ma radość życia, wbrew materializmowi świata, w którym żyjemy. Moja twórczość również wiąże się z tą radością. Rodzi się w chwili osiągnięcia równowagi. Elementy stłoczone w polu ciążenia kolidują ze sobą, pozostają w konflikcie. Radość natomiast nie oznacza zupełnego hedonizmu, lecz przyjęcie transcendentnego punktu widzenia w rozwiązywaniu konfliktów życia codziennego. Jest ona zależna od stanu naszego umysłu, naszych decyzji politycznych, ale przejawia się też poprzez ciało, które pragnie tańczyć. Moje prace tańczą, tańczą Brazylijczycy... Poprzez taniec możemy przepracować czy „wydestylować” nasze problemy, znaleźć nowe, naturalne rozwiązania. Nie chcę jednak w moich pracach dokonywać syntezy Brazylii. Tworzę je dla ludzi, niezależnie od ich zaplecza kulturowego. Moja sztuka, rzecz jasna, pochodzi z Brazylii, zwłaszcza z Rio de Janeiro, gdzie mieszkam. Rodzi się z życia ulicznego tego miasta, ze sposobu rozumowania ulicznych sprzedawców. Muszą oni wymyślać praktyczne konstrukcje – w Brazylii trzeba je wykonywać samodzielnie, balansując pomiędzy przestrzeganiem i omijaniem prawa, kształtując nieoficjalną gospodarkę.

D. D.: Jak powstaje w twoich pracach interakcja pomiędzy doświadczeniami zmysłowymi (dotykowymi, węchowymi itp.)?

E. N.: Widzisz, zajmuje mnie topologia skóry... Skóra to narzędzie dotyku, który jest najwrażliwszym z naszych zmysłów, najbliższym wzrokowi. Dotyk reprezentuje szczyt możliwości naszego ciała, może wywoływać strach lub sprawiać przyjemność. Tajemnica naszego istnienia tkwi w skórze – najbliższej, a zarazem odgraniczającej... Moja twórczość skupia się na zagadnieniu wzajemnych relacji – jeden element dotyka innego. Dochodzi do tego kwestia zależności pomiędzy dziełem a widzem – niektóre z moich prac są bardzo naturalne, powinny być odczuwane węchem, dotykane. Powoduje to z jednej strony problemy konserwatorskie, z drugiej jednak aspekt ten stanowi rodzaj sprzeciwu wobec nadmiernej wartości nadawanej dziełu sztuki, co czyni je niedotykalnym. Niekiedy jednak nie można pozwolić widzowi dotykać. Prawo bywa elastyczne, może niełatwo mieć z nim do czynienia, ale gwarantuje lepsze relacje... Powoduje, że czujemy się bardziej odpowiedzialni za swoje postępowanie.

D. D.: Jaką rolę odgrywa w twojej twórczości uwodzenie?

E. N.: To jej bardzo istotna część... Uwodzenie to pułapka. Każdy chce być uwiedziony. Im większy napotyka się opór, tym bardziej wciągające staje się uwodzenie. W mojej twórczości są pewne podteksty... Uwodzenie stanowi sposób na uświadomienie ich ludziom, umożliwienie ich odkrycia bez wiedzy o ich istocie, dotarcie z nimi do odbiorców w sposób bardziej intuicyjny, „przez pory skórne”, bez racjonalizowania. Tak właśnie można się porozumiewać z innymi kulturami. Chciałbym, żeby ludzie stracili wzrok i odczuwali nosem, uszami... Wyobraźnia jest niewidoma, jest ponad rzeczywistością, a mnie bardziej ciekawi świat fantazji! Rzeczywistość stanowi podstawę, ale fantazja to życie! Trwamy dzięki naszej fantazji... Odrobinie nadziei potrzebnej, by wyjść poza realny świat.

D. D.: Jak doszło do powstania pracy „While Nothing Happens” („Gdy nic się nie dzieje”) prezentowanej obecnie w Muzeum Sztuki Współczesnej w Rzymie?

E. N.: Jest to przetworzony model, który po raz pierwszy wykonałem w 2002 lub 2003 roku w Sydney. Zainstalowałem tam podwójne pole siatki z wieloma spadającymi kroplami wypełnionymi rozmaitymi przyprawami. Tutaj natomiast mamy konstrukcję drewnianą, którą teraz zastosowałem, by powiększyć pracę i umożliwić jej zawieszenie w jednym punkcie... Pozwolić, by się swobodnie obracała niemal nieskończonym ruchem, poddana ciągłemu działaniu niesamowitego prądu powietrza generowanego przez ten przeszklony korytarz. Ideą tej pracy jest równowaga. Z jednej strony mamy pole o większym zagęszczeniu, z drugiej o niewielkim. Wszystko utrzymuje dość prosta, lecz jednak złożona konstrukcja architektoniczna, która łączy pole z przyprawami. W jego centrum znajduje się inny element, który również się unosi – jest organiczny, a pod względem położenia przypomina wejście chronione przez otaczające je krople. Przypomina to wnętrze jakiejś mikrostruktury. Wreszcie, są tu tylko dwa opadające elementy, które wspierają się wzajemnie na tym świecie.

Artluk 4/2008

powrót