kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Camille Henrot, „Study for Failed Dog Training (Minor Concerns) ”, akwarela, 2017. Fot. Courtesy of the artist and Metro Pictures, New York.
Helena Almeida, „Pintura Habitada [Inhabited Painting] ”, Silkscreen on paper, 1976. Fot. Copyright the Artist. Courtesy Richard Saltoun Gallery.
Niki de Saint Phalle, „Lili ou Tony”, technika mieszana, 1965. Fot. André Morin, Courtesy Galerie Georges-Philippe & Nathalie Vallois
FIAC 2017

Joanna Sitkowska-Bayle

FIAC czyli Międzynarodowe Targi Sztuki Współczesnej odbywały się w tym roku w Paryżu po raz czterdziesty czwarty. 193 galerie z 30 krajów pokazały na nich najbardziej reprezentatywnych artystów sceny międzynarodowej. W tegorocznej edycji, wyraźniej niż w poprzednich latach, dominowały dzieła o niepodważalnej wartości rynkowej, do Paryża zjechała bowiem cała niemal czołówka najpotężniejszych galerii i marszandów z całego świata.

W porównaniu z wcześniejszymi edycjami, na FIAC-u znalazło się niewiele sztuki abstrakcyjnej i pojawiła się na nim znikoma ilość dzieł spod znaku konceptualizmu czy takich kierunków jak minimalizm bądź op-art. Zwykle rzucająca się w oczy obecność reprezentantów amerykańskiego pop-artu także była skromniejsza. Tradycyjnie już galerie przywiozły mało rzeźb i instalacji, ale również mniej niż zwykle fotografii. Ta ostatnia zawitała jednak do Paryża w niecały miesiąc po FIAC-u z okazji organizowanego w listopadzie Paris Photo, czyli najważniejszych i najciekawszych targów tego medium na świecie.

Eklektyzm charakterystyczny dla większości targów potwierdzał narastającą z roku na rok tendencję zacierania się różnic między organizowanymi tego typu imprezami. Choć do uniformizacji jeszcze im daleko, wielu obserwatorów rynku podkreślało wzrastający z roku na rok kosmopolityzm europejskich imprez. Dla przykładu, zarówno na FIAC-u, jak i na Artissima w Turynie, galerie zagraniczne stanowią 70% uczestników. Do wyjątków należą jedynie Arte Fiera we Włoszech i Art Cologne w Niemczech cieszące się rosnącym udziałem galerii lokalnych.

Nikogo nie zdziwiło więc, że obrazy Jeana Dubuffeta z lat 50. sąsiadowały z serią kolaży Kurta Schwittersa z lat 20. i kinetycznymi rzeźbami Jeana Tinguely’a z lat 60. na stoisku galerii Nahmad Contemporary z Nowego Jorku i że Annely Juda z Londynu zaproponowała, jak co roku, wyważoną mieszankę prac przedstawicieli XX-wiecznych awangard (Kazimierz Malewicz, Naum Gabo, Iwan Kliunin, Aleksandra Exter) i artystów współczesnych (Anthony Caro, Kawamata, François Morellet). Płótna niemieckich malarzy spod znaku figuracji, takich jak: Markus Lüpertz, Sigmar Polke i A.R. Penk, dominowały na stoisku galerii Michaela Wernera z Berlina. To tutaj także przyciągało wzrok jedno z bardziej zaskakujących i zarazem inspirujących zestawień. Galeria powiesiła bowiem w bezpośrednim sąsiedztwie obraz Kurta Schwittersa z 1944 roku i dzieło Eugene Leroy z roku 1996. Oba dzieła wypada zaliczyć do malarstwa abstrakcyjnego. Łączy je ta sama technika (olej na płótnie) i zbliżone rozmiary, ale cechuje je skrajnie rożne podejście do materii. W przypadku Schwittersa mamy do czynienia z post-kubistyczną próbą ukazania reliefu na idealnie płaskiej płaszczyźnie, co podkreśla nawet tytuł: „Untitled (Oil Painting with Sculptural Effect)”. U Leroy, wręcz przeciwnie, „Début d'hiver” to porowata powierzchnia wielu warstw grubo nakładanej, wyciskanej z tuby farby. To nieoczekiwane sąsiedztwo uzmysławia, w brutalnym skrócie, drogę jaką przebyło malarstwo w drugiej połowie XX wieku w ciągu dzielących oba obrazy 50 lat.

Jak zwykle najwięcej marszandów przyjechało ze Stanów Zjednoczonych, a 40 galerii wzięło udział we FIAC-u po raz pierwszy. Wśród nowych przybyszów do najciekawszych należała bez wątpienia Huyndai Gallery z Seulu, prezentując prace kilku najważniejszych artystów należących do pokolenia, które doszło do głosu w sztuce Korei Południowej po zakończonej w 1953 roku wojnie: Chung Sang-Hwa, Lee Kun-Yong, Seung-taek Lee, Shin Sung-Hy, do niedawna nieznanych w Europie, a zafascynowanych podobnie jak ich europejscy rówieśnicy tematem przemijania i dematerializacji dzieła sztuki, nawiązujących do sztuki spod znaku land-artu i artystycznych tradycji Korei.

Pokazywanie artystów, których wystawy odbywają się w tym samym czasie w Paryżu urosło do rangi zasady. W Metro Pictures z Londynu znalazły się prace Camille Henrot, której imponujący pokaz gościł w Palais de Tokyo. Międzynarodowy prestiż Lee Ufan i Anisha Kapoora sprawił, ze znaleźli się oni w kilku galeriach z różnych krajów. Prestiż poparty był jednak także tym, że znani są oni francuskiej publiczności z wystaw ich dzieł zorganizowanych w parku wersalskiego pałacu kilka lat temu. Dodajmy, że wystawy te, polegające na wprowadzaniu dzieł sztuki współczesnej w zabytkowy kontekst barokowego pałacu i otaczających go równie zabytkowych ogrodów, nie wolne były od kontrowersji, szczególnie w przypadku Kapoora.

Po obejrzeniu kilkudziesięciu stoisk wypełnionych dziełami muzealnej rangi warto było odwiedzić galerie usytuowane na piętrze, dysponujące mniejszymi powierzchniami wystawowymi i proponującymi mniej znanych na scenie międzynarodowej, co wcale nie znaczy mniej ciekawych, artystów. Claudio Parmiggiani zainstalował na stoisku galerii Meessen De Clercq z Brukseli osobliwa bibliotekę czy raczej coś, co można  by określić jako cień jej istnienia. Ściany stoiska wypełniły bowiem ślady po stojących na półkach książkach-fantomach, które pochłonięte przez płomienie pozostawiły po sobie puste miejsca zaznaczone jedynie konturami z sadzy. Choć zabrakło na tegorocznym FIAC-u ciekawych odkryć, znalazło się na nim, w tej właśnie części, wiele cennych przypomnień. Paryska galeria Christophe Gaillard pokazała szereg prac Japończyka Tetsumi Kudo związanego z ruchem neo-dada. Prace Orlan i Lei Lublin, przez długie lata zapomnianej francusko-argentyńskiej artystki polskiego pochodzenia, w galerii Espaivisor, fotografie Heleny Almedia i Annegret Solat w galerii Soltan powracały do pionierskich lat sztuki spod znaku feminizmu i radykalnych gestów z lat 60 i 70. w konfrontacji z artystkami należącymi do młodszego pokolenia.

Polska obecność ograniczała się w tym roku tylko do kilku nazwisk. Obrazy Pauliny Ołowskiej pokazała Metro Pictures Gallery z Wielkiej Brytanii. Rysunki Wacława Szpakowskiego, kolaże Henryka Berlewiego i fotografie Stefana Themersona przyjechały z Nowego Jorku z galerii Ubu. Paryska galeria Kamel Menour wystawiła rzeźbę Alicji Kwade, a Maria Loboda reprezentowana była przez galerie Maisterravalbuena. Jej obrazy można było zobaczyć również na trwającej w tym samym czasie wystawie w Palais de Tokyo w Paryżu. Rzeźby Aliny Szapocznikow w Grand i Petit Palais wystawiła galeria Loevenbruck z Paryża promująca z powodzeniem już od kilku lat długo zapomniane prace tej zmarłej w 1973 roku we Francji artystki.

FIAC to jednak nie tylko blisko dwieście galerii i tysiące prezentowanych przez nie dzieł skupionych pod szklana kopula Grand Palais. To również olbrzymia machina komercyjna wprawiana co roku w ruch, której poszczególne tryby, takie jak luksusowe hotele i restauracje, domy aukcyjne, muzea, funkcjonują w tym czasie na zwiększonych obrotach. Oszacowano, że w zeszłym roku dochód poboczny wyniósł ponad 30 milinów euro. Tym niemniej, dyrekcja targów zabiega o to, aby FIAC postrzegany był nie tylko jako miejsce milionowych transakcji, ale również jako ważne wydarzenie kulturalne. Performanse, spektakle, projekcje filmowe, panele dyskusyjne i oprowadzanie przez przewodników tworzą owa kulturalną otoczkę dla zwiedzających, którzy przychodzą na targi bez zamiaru zakupu. To oni właśnie stanowią znakomitą większość publiczności odwiedzającej Petit Palais, gdzie w przeciwieństwie do Grand Palais wstęp jest wolny. Ta określana mianem „On Site” wystawa dzieł, których galerie nie były w stanie pomieścić na stoiskach pod kopula Grand Palais ze względu na ich wielkie rozmiary, zorganizowana została po raz drugi i cieszyła się dużym powodzeniem. Każdej wystawionej rzeźbie, każdej instalacji towarzyszyli przygotowujący się do zawodu kuratora studenci z paryskiej Ecole du Louvre służący informacjami (w kilku językach) na temat artysty i prezentowanej pracy. To kulturalne alibi ma prawdopodobnie znikomy wpływ na powodzenie targów pod względem komercyjnym. Jednak dzięki niemu paryska impreza przyciąga z roku na rok coraz szerszą publiczność, popularyzuje sztukę i zaprasza do obcowania z nią nie tylko w salach muzealnych i galeriach, ale także, co w kontekście rynkowym jest najważniejsze, zachęca do kolekcjonowania.

Międzynarodowe Targi Sztuki Współczesnej FIAC 2017, 19-22.10.2017, Grand Palais, Paryż

powrót