kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Tomás Saraceno, „Aero(s)cene: When breath becomes air, when atmospheres become the movement for a post fossil fuel era against carbon-capitalist clouds”, Mixed media, 58. Biennale w Wenecji, 2019. Fot. © A. Dudek-Dürer
Jos de Gruyter and Harald Thys „Mondo Cane (Pieski Świat)”, Pawilon Belgii, 58. Biennale w Wenecji, 2019. Fot. © A. Dudek-Dürer
Roman Stańczak, „Flight (Lot)”, Pawilon Polski, 58. Biennale w Wenecji, 2019. Fot. © A. Dudek-Dürer
PIESKI ŚWIAT
WENECKIE BIENNALE SZTUKI 2019

Julia Korzycka

Stare chińskie przysłowie „Obyś żył w ciekawych czasach” stało się tytułem trwającego od 11 maja do 24 listopada 58. Biennale Sztuki w Wenecji. Od razu wywołuje dwuznaczne konotacje. Świat ukazany przez artystów jawi się w różnorodności, ale ta różnorodność staje się przekleństwem.

Chińskie powiedzenie dzisiaj jest szalenie aktualne. Rozpad dawnych porządków spowodował niestały charakter naszych czasów, za którymi trudno jest nadążyć. Już w poprzedniej edycji Biennale Massimiliano Gioni zwrócił uwagę na świat wymykający się spod kontroli, nazywając czasy, w których żyjemy Age of Anxiety. Nic się nie zmieniło. Tylko czy my do takiej rzeczywistości, znieczuleni oglądanymi przy porannej kawie katastroficznymi obrazami świata w telewizji, nie zdążyliśmy już przywyknąć?

Przez ostatnie dwadzieścia lat prezydent Biennale Sztuki w Wenecji Paolo Barratta kierował się kryterium sztuki „otwartej”, ale w tej edycji otworzył dialog na dzieła niemainstreamowe i lokalne, nie chcąc popaść przy tym w utopię kosmopolityzmu. W tegorocznych wystawach Paolo Baratta odwołuje się do semiotycznej koncepcji analizy dzieła sztuki Umberto Eco zaprezentowanej w „Dziele otwartym”, gdzie akcent w relacji twórca - dzieło przenosi się na relację dzieło – odbiorca. 79 artystów w 90-ciu pawilonach narodowych ma ukazać sztukę o wartościach intertekstualnych, odwołujących się do najbardziej naglących aspektów współczesnego świata. Społeczne nierówności, katastrofa klimatyczna, kryzysy ekonomiczne i fake news teraźniejszości mają być punktem odniesienia do ekspozycji w Wenecji.  A odpowiedzialnością za odczytanie obarczył samego widza.

Najważniejsza ma być sensotwórcza refleksja odbiorcy balansująca między strukturą samego dzieła a zamysłem jego twórcy. W owym nieokreślonym kryje się nadzieja na świadome skonfrontowanie się ze światem współczesnym. Biennale Sztuki to prezentacja najbardziej aktualnych problemów, nie będąca przy tym tanim dokumentaryzmem i retoryką. Zaproszony przez Ralpha Rugoffa do aktywnego dociekania „ciekawych czasów” widz powinien stanąć na wysokości zadania, jakie wyznaczają wieloznaczne dzieła. Biennale ma pobudzić ducha i umysł, wyostrzyć wrażliwość poprzez bezpośrednie przebywanie z dziełem.

Gigantyczna międzynarodowa wystawa w Arsenale i Pawilonie Centralnym, zatytułowana „Obyś żył w ciekawych czasach”, jest podzielona na dwie części. Uwagę kuratora przyciąga pluralizm kreacji artystycznej pojedynczego artysty. Choć poszczególne dzieła są autorstwa tych samych twórców, na tyle różnią się od siebie formą, ukazane ponadto w innych kontekstach przestrzennych, by dla niewprawionego odbiorcy trudno było rozpoznać tego samego autora. Rugoff zaprasza wszystkich i pokazuje wszelaką sztukę. Kierowany tolerancją i zasadą równości, przeciwdziała jakiejkolwiek marginalizacji: płciowej, rasowej i narodowościowej.

 Otóż mozaikowa opowieść dzieł otwiera przed nami lekki chaos różnorodnych form wypowiedzi artystycznej. Już na samym początku przytłacza nas ferment globalnych problemów współczesnego świata. „48 War Movies” autorstwa Christiana Marclay’a to 48 pojedynczych filmów, wyświetlonych w tym samym czasie, prezentujących konflikty wojenne. Migotliwa wizja oraz dźwiękowa kakofonia dezorientują i omamiają widza. Ten wizualny odmęt nie ma początku ani końca, niepojęta pętla obrazów może być odtwarzana w nieskończoność i zyskuje zawsze inną formę.

Obietnice najnowszych technologii ukazane są raczej w krzywym zwierciadle. Na przykład Ed Atkins stworzył autoreferencyjne postaci CGI pełne dramatyzmu. W strachu i beznadziei na jakiekolwiek zbawienie w tym cyfrowym świecie artysta pyta o granice ludzkiej empatii. Wszystko to w niepokojących widza filmach video. Natomiast postinternetowy artysta Jon Rafman prezentuje półtoragodzinny film „Dream Jurnal 2016-1019”. Snuje w nim baśniową opowieść o bohaterce Xanax Girl, która wędruje w świecie absurdu. Ta narracja została wykreowana za pomocą techniki machinimy, a mianowicie techniki automatycznego kodowania wykorzystywanej w grach komputerowych. Dystopijna wizja przepełniona hybrydycznymi bohaterami, takimi jak fokopies z luką głową, balansuje na granicy erotycznego snu na jawie i literackich odniesień. Następuje tutaj „odmóżdżenie” widza spowodowane przesileniem absurdu i pozornym brakiem logiki. Realizacja mówi jednak wiele o naszej zbiorowej podświadomości. Powszechną psyche całej popkultury podobnie recykluje też w swoim video Alex da Corte.

Rzecz jasna nie brakuje na wystawie licznych wątków rasowych. Arthur Jaffa, laureat Złotego Lwa, pokazał ogromne koła samolotowe okute łańcuchami, a także video o agresji białej rasy. Ta kompleksowa wizja artysty nawiązuje do filmu „Love is the Message, the Message is Death” i niejednoznacznie opowiada o fermencie uprzedzeń rasowych i dyskryminacji w świecie współczesnym. Obok tradycyjnego świetnego malarstwa Michael Armitrage, Njideka Akunyili Crosby czy Nicol Eisenman, natknąć się również możemy na dzieła, które zadają pytania o queerową tożsamość w ekspresyjnych portretach Zanele Muholi.

Wyróżniona przez jury została praca Otobong Nkanga „Veins Aligned”. Rzeźba przypomina warstwę geologiczną ziemi, a zbudowana jest z marmuru i szkła oraz wije się przez 26 metrów. Artystka mówi tutaj o postkolonialnym świecie zdominowanym bezmyślną eksploatacją zasobów naturalnych i o alarmujących zmianach klimatycznych. O tym samym poetycko opowiada Tomas Saraceno, argentyński artysta znany z „Miasta chmur” i zawieszonych powietrznych kul. Prezentuje on w najstarszej części Arsenału - Giaggiandrze, utopijną wizję przyszłości postczłowieka „Homo Flotanis”.

 Największe kontrowersje wzbudziła „praca” Christopha Büchela. Artysta postanowił przetransportować zatopiony u wybrzeża Lampedusy kuter rybacki, na pokładzie którego straciło życie ponad 800 osób, i wystawić go na tegorocznym Biennale Sztuki (sic!). Historię katastrofy znają wszyscy, tak jak burzliwe działania polityczne Ministerstwa Spraw Zagranicznych jednego z założycielskich krajów Unii Europejskiej. Matteo Salvini w czerwcu 2018 roku zamknął porty dla migrujących z Afryki Północnej. Partia Salviniego ma bronić granic Europy, a właściwie Italii. Kuter rybacki jako dzieło sztuki to wyrzut sumienia dla całej Europy. Ciekawe czasy… i właśnie w takich czasach żyjemy, kiedy to organizacje przestępcze korumpują rząd, a przemyt narkotyków, handel ludzkim towarem, bronią i nielegalny skup toksycznych odpadów to najlepiej opłacalne biznesy. Przerdzewiały kuter łatwo wpisuje się w stoczniowy krajobraz. Pozostawiona bez żadnego komentarza łódź może nawet zostać niezauważona przez widza. Bo taka jest obojętność Europy. Idealnym komentarzem do tej całej sytuacji jest pobliska kawiarenka, gdzie można wreszcie wypić kieliszek wina. To, co zrobimy z tym widokiem, zależy już tylko od nas. Cin cin!

Pawilony narodowe z paroma wyjątkami zdają się rzetelnie odpowiadać na pytanie kuratora. Od ukazania konsekwencji zmian klimatu w lokalnym odbiciu po naglące problemy polityczne krajów takich jak Brazylia czy Wenezuela. Warto zauważyć, że pawilon Wenezueli był zabity deskami w czasie wielkiego otwarcia. To komentarz do sytuacji politycznej w krajów Ameryki Południowej. Zaproszone zostały także po raz pierwszy w historii Biennale kraje takie jak Gana ze swoim nieocenionym El Anatsui, a także Madagaskar, Pakistan i Algieria.

Trochę jak u von Triera gnuśnie czekamy na zbliżającą się i nieuniknioną katastrofę. Zwycięski pawilon Litwy z pracą zatytułowaną „Sun&Sea (Marina)” przedstawił w nawykłej formie wersję opery na temat dotkliwych konsekwencji klimatycznych. Autorami instalacji są kompozytorka Lina Lapelyte, dramaturg Vaiva Grainyte i reżyserka Rugile Barzdziukaite pod kuratelą Luci Pietrorouisti. Sceną teatralną jest tu plaża, a co jakiś czas rozbrzmiewa operowa aria śpiewana przez jednego z plażowiczów. Dotyczy ona trywialnych obaw związanych z wakacyjnymi  planami i głębokiego lęku o kondycję naszej planety. Autorzy opowiadają o bezmyślności człowieka we współczesnym świecie. Wystarczy wyjechać w piękne egzotyczne miejsca, założyć słoneczne okulary i zapomnieć, że w innej części świata topnieją lodowce.

Tę współczesną dwubiegunowość nas samych ilustruje bardzo dobitnie niesamowita praca pawilonu belgijskiego. To świat taki, jakim jest, gdzie dobro, zło i dziwactwa współczesnego świata sielankowo współistnieją. Wizja nieco przerażająca. Tytuł „Mondo Cane” to nawiązanie do włoskiego filmu dokumentalnego z 1962 roku. Praca ta to mozaika ciekawostek z całego świata: od rytuałów prymitywnych plemion, luksusowego życia w Nowym Jorku, po drastyczne sceny handlu zwierzętami w Malezji. To   prawda o świecie i zarazem jego wizja, w której dobro i zło, tak jak piękno i brzydota, współistnieją jako dwa paralelne światy. Pieski świat?

 Oglądane dzieła na Biennale mówią zgodnie, że konieczny jest światu rozpad znanych porządków, by otworzyć się na nieznane, na niematerialne, na duchowe. Potrzebne jest nam poszukiwanie nadziei w brutalnym akcie destrukcji. Takiego rozwiązania domaga się w swojej praktyce artystycznej i w zaprezentowanej w Wenecji pracy Roman Stańczak. Polski pawilon pod kuratelą Łukasza Rondudy i Łukasza Mojsaka zaprezentował monumentalne dzieło. Prywatny odrzutowiec został wywrócony na lewą stronę, gdzie kokpit jest na zewnątrz a skrzydła zawinięte do środka.  Pomysł artysty na antysamolot zrodził się w latach 90. Rzeźba artysty utożsamianego z nurtem polskiej sztuki krytycznej miała być refleksją na temat obietnic modernizmu w okresie transformacji w Polsce. Lecz bardziej niż krytyka kultury materialnej, owe luxury współczesnego świata, na które stać tylko jeden procent populacji na świecie, artysta konfrontuje z ludzkim ciałem i fizycznością samolotu. Zdegradowany samolot jest stworzony na nowo. Końcowy efekt przenicowania owej idei postępu to pełne nadziei spojrzenie na podzielony współczesny świat.

Tegoroczne Biennale to także powrót do awangardy. Austria wystawiła artystkę z nurtu feministycznego Renate Bertlmann. Natomiast Pawilon czeski zaprezentował prace Stanislava Kolibala. Wystawy balansują pomiędzy dwu i trzywymiarowymi dziełami malarskimi, rzeźbiarskimi i architektonicznymi. Przeciwstawiona została w nich niestabilność stabilności, formalizm przeszłości z prekaryjnością współczesnego świata. Niezwykła świeżość ekspresji zawarta w subtelnych liniach i grze optycznej dzieł Kolibala na zawsze pozostanie aktualna.

Na pytanie, w jakich czasach żyjemy, odpowiedzią może być instalacja Hito Steyerl, która wyprzedza pytanie kuratora i pyta o jutro. „This is the Future” przedstawia cyfrowy ogród wywiedziony z przyszłości. Cudowne digitalne kwiaty, wymodelowane za pomocą techniki sztucznych sieci neuronowych, kwitną i więdną bez końca. Symulujące przyszłość osiągnięcia Sztucznej Inteligencji łudzą nas wszystkich możliwością prognozy tego, co będzie.

Jedno jednak jest pewne: przyszłość, tak jak „ciekawe czasy”, niosą ze sobą realne zagrożenie dla ludzkości. A futurologiczna przepowiednia przyszłości staje się tym samym posępną realizacją obietnic najnowszych osiągnięć technologicznych. Łatwo się w tym wszystkim pogubić, a o to na pewno chodziło kuratorowi pawilonu włoskiego, gdzie cała ekspozycja jest zaprezentowana w formie labiryntu. Mamy się w nim zgubić i odnaleźć na nowo. 

powrót