kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

KwieKulik, „Polski Duet, 1a-03”, Pracownia Dziekanka, Warszawa, 1984. Fot. dzięki uprzejmości artystów
Antoni Chodorowski, „Lech Wałęsa”, rysunek, 1984. Fot. archiwum A. Hołowni
Jerzy Bereś, „Obraz Polski”, performans, Pracownia Dziekanka, Warszawa, 11.06.1986. Fot. dzięki uprzejmości T. Sikorskiego, archiwum Pracowni Dziekanka
REWOLUCJA W SZTUCE POLSKIEJ LAT 80.
RELACJA NAOCZNEGO ŚWIADKA

Alexandra Hołownia

Przemiany polityczno-społeczne w latach 80. miały niewyobrażalny wpływ na polskich twórców. Bunt przeciw reżimowi komunistycznej władzy ogarnął nie tylko działaczy Solidarności, lecz również artystów. Gwałtowne zmiany spowodowane nieprzewidzialnymi, nagłymi decyzjami, ukształtowały nowy obraz kultury polskiej. Wielki zryw społeczny, któremu towarzyszyły walki podziemia, manifestacje, zamieszki inspirował plastyków, filmowców, literatów, reżyserów i ludzi teatru. A szaleńcza siła idących z prądem rewolucji Polaków przyczyniła się do rozwoju sztuki światowej. Żyzna gleba lat 80. wydała w polskiej plastyce fantastyczne owoce w postaci całej plejady znanych i cenionych nazwisk.
Poniższe wspomnienia, dotyczą poszczególnych wydarzeń kulturalnych Warszawy oraz artystów spotkanych przez mnie w polskiej stolicy w latach 1980-1986.
W 1980 roku przyjechałam z Poznania do Warszawy, gdzie na Akademii Sztuk Pięknych rozpoczęłam podyplomowe studia w Studium Scenografii Józefa Szajny. Zamieszkałam w Dziekance, akademiku dla studentów szkół artystycznych. Pracownie scenografii były usytuowane na pierwszym piętrze PKiN i na zapleczu Teatru Studio. Studia trwały dwa lata, a na całym wydziale było tylko pięciu studentów. Wykładowcy stanowili znacznie większe grono. Józef Szajna, wielki wizjoner, twórca światowego teatru plastycznego, nauczał kompleksowego spojrzenia na teatr. Nigdy nie uważał scenografii za odrębną, podrzędną części spektaklu. Przeciwnie, traktował ją jako siłę napędową całej inscenizacji. Będąc twórcą teatru autorskiego przekazywał idee sztuki totalnej, globalnej, a przede wszystkim uniwersalnej. Fascynujący wewnętrzną wolnością, brakiem pokory i odwagą formułowania nowych pojęć, zdecydowanie wyprzedzał epokę: „To nie prawda, że artysta żyje i chce żyć w atelier i z tym mu dobrze. Jesteśmy reprezentantami całego kształtującego się życia ludzkiego, z całym zapleczem informacji o świecie. Nie można tego już sprowadzić do miasta, w którym się mieszka, czy kraju. Mieszkamy na Ziemi”. W 1981 roku Szajna na znak protestu przeciw wprowadzeniu stanu wojennego wyrzucił legitymację partyjną i wycofał się z życia publicznego. Tak więc początek lat 80. w sztuce polskiej był końcem ery jego wybitnych inscenizacji. Wielki reżyser zrezygnował z prowadzenia teatru, a także ze Studium Scenografii.
Nas, adeptów ostatniego rocznika (w 1982 roku zamknięto Studium Scenografii) interesował autorski teatr plastyczny. Dlatego postanowiliśmy poszukać następcy godnego mistrza. Wybór padł na Jerzego Grzegorzewskiego, plastyka, scenografa i reżysera w jednej osobie. Ewa Stankiewicz, asystentka Szajny, z sukcesem przekonała go o słuszności przekazania pałeczki Grzegorzewskiemu. Za przyzwoleniem Szajny pojechaliśmy (grupa 3 studentów) do Teatru Polskiego we Wrocławiu i zaprosiliśmy Grzegorzewskiego do warszawskiego Studium. Artysta ten robił teatr inny niż Szajna. Mniej eksperymentował plastycznie. Nie był żywiołowy ani odkrywczy, raczej bardziej wyciszony i poetycki. Wypracował własny styl teatru tradycyjnego. Scenografia nie odgrywała u niego roli wiodącej, była raczej dopełnieniem spektaklu. Tworzył statyczne obrazy sceniczne z używanych, gotowych przedmiotów. W 1982 roku wykładał w Studium Scenografii. „Grzegorzewski wzbudził w nas ciekawość wpisywania działań scenicznych w inne przestrzenie, z założenia nieteatralne” – wspominała Małgorzata Dżygadło-Niklaus. W 1982 roku Jerzy Grzegorzewski przejął Teatr Studio. Moje fascynacje Ulissesem Joyce’a (dyplom w Studium Scenografii) powstały właśnie pod wpływem Grzegorzewskiego i w połowie lat 80. otworzyły mi drogę do Niemiec.
Od 1980 roku Teatr Studio otrzymał nazwę Centrum Sztuki Studio, Teatr – Galeria. We foyer wisiała znakomita kolekcja polskiego malarstwa współczesnego. Boczne pomieszczenia pierwszego piętra służyły za przestrzenie wystawiennicze. Od 1981 do 1995 roku galerię prowadził teoretyk teatru, krytyk sztuki i literatury, Zbigniew Taranienko. Pozbawiony intuicji plastycznej, konserwatywny kurator, nie potrafił wypromować tego wspaniałego miejsca. Do dziś zresztą znacząca dla kultury polskiej galeria Teatru Studio nie posiada własnego, nawet internetowego archiwum. W 1984 roku Taranienko zrealizował prezentację Pokaz Warszawski. Po raz pierwszy w tej renomowanej galerii przedstawił młodych artystów stolicy. Pragnął uwypuklić ducha czasu, uchwycić impulsy panujące wówczas w Warszawie. Moje kostiumo-rzeźby z serii Ulisses zostały zaproszone do udziału w tym pokazie. Generalnie Taranienko przedstawił 12 twórców wypowiadających się w klasycznych dyscyplinach, jak: malarstwo (Jerzy Boniński, Ewa Gierach, Sławomir Ratajski, Dorota Stachurska, Jerzy Szot), grafika (Marek Jaromski, Andrzej Kalina), rysunek: (Andrzej Dworakowski, Mirosław Golędzinowski, Ewa Katarzyna Lubicz-Zaleska), formy rzeźbiarskie (Aleksandra Hołownia), tkanina (Małgorzata Kamińska-Skiba). Celebrowany hucznie Pokaz Warszawski z perspektywy historycznej przeszedł niezauważony, mimo że pojawiły się na nim obiecujące nazwiska. Awangardowe, eksperymentalne performanse oraz sympozja artystyczne, odbywały się w tym czasie w teatralnej malarni. Jak wspomina Zygmunt Piotrowski-Ukiyo: „W stanie wojennym było to jedno z niewielu miejsc niebojkotowanych, bez cenzury z prywatnie zapraszaną publicznością”.
W 1984 roku w Centrum Sztuki Studio zaczęła funkcjonować utworzona przez dyrektora Polskiej Orkiestry Kameralnej, Franciszka Wybrańczyka, i dyrygenta Yehudiego Menuhina orkiestra Sinfonia Varsovia. W Polsce trwał stan wojenny. Natomiast w grudniu 1982 roku w Grand Palais w Paryżu miała miejsce gigantyczna prezentacja sztuki polskiej Młoda Ekspresja 82 – 33. Salon Młodego Malarstwa, z udziałem 180 młodych polskich artystów. Zrealizowana przez Francuzów wystawa ukazywała sztukę Polską bez kontekstu ideologicznego i politycznego. W Młodej Ekspresji 82 uczestniczyli artyści z całej Polski, z Warszawy między innymi: Jerzy Boniński, Aleksandra Hołownia, Sławomir Ratajski, Ewa Katarzyna Lubicz-Zaleska i wielu innych.
Zupełnie odrębny charakter miała mieszcząca się na Krakowskim Przedmieściu Pracownia Dziekanka. Niekonwencjonalną, alternatywną galerią kierowali w latach 80. zdolni i ambitni artyści: Jerzy Onuch (1976-1986) i Tomasz Sikorski (1979-1987).Ich współpracownikami byli Roman Rewakowicz (1984-1985), Joanna Stańko (1986), Joanna Kiliszek (1986-87).
Tomasz Sikorski w tekście omawiającym historię Pracowni Dziekanka pisał: „W latach 1981-87 przeprowadzono w Pracowni wiele pionierskich działań intermedialnych i eksperymentów twórczych, prezentowano zjawiska z obszaru nowej sztuki, zwłaszcza progresywnej, artystycznie i politycznie niezależnej. Dzięki swej elitarności i niewielkiej skali oddziaływania, nieobecności w mediach oraz dzięki temu, że Pracownia nie istniała w oficjalnym systemie instytucji państwowych, jej działalność nie była poddawana sterowaniu ani kontroli cenzury”.Imprezy z zakresu sztuki współczesnej odbywające się w Pracowni Dziekanka umożliwiały dostęp do wiedzy nie propagowanej wówczas w szkolnictwie artystycznym.
Często odwiedzałam Pracownię Dziekanka. Niezapomniane wrażenie wywarł na mnie biorący udział w spotkaniu Teraz i Poza Czasem (09-13.06.1986) Jerzy Bereś, który rozebrany do naga malował sobie na plecach czerwone pręgi, a na piersiach słowo „BOYCOTT”. Mimo że kierujący galerią Sikorski i Onuch zapraszali do niej wielu perforemerów z zagranicy (m.in. Petra Štembera, Keesa Mola, Reindeer Werk – duet Thom Puckey & Dirk Larsen, Rolanda Millera, Franklina Aaldersa, Iaina Robertsona), to najbardziej przypadli mi do gustu rodzimi twórcy, szczególnie ci posiadający niebywałą umiejętność poruszania widowni. Podziwiałam kultową parę KwieKulik Polski Duet (1984). Artyści dowcipnie parodiowali przemiany polityczne w kraju. Byłam świadkiem wystąpienia Sztuka w Procesie Rewolucji w wykonaniu guru polskiego performansu Zygmunta Piotrowskiego-Ukiyo (1981), oglądałam performanse Sławomira Marca i liczne prezentacje malarskie Ryszarda Grzyba. Poza tym współpracujący z Pracownią Dziekanka polscy performerzy uczestniczyli w wielu prestiżowych festiwalach, jak choćby Zygmunt Piotrowski-Ukiyo czy Zbigniew Warpechowski w Documenta 8. W 1984 roku spotkałam w Dziekance Kooperatywę Artystycznę THEAT, opowiadającą o swoich występach na festiwalu zorganizowanym przez HbK (Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych) w Kassel. Andrzej Komorowski zostawił informacje o organizowanym tam kolejnym festiwalu multimedialnym MuKu. Zgłosiłam do Kassel mój performans Ulisses. Kurator Hamdi el Attar, zaprosił mnie do udziału w MuKu. W 1985 roku miękkie kostiumo-rzeźby z serii Ulisses wraz z performansem zademonstrowałam w hali K-18 w Kassel. Z mojej inicjatywy Hamdi El Attar przedstawił w Pracowni Dziekanka (1986) dokumentację z festiwalu MuKu, werbując jednocześnie na zaplanowany paralelnie do odbywających się w 1987 roku Documenta 8, festiwal grup artystycznych Groupartwork. W marcu 1985 roku wystąpili w Dziekance związani wówczas z teatrem Gardzienice, znani dziś twórcy Scholi Teatru Węgajty: Małgorzata Dżygadło i Wolfgang Niklaus. Czas walk Solidarności uczynił Polskę atrakcyjną dla świata. W latach 80. wielu międzynarodowych artystów bywało w Warszawie. W Pracowni Dziekanka miał swój odczyt dziś wielki gwiazdor kultury flamandzkiej, Jan Fabre (1986). Także zamieszkała w Paryżu, amerykańska fotografka Jill Hartley prezentowała swe zdjęcia z podróży po Polsce (1986). Warto też wspomnieć, że w maju 1981 roku w teatrze na Woli, nie zważając na stan wojenny, Roman Polański reżyserował sztukę Amadeusz, w której sam grał rolę Mozarta, na zmianę z aktorem Teatru Studio, Ryszardem Dregerem. W postać Saleriego wcielił się Tadeusz Łomnicki.
W drugiej połowie lat 80. usytuowana w klubie studenckim Stodoła galeria o tej samej nazwie funkcjonowała pod kierunkiem artystki Anki Kowalskiej. Otwarta na wszelkie propozycje, niezależna galeria miała eksperymentalny charakter i realizowała ciekawy program. Wystawiało w niej wielu intrygujących, gniewnych twórców, jak na przykład w 1987 roku warszawska grupa Neue Bieriemiennost (Bałka, Filonik, Kijewski), Jerzy Truszkowski (Max Hexer), Anna i Irena Nawrot, Zbigniew Maciej Dowgiałło. W galerii Stodoła w 1987 roku po raz po raz pierwszy zaprezentowałam mój performans Siła Istnienia. W klubie studenckim Stodoła wielokrotnie gościł Cricot 2 Tadeusza Kantora. W latach 80. oglądałam w Stodole spektakle: Umarła klasa, Wielopole, Wielopole, Gdzie są niegdysiejsze śniegi. Szkoda, że galeria Stodoła nie posiada żadnej dokumentacji swej działalności. Oczywiście w stanie wojennym ogromną popularnością środowiska twórczego cieszyły się galerie w kościołach. Działalność wystawienniczą w warszawskim Duszpasterstwie Środowisk Twórczych w kościele Nawiedzenia prowadził ksiądz Wiesław Aleksander Niewęgłowski. W małej galerii DST trwały wówczas zmienne wystawy.
Inna galeria istniała w niewykończonym kościele i parafii Miłosierdzia Bożego na ulicy Żytniej 3/9. Tam odgrywano polityczne spektakle teatralne z często występującym wówczas poznańskim teatrem Ósmego Dnia. Organizowano sympozja, manifestacje krytykujące reżim, dyskusje oraz wystawy. Najpopularniejszą była, wykreowana przez Ninę Solarz i Janusza Boguckiego prezentacja Znak Krzyża. Poza tym spotkania, pokazy i koncerty miały miejsce w galeriach domowych i studiach artystycznych. „Mój performance NO FUTURE odbył się w lutym 1982 w pracowni rzeźbiarskiej Daniela Wnuka. Pracownię Dziekanka, tak jak wszystkie instytucje kultury zamknięto nakazem wprowadzonego 13 grudnia 1981 stanu wojennego. Publiczna prezentacja performansu była nielegalna, bo zakazano również zgromadzeń powyżej 5 osób. Wystąpienie to było reakcją na terror Jaruzelskiego i odreagowaniem strachu i wielkiej niewiadomej, jaką stała się przyszłość w kraju sparaliżowanym przez siły wojskowe zależne od Moskwy” – wspominał Tomasz Sikorski. Innym tajemniczym miejscem była pracownia Małgorzaty Braunek i Andrzeja Krajewskiego przy ulicy Wąski Dunaj 3, oddana w 1983 roku pod opiekę Małgorzacie Dżygadło i Aleksandrze Hołowni. Tu można było okresowo zobaczyć prace uczniów mistrza Józefa Szajny. Posłuchać pięknie grającego na hiszpańskiej gitarze i śpiewającego Wolfganga Niklausa wpadał, z pobliskiej Starej Prochowni, Wojciech Siemion. Na Wąskim Dunaju specjalnie zaproszeni goście mieli okazję poznać teorie Rudolfa Steinera, spotkać Jerzego Prokopiuka lub uczestniczyć w warsztatach antropozoficznych albo zajęciach z eurytmii prowadzonych przez uczniów i pedagogów szkół waldorfowskich z Niemiec (np. Arfsta Wagnera). Oferta bardzo pociągająca i kształcąca zważywszy, na to, że Rudolf Steiner figurował w socjalistycznej Polsce na indeksie. W pracowni na Wąskim Dunaju bywali, m. in. Stanisław Sojka, Janusz Dziubak, Mietek Litwiński, Henryk Waniek, Waldemar Czechowski, Aleksander Sobiszewski, Paweł Wolański, Anna Maria Bauer, Grażyna Chorążyczewska, Marek Kijewskiego (z grupy Neue Bieriemiennost ), skrzypkowie-klezmerzy z Los Angeles, tancerka Alma Yoray, aktorzy Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice (zanim wyruszyli w kierunku Lublina) i wielu, wielu innych plastyków, reżyserów, literatów, myślicieli, muzyków. Pamiętam odbywające się na Wąskim Dunaju wystawy. Od 10 do 11 stycznia 1984 roku trwał pokaz prac Jurka Madejskiego, a od 26 do 30 kwietnia 1985 miała miejsce prezentacja Przesunięcie, autorstwa bydgoskich artystów: Jacka Solińskiego i Jana Kaji.
W pracowni na Wąskim Dunaju wernisaż swych obrazów wiszących w pobliskiej, nobilitowanej galerii Zapiecek, celebrował również Paweł Łubowski. Malowniczy pejzaż warszawskiej Starówki tworzyli mieszkający dookoła artyści. Często odwiedzałam zamieszkałą na ulicy Piwnej malarkę Bożenę Wahl, której towarzyszyłam w wyprowadzaniu psów albo w codziennym dokarmianiu bezdomnych kotów koczujących w piwnicach Starego Miasta. Czasami widziałam jak ulicą Bednarską przechodził Janusz Głowacki albo prowadzono starą Irenę Eichlerównę. Gdzieś w knajpie na Piwnej pokrzykiwał Jan Himilsbach. Przyznam, że strumień energii oraz atmosfera artystycznej Warszawy lat 80. wywarły na mnie niezapomniane wrażenie. Powstała w tamtych czasach sztuka była moim zdaniem progresywna, nowatorska, odkrywcza, a nawet wyprzedzała trendy światowe. Choć w dużej mierze rewolucję w sztuce polskiej lat 80. zawdzięczamy galeriom niezależnym, to jednak wszyscy współpracujący ze sobą twórcy, wspólnie przyczynili się do zwycięstwa epoki solidarności i naturalnie do globalnych przemian w sztuce.
Specjalne podziękowania za współpracę przy pisaniu tekstu, korektę oraz przypomnienie wielu faktów składam Małgorzacie Dżygadło-Niklaus (pracownia i galeria niezależna Wąski Dunaj 3) oraz Tomaszowi Sikorskiemu (Pracownia Dziekanka).

 

powrót